Mam wrażenie, że to już raczej niewykonalne. W Polsce istnieją swojego rodzaju "tamy", które blokują możliwość rozwijania się dobrych filmowców... Tamą Olafa Lubaszenki są "Barwy Szczęścia". Podobnie jest z np. Barbarą Lipowską, której nie mogę zapomnieć z "Tato" Ślesickiego, a od kiedy zaczęła grać w "M jak.." skończyło się... Ale cóż, taki żywot polskiego filmu...:(