Ridley Scott

7,9
19 451 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Ridley Scott

porównanie obu artystów wydaje się uzasadnione. Obaj są bardzo różnorodni tematycznie, gatunkowo. Niech zadecydują za nich filmy:

JONATHAN DEMME to:

"MILCZENIE OWIEC"
"FILADELFIA"
"POŚLUBIONA MAFII'
"DZIKA NAMIĘTNOŚĆ"
"MELVIN I HOWARD"
"KANDYDAT"
czy ostatnio znakomita "RACHEL WYCHODZI ZA MĄŻ"

SCOTT to:

"OBCY"
"ŁOWCA ANDROIDÓW"
"THELMA I LOUISE"
"GLADIATOR"

ale także tak nędzne filmy jak:
"OSACZONA"
"POJEDYNEK"
"1492"
"G.I. JANE"
"SZTORM"
"HANNIBAL"
"HELIKOPTER W OGNIU"
"KRÓLESTWO NIEBIESKIE"

oczywiście ma także na koncie znakomite, acz niedocenione filmy: CZARNY DESZCZ, DOBRY ROK i sympatyczni NACIĄGACZE

a i DEMME zaliczył klęskę: "PRAWDZIWE OBLICZE CHARLIEGO"

to jednak tylko jeden film

DEMME jest ostrożny, pieczołowity. Filmy robi rzadko, ale z klasą. Z nikim się nie siłuje. Nie zawsze to co robi jest popularne, kasowe, ale zawsze jest to artystycznie ambitne, stylowe


SCOTT robi dużo i często, nie zawsze z sensem. Za wszelką cenę chce być cały czas na topie. Kręci AMERICAN GANGSTER, W SIECI KŁAMSTW, ROBIN HOODA - pytanie tylko po co? Czy chce nam coś powiedzieć za pomocą tych filmów. nie wydaje mi się. Dowodzi swego niewątpliwego mistrzostwa rzemiosła. Jak dla mnie za mało.


DEMME się szanuje, jest artystą. SCOTT artystą bywa.

Wolę DEMME'a niż SCOTTA

a WY ?

AutorAutor

Widzę, że jesteś sporym fanem/fanką Demme'a bo aby zareklamować jego wyższość dosyć ostro krytykujesz Scotta. Ja stanę w jego obronie.

Na pewno nie nazwałbym 1492, Sztormu czy Helikopteru w Ogniu filmami nędznymi. Może nie są najlepsze, ale są stanowczo, na przyzwoitym poziomie. Co do G.I. Jane i Królestwa niebieskiego faktycznie średnio mu wyszły, a już Hannibal i Osaczonej nie trawię w ogóle, ale przynajmniej w tym pierwszym przypadku, sądzę, że częśc winy jest po stronie autora oryginału - Harrisa:P Pojedynku, nie widziałem, ale śmiem wątpić żeby był nędzny.

Demme'a widziałem, niestety, tylko dwa filmy - bardzo dobre Milczenie Owiec i stanowczo przereklamowaną, mdłą, wymęczoną Filadelfię, przypominam sobię też przez mgłę Poślubioną mafii, ale co takigo wielkiego w tym filmie widziałeś/aś - nie mam pojęcia.

Scott potrafi zrobić dobre gatunkowe kino - faktycznie rzemiosło ma świetne - Gladiator, Czarny Deszcz, Naciągacze, American Gangster, no i perełka z zupełnie innej bajki - Thelma i Louise. Faktycznie ostatnio idzie w dośc kiepskim kierunku, no, ale w przeszłości popełnił Obcego i Blade Runnera, a to dwa wielkie kamienie milowe Sci-Fi(Demme nie ma w swojej filmografii żadnej rewolucji poza solidnym Milczeniem)
Pierwszego Ridleyoskiego Obcego widziałem po raz któryś jakoś ostatnio i jestem w szoku - w przeciwieństwie do tych dwóch filmów Demme'a, które miałem okazję zobaczyć, prawie w ogóle nie osiadł na nim kurz czasu(ten film ma 30 lat!!!) i robi na mnie wciąż niesamowite wrażenie, czego nie mogę powiedzieć o filmach Demme'a.

Krolik_Pudding

A ja Pojedynek widziałem bodaj dwa czy trzy razy i wcale nie uważam, by był nędzny - wręcz przeciwnie, miał świetny klimat epoki napoleońskiej i dobre role Keitela i Carradine'a. Najsłabsze u Scotta były GI Jane i Sztorm, reszta w zasadzie co najmniej poprawna.

Thommy

American gangster tania komercha (no coments) ? Twoj pogląd na scotta jest przycmiony w 100 % przez demma.
pozdr.
p.s szanuje twoje zdanie ale sukces demma opierasz na slabsych filmach scota.

Dominoday

Chyba ktoś tu zapomina, że Demme jest też dokumentalistą, przede wszystkim słynne "Stop Making Sense".

Albertino

Nikt nie zapomina, ale porównanie dotyczy tylko fabuł.
Pozdro

Krolik_Pudding

Cóż z tego? JONATHAN DEMME nie żyje! (:

Krolik_Pudding

http://theplaylist.net/remember-late-jonathan-demme-great-video-essay-use-close- 20170426/

AutorAutor

DEMME niema startu do Ridleya wystarczy spojrzeć na filmy

kondi143

czas pokaże

AutorAutor

Demme przegrywa zdecydowanie ze Scottem. Nie wiem, czy Twoja teza, iż porównanie jest na miejscu, jest właśnie na miejscu.
Scott zdaje się być reżyserem o dużo większym wyczuciu kamery, a przede wszystkim poruszanej problematyki. Wykazuje się dużym zrozumieniem wobec tematu. Świetnie wybiera scenariusze.
To moje zdanie.
Uważam, że Pan Scott jest reżyserem przede wszystkim dużo bardziej utalentowanym.
Pozdrawiam

MarekAntonivsz

Dzięki za odpowiedź.

Wszystko ok, ale na jakiej podstawie uważasz, że:
"SCOTT zdaje się być reżyserem o dużo większym wyczuciu kamery"?

To akurat JONATHAN DEMME od wielu już lat tworzy udany duet z wyjątkowym operatorem TAKIEM FUJIMOTO (jest autorem nie tylko zdjęć do filmów DEMME,a, ale także M. NIGHTA SHYAMALANA, by wymienić: SZÓSTY ZMYSŁ, ZNAKI, ZDARZENIE).

ZDJĘCIA duetu DEMME-FUJIMOTO zawsze odpowiadają w formie tematowi:
- kolorowe, popowe w "POSLUBIONEJ MAFII"
- gęste, duszne w "MILCZENIU OWIEC"
- ponure, jednoczesnie niezwykle skupione na twarzach w "FILADELFII"
- chaotyczne, rozedrgane, podglądające w "KANDYDACIE"

a jednocześnie wszystkie one są sobie w wykonaniu bliskie. W centrum zawsze pozostaje bohater. To jego twarz niemal zawsze wypełnia cały kadr. Czyni to filmy DEMME'A unikalnymi pod względem pracy kamery.

Czy zdjęcia w filmach SCOTTA mają charakterystyczny rys? Nie wiem?
To zawsze zdjęcia piękne, malarskie, ale niczego więcej nie rozpoznaję. Nie wydaje mi się by były wyjątkowe w każdym obrazie. W jednym są (GLADIATOR), w innym nie (OSACZONA).
U Demme'a nie ma wyjątków.


Jeśli zaś chodzi o PORUSZANĄ TEMATYKĘ...

Tutaj też stawiam wyżej DEMME'A. JONATHAN sprawia wrażenie artysty, który niczego się nie boi.
To DEMME opowiada o:
- AIDS
- przesladowaniu homoseksualistów
- mordercy, który zabija i zjada ofiary, bo to lubi
- o rozpadzie rodziny w tle slubnej uroczystości
- o praniu mózgu
- o manipulacjach kampanią wyborczą i manipulacji samymi kandydatami
- o hipokryzji młodego yuppie w zderzeniu ze światem zepsucia i przemocy (Dzika namiętność)


Tymczasem tematy RIDLEYA SCOTTA to tematy niezwykle filmowe, o wielkich ludziach, większych niż zycie, ale przez to SCOTT ucieka od życia, od ludzi, od prawdy (wyjątkiem jest tu THELMA I LOUISE)

On opowiada
- o absurdalnym pojedynku dwóch żołnierzy epoki Napoleona
- o pojedynku z potworem w kosmosie
- o pojedynku człowieka z maszyną
- o pojedynku herosa z demonem w świecie baśni
- o dzielnym policjancie
- o Krzysztofie Kolumbie
- o kobiecie w wojsku
- o dzielnym gladiatorze, który sprzeciwił się cezarowi
- o maklerze, który przenosi się do winiarni
- o naciągaczu, który zostaje sprzedawcą dywanów
- o pierwszym czarnym amerykańskim gangsterze, handlarzu narkotyków
itd.

Czy to są tematy ambitniejsze od tematów DEMME'A?

Oczywiście obaj panowie maja inny temperament i zainteresowania. DEMME jednak mi wydaje się ambitniejszy. Mocno trzyma się ziemi (czego dowiódł ostatnio brawurowym "RACHEL WYCHODZI ZA MĄŻ")

AutorAutor

Scott nie nakręcił porządnego filmu od czasów Gladiatora

AutorAutor

Napiszę to co inni już wcześniej że jesteś całkowicie zapatrzony w Demme'a i przez to tracisz obiektywność. Choćby sprowadzając Łowcę androidów do pojedynku człowieka z robotem.
Komentarz o twórcy Milczenia owiec napisałem juz jakiś czas temu i jest dla mnie rezyserem 2 filmow
- Milczenia owiec: wybitne w pełni zasłużone Oscary i jeden z moich ulubionych filmów
- Filadelfia: dobry, ważny film ale nie wybitny (chyba ze pod względem aktorskim)

Zaś Scottowi można zarzucić wiele od wywiadów w których potrafi powiedzieć dziennikarzowi spierdalaj albo na pytanie skąd pan czerpie energię twórczą? - z wódki, a tak an powaznie ? - to było na poważenie :) po to że potrafi nakręcić sporą kaszankę jednak nikt nie może mu odmówić wpływu jaki wywarł na kino:
- to on 2 razy popchnął filmowe sci-fiction do przodu
- odświeżył formułę kina drogi oraz miecza i sandałów
- stworzył wizerunki kobiet które na stałe wpisały się w historię kina
- pokazał nowe spojrzenie an kino wojenne inne od Malicka i Spielberga
- nakręcił wiele filmów jednak część z nich przeszła po prostu do historii kina, przetrwały próbę czasu takiego Łowcę czy Obcego dalej się ogląda z otwartą japą. A klimat panujący w Pojedynku jest wręcz nie do przebicia z resztą Scott jest mistrzem tworzenia nastroju w filmie.

A co do zarzutu że Anglik chwyta się tematów nazwijmy pospolitych i takich które mają trafic do szerokiej publiki to Scott w jednym z wywiadów powiedział że czasem ma ochotę nakręcic film o szydełkowaniu jednak szybko to porzuca bo uważa że filmy są po to żeby je oglądać bo co t za film który zostanie zobaczony przez wybraną grupkę osób - i ja takie myślenie kupuje. A Rid artystą bywa tylko tyle i aż tyle :) Pozdro

Kilinski

Jak uważasz.

Moim zdaniem artysty z takim talentem jak Ridley nie może tłumaczyć fakt, że:

"filmy są po to, żeby je oglądać, bo co to za film, który zostanie zobaczony przez wybraną grupkę osób".

To oczywiste, ale SCOTT ma bardzo silną pozycję w Hollywood i nie musi się o nic martwić. Po prostu stać go na to, by ryzykować, ale się boi i tyle.
Boi się od dawna...

Jeśli nie podoba ci się przykład DEMME'a to podam inny.

STEVEN SPIELBERG
- reżyser do dziś odnoszący sukcesy (w odróżnieniu od DEMME'A i SCOTTA którzy raz na wozie raz pod wozem)

Zdumiewające jest to, że SPIELBERG wyszedł z kina rozrywkowego, a dziś jest pełnoprawnym artystą. Stało się tak ponieważ był zawzięty w udowodnieniu światu, że nie jest rzemieślnikiem, ale artystą i udało się.

Zasłużył na to filmami:

"KOLOR PURPURY"
"IMPERIUM SŁOŃCA"
"LISTA SCHINDLERA"
"AMISTAD"
"SZEREGOWIEC RYAN"
"A.I."
"RAPORT MNIEJSZOŚCI"
"TERMINAL"
"ZŁAP MNIE, JEŚLI POTRAFISZ"
"WOJNA ŚWIATÓW"
"MONACHIUM"

Tu już nie chodzi o ryzyko finansowe, bo obaj S i S mają pieniędzy jak lodu.
Tu chodzi o kwestię ambicji, której SCOTT już dawno się wyzbył, a Spielberg się nauczył.

Inny reżyser,
PETER WEIR
też dowiódł, że wcale nie trzeba schlebiać widowni, by odnieść sukces.
Pozostając sobą, można mówić do wszystkich.
Mówiąc swoim głosem.

Wymienię tu:
"PAN I WŁADCA"
"TRUMAN SHOW"
"BEZ LĘKU"
"ZIELONA KARTA"
"STOWARZYSZENIE UMARŁYCH POETÓW"...

WEIR porusza trudne, nielotne tematy, a jednak publiczność mu ufa.


WEIR nie bałby się zrobić filmu o szydełkowaniu. I jeszcze by dotarł do publiczności. Tym bardziej Spielberg.
A DEMME miałby to w nosie.

Po tym mierzyć należy prawdziwego artystę. Po odwadze i bezkompromisowej walce o swój głos.

DEMME swą walkę wciąż toczy. Nie wiadomo, czy wygra, ale walczy.

RIDLEY już dawno odpuścił, choć wciąż ma niewątpliwy talent.


Jak już mówiłem: STAWIAM NA DEMME'A!

AutorAutor

Jak dla mnie z tej reżyserskiej grupki "artystą i świetnym rzemieślnikiem na raz" był i jest na pewno Weir(dodałbym do twojego wyboru "Piknik pod Wiszącą Skałą").
Spielberg bywał artystą i to często(ale z twojego wyboru udowadniajacego tą tezę na pewno wyrzuciłbym raczej "Terminal" i "Wojnę światów":) ale oczywiście, poza tym, jest niezaprzeczalnym reformatorem kina rozrywkowego.

To samo Ridley. Faktem faktem, że ten ostatni jakiś czas temu trochę odpuścił i kręci bardziej pod publikę, ale w tę samą tendencję wpada Spilbuś produkując kinowe hity z Shia Laboufem i robiąc łągodne komedyjki ala "Terminal", wielkie widowiska ala "Wojna światów" czy odcinając kupon od serii robiąc czwartego Indianę(swoją drogą najgorszy film w jego filmografii).

No, ale ci obaj panowie, jak dla mnie, osiągnęli już to co mieli osiągnąć i gdyby na dniach odeszli(broń, Panie Boże) to muszę przyznać, że jeżeli, nawet, w ostatnich latach odpuścili, to swoje mają już odpracowane i za te więcej niż kilka kapitalnych pozycji z portfolio zostaną na długo zapamiętani i wielbieni.

Demme może sobie jescze walczyć, ale, jak dla mnie, to on zrobił tylko jeden film formatu najlepszych filmów porównywanej tutaj trójki;
a więc, i Weir i Scott i Spielberg(choć dwaj ostatni momentami w gorszej formie) biją Demme'a na głowę. Tyle ode mnie w temacie.

Krolik_Pudding

Sądzę, że JONATHAN DEMME jeszcze pokaże kły.

Właściwie zrobił to już w zeszłym roku,
filmem "RACHEL WYCHODZI ZA MĄŻ"
tylko, że nikt go nie widział...

W Polsce nie był nawet w kinach, co jest żenujące, ale co zrobić.

DEMME sobie poradzi.

Pytanie tylko, czy widzowie będą mieli szansę zobaczyć jego kolejne obrazy.

MarekAntonivsz

http://theplaylist.net/remember-late-jonathan-demme-great-video-essay-use-close- 20170426/

kondi143

http://theplaylist.net/remember-late-jonathan-demme-great-video-essay-use-close- 20170426/

AutorAutor

Prawde mowiac chyba po raz pierwszy slysze to nazwisko, Demme, mimo ze pare jego filmow widzialem jak sie okazuje... (z wymienionych Filadelfie i Milczenie Owiec. Trudno mi oceniac jakim jest rezyserem ale te dwa ww filmy sa niezłe (z tym ze Milczenie mi sie bardziej podobalo od Filadelfii)

Poza tym:

Cytuje "ale także tak nędzne filmy jak:
"POJEDYNEK"
"HELIKOPTER W OGNIU""
Co do tych 2 filmow sie nie zgadzam, sa bardzo dobre (mimo masakrycznej gloryfikacji w Black Hawku), trzeba bylo dopisac "moim zdaniem"... pseudokrytyk.
Sztorm i Hannibal tez nie są najgorsze... Ale nie trzymaja poziomu mistrzowskiego wiec musialy zostac wrzucone do wora "klęski".

Poza tym od kiedy Czarny Deszcz jest niedocenionym filmem?

Sam jestes nedzny, ja rozumiem ze mozna sie nie znac na kinie ale najlepiej wpisywac przed takimi bzdurami IMHO zeby ktos sie nie nabrał... Zdechnij

TheJ4ck4L

Już sam fakt, że nigdy nie słyszałaś/słyszałeś o JONATHANIE DEMMIE i nie widziałeś jego pozostałych filmów nie za dobrze o tobie świadczy.

Reszta niech będzie milczeniem.

AutorAutor

Ja stawiam na DEMME'A.

AutorAutor

Wybacz, nie jestem tak wykwintnym kinomanem jak Ty.
Co do oglądniecia pozostalych filmów Demme'a to sorry ale jakoś nie narzekam na brak czasu.
Wszystkich filmów Scotta tez nie widziałem

TheJ4ck4L

Nie wiesz, co tracisz.

AutorAutor

Gdybym miał opłakiwać każdy dobry film ktorego nie obejrzałem/prawdopodobnie nie obejrze, to miałbym baaaardzo gleboką depresje.
Zobaczymy

AutorAutor

Jakby tego było mało, RIDLEY ma ponoć nkręcić prequel "OBCEGO".
Jeśli tak się stanie, SCOTT ostatecznie dowiedzie, że jest konformistą i koniunkturalistą, a tego z ambicjami nijak nie da się połączyć.

I jak tu go nazywać artystą.

Nie da rady.

JONATHAN DEMME na pewno nie zgodziłby się nakręcić prequela "MILCZENIA OWIEC".

Nie wolno handlować własną legendą, sprzedawać jej.

Artysta to nie handlarz.

Pytanie, czy RIDLEY jest artystą i czy był nim kiedykolwiek?

bo twórczość JONATHANA DEMME'A nie pozostawia wątpliwości.
Ten reżyser nigdy nie gonił za poklaskiem. Robił swoje.


AutorAutor

zgaduje, że pewnie już ulepiłeś/aś sobie pomnik św. Demme'a, wielkiego artysty, męczenika showbusinessu?

Krolik_Pudding

"Pytanie, czy RIDLEY jest artystą i czy był nim kiedykolwiek?"

Hahahahahaha, no jasne. "Łowcę androidów" nakręcił święty Piotr.

La_Pier

A co jest takiego unikalnego w "ŁOWCY ANDROIDÓW"?

- Harrison Ford jak Huphrey Bogart w "WIELKIM ŚNIE", "KEY LARGO"...

- scenografia jak z "METROPOLIS" Langa

Czy może po prostu to, że nawet SCOTT nie może zdecydować się co do ostatecznego kształtu tego niewątpliwie kultowego filmu?

Sam już się pogubiłem ile było wersji:

- wersja producencka
- wersja reżyserska
- ostateczna wersja reżyserska
- definitywna wersja ostateczna
- definitywnie ostateczna wersja reżyserska


Nie widzę w tym walki o własne piętno autorski, o własną wizję.
Dostrzegam za to niezdecydowanie
i zabawę klockami lego.
Co oczywiste - Za każdym razem wyjdzie co innego.

To też cecha filmów SCOTTA - co rusz wychodza kolejne wersje reżyserskie, bardziej autorskie filmów
"OBCY"
"KRÓLESTWO NIEBIESKIE"
"HELIKOPTER W OGNIU"

Moim zdaniem odnosi to odwrotny efekt od zamierzonego.

RIDLEY nie walczy o tożsamość (bo i z kim?), tylko się ośmiesza.

I tyle.

Nie słyszałem o wersjach reżyserskich filmów;
FORMANA,
SPIELBERGA,
WEIRA,
PARKERA,
NICHOLSA,
LUMETA,
czy SCORSESE

Czy to oznacza, że są mniej autorscy, niż wiecznie niezadowolony RIDLEY?

Nie słyszałem też o reżyserskich wersjach filmów JONATHANA DEMME'A

"MILCZENIA OWIEC"
"FILADELFII"
"RACHEL WYCHODZI ZA MĄŻ"
"KANDYDATA"
"MELVINA I HOWARDA"
"POŚLUBIONEJ MAFII"
czy
"DZIKIEJ NAMIĘTNOŚCI"

Dziwne prawda?

AutorAutor

Ridley robi filmy o dużo większych budżetach niż Demme, stąd ma na karku wytwórnie, które nierzadko "naciskają" na pewne rzeczy - a 3 wspomniane przez ciebie na nowo montowane filmy Ridleya do wysokobudżetowych z pewnością należą(np: w pierwszej wersji Blade Runnera wymuszono śmieszny i sztuczny happy end z którym walczył i Ridley i nawet Ford - czy Demme nie pozbyłby się czegoś takiego w nowej wersji montażowej jeżeli zostałby zmuszony do takiego zakończenia?).
Oczywiście, ze wspomnianym Łowcą Androidów sprawa faktycznie robi się zabawna, bo tych wersji trochę się porobiło, ale jak dla mnie jeżeli Ridley ma wewnętrzną potrzebę montowania filmu na nowo w celu wyczyszczenia niechcianych odgórnych zabiegów i zrobienia go bardziej autorskim, to może sobie to robić, nie przeszkadza mi to.

Za to na miejscu takiego Demme'a przemontowałbym taką Filadelfię, bo dośc mocno już trąci myszką:)

"A co jest takiego unikalnego w "ŁOWCY ANDROIDÓW"?"

-analogicznie można spytać co takiego unikalnego jest w filmach Demme'a którymi się tak niezdrowo podniecasz?

-chociażby Milczenie owiec?

co to takiego? - nie pierwsza adaptacja dobrej książki, z dobrą obsadą, kolejny seryjny zabójca, kolejna mroczna sprawa, kolejny dobry bohater na tropie tego złego - phi...też mi nic nowego...:)

Krolik_Pudding

"Nie widzę w tym walki o własne piętno autorski, o własną wizję"

I dlatego powinieneś obejrzeć ten dokument:
http://www.filmweb.pl/f462784/Niebezpieczne+dni+Tworz%C4%85c+%22%C5%81owc%C4%99+ android%C3%B3w%22,2007

Scott zawsze walczył o swoją wizję filmu, o samego siebie jako artystę wielkiego formatu!

Natomiast jeżeli chodzi o Demme'a - to cienias, nie ma co się oszukiwać, raptem jeden film mu wyszedł. Ridley'owi jednak udały się dwa filmy i dlatego jest zdecydowanie twórcą odważniejszym i lepszym pod każdym względem. Demme nie wywarł aż tak ogromnego wpływu na kino jak Scott.

La_Pier

Jak uważasz.

Chociaż sztuka to nie kwestia statystyki, ale...
"Ridleyowi jednak udały się dwa filmy" - nie wiem, o które ci chodzi, ale biorąc pod uwagę ilość zrobionych przez Ridleya filmów, wygląda to raczej kompromitująco.

DEMME jest przynajmniej ostrożny.

I zrobił więcej niż jeden rewolucyjny film.
Wystarczy spojrzeć w jak twórczy, wirtuozerski zarazem sposób przekształca, zmienia gatunki, konwencje, tematy, tonacje.


"DZIKA NAMIETNOŚĆ" jest właśnie dlatego rewlucyjna, że choć zaczyna się jak wesoła komedia romantyczno-erotyczna, to z czasem zmienia się wręcz w thriller, kryminał, a nawet noir. Bodaj nikt wczesniej nie ośmielił się dokonać takiej zmiany tonacji, gatunku filmu i to bez zgrzytu. Scenariusz filmu dziś jest legendą. A to, że mało kto ten film widział, to zupełnie inna historia.


"POŚLUBIONA MAFII" - to już nie tylko zabawa z konwencją gatunku, bo jest tu i komedia i kryminał. Ale także rewolucyjna zabawa z kinem jako takim. DEMME nieustannie stosuje zabiegi DEZILUZJI, przypominając , że to tylko kino, a mimo to film wciąga w zabawę. Kolejne niedocenione dzieło kpiące ze schematyzmu kina gatunkowego i Hollywood w ogóle.


"MILCZENIE OWIEC" - m.in. dlatego było rewolucyjne, bo po raz pierwszy na ekranie obserwujemy na ekranie śledztwo, w ktorym śledczy odgrywa niewielką rolę. Akcja rozgrywa się w klatce/więzieniu. CLARICE STARLING nie jest superdetektywem. Jest wręcz krucha, słaba, ale niezwykle inteligentna. Z kolei Lecter jest fascynujący nie dlatego, że jest zły i zjada swe ofiary (choć czegoś takiego rzeczywiście wcześniej nie było). Ale dlatego, że w czynieniu zła nie ma żadnej motywacji. Nie działa nim żaden motyw, urażona duma, krzywda z dzieciństwa. Nie. Jest po prostu zły. To było novum. Zderzenie osoby nieprawdopobnie czystej z wcieleniem czystego zła. A konfrontacja wcale nie przynosi rozstrzygnięcia. Siły te tak jak bohaterowie nie zwalczają się - funkcjonują obok siebie. Niemalże zgodnie. Jakaż piękna metafora świata - nieprawdaż?


"FILADELFIA" - film wypowiadający się zarówno w imieniu chorych na AIDS jak i homoseksualistów. To wymaga odwagi. Nie tylko artystycznej, ale i cywilnej. Aby nie skrzywdzić żadnej ze stron (także oskarżycieli). DEMME'owi się to udaje. No i przekroczył temat tabu, którego nawet kino europejskie się lękało. Jeśli to nie jest przekraczanie barier, to nie wiem jaki film nim jest. O obrazku kondycji współczesnej Ameryki nawet nie będę wspominał.


"KANDYDAT" - druzgocący obraz nie tyle wojny, bo to, że wojna niesie cierpienie jest oczywiste. Druzgocący obraz reperkusji. Także permanentnej inwigilacji własnego społeczeństwa i wykorzystywania narzędzi demokracji (wolne wybory) do sterowania własnym społeczeństwem. Film wstrząsający, bo przekonujący. A przecież to remake, czyli film bez szans na powiedzenie czegoś odkrywczwego. DEMME potrafił być twórczy nawet na tym polu.


"RACHEL WYCHODZI ZA MĄŻ" - brawurowa, zaskakująco świeża, przekonująca psychodrama rodzinna. DEMME w kameralnym otoczeniu potrafił wniknąć do wnętrza struktury rodzinnej, zbadać ją, wysondować problem, ujawnić, ale nie uleczyć. Nie jest cudotwórcą, nie idzie na łartwiznę. Nie pozwala sobie na łatwy happy-end. Pozostawia widza w zawieszeniu, bo sam nie zna odpowiedzi, a życie nie trwa 90-120 minut. A to znowu wymaga odwagi.


Kiedy Ridley ostatnio wykorzystywał materię filmową, by siłować się z takimi problemami?

Kiedy ostatnio zadawał sobie pytania, na które chciał otrzymać odpowiedzi?

Bo to właśnie wymaga wysiłku. Intelektualnego przede wszystkim.

Człowiek z takim talentem i takimi możliwościami jak SCOTT kręci widowiskowe komiksy, filmy akcji, fabułki jakieś o żyćku itd.

DEMME jest dziś w podziemiu, ale jest sobą. Walczy.

(także jako producent pozostaje ambitny - wyprodukował "ADAPTACJĘ" Spike'a Jonze'a).

AutorAutor

I o czym tu pisać z człowiekiem, który twierdzi, że Tom Cruise miał więcej znakomitych ról od Seana Penna, Daniela Day-Lewisa i Ralpha Fiennes'a...

AutorAutor

Demme to, Demme tamto kreujesz go wręcz na Boga reżyserii - czy on ma wg ciebie jakikolwiek słaby punkt?

Krolik_Pudding

"PRAWDZIWE OBLICZE CHARLIEGO" Demme'a

marny, kompletnie niepotrzebny remake "SZARADY" Stanleya Donena.

Fajnie obsadzony (THANDIE NEWTON zamiast AUDREY HEPBURN trafiona w dziesiątkę, plus MARK WAHLBERG, TIM ROBBINS).

Film pozbawiony polotu, lekkości, wigoru, zwyczajnie bez pomysłu i poczucia humoru pierwowzoru.

Niewypał, po prostu niewypał.

AutorAutor

Tymczasem SCOTT wciąż kręci jak opętany.

Ciekawe jaki będzie ten nowy "ROBIN HOOD"? Zwiastun prezentuje kino surowe,wojenne.

A tu już kolejne tytuły w kolejce.

Cały Ridley. Nie może się zatrzymać...

AutorAutor

Wiadomo jaki będzie "Robin Hood" - nijaki. Ale też da się zauważyć, że w każdej z dekad, Ridley ma minimum 1 bardzo dobry film, wyróżniający się spośród innych jego filmów.

"Cały Ridley. Nie może się zatrzymać..."

Owszem, ale robi to, co naprawdę kocha.

La_Pier

Fakt. Tego nie sposób mu odmówić. Kocha robić filmy.
Tylko na Boga dlaczego kupczy własną legendą, rozmienia ją na drobne
- tak, stało się.
Zrealizuje prequel "OBCEGO".
Po co?

Dla pieniędzy?

Chyba je ma.

AutorAutor

Tu się zgadzam, nie wiem po co Scott zabiera się za prequel "Obcego", w dodatku w 3D. Czyżby chciał doszczętnie zniszczyć legendę? Jak ma ochotę na powrót do sci-fi, niech lepiej weźmie się za zupełnie świeży pomysł. Ponoć miał przenieść na ekran "Wieczną wojnę", ale sprawa jakby ucichła.

TheJ4ck4L

http://theplaylist.net/remember-late-jonathan-demme-great-video-essay-use-close- 20170426/

AutorAutor

Przesadzony hymn pochwalny dla Demme'ego. Domyslam się, że po to by rozpalic dyskusję.
Ridley Scott jest utalentowanym rezyserem. Pięknie komponuje swoje filmy. W „Hannibalu” (wcale nie nędznym) doskonale widac jak starannie i przemyślnie potrafi tkać "tę" materię. U Demmy'ego tego nie widzę.
Wizualna uczta rzadko kiedy jednak jest w stanie pokonać mielizny scenariusza.

Jest też jeszcze w tym niełatwym zawodzie kwestia odwagi. Scott jest równoczesnie producentem, mógłby być odważniejszy...

agur

Coś w tym jest.
Z drugiej strony, czy produkowanie własnego filmu nie daje większej swobody?
Tak chyba być powinno.

Ostatnio obejrzałem nieznany zupełnie film Demme'a.
Film ostry, bezkompromisowy i ... kosztowny.

Film "POKOCHAĆ"
z THANDIE NEWTON, DANNY GLOVEREM, OPRAH WINFREY i KIMBERLY ELISE.

Film okazał się spektakularną klapą, po której Demme zamilkł na długo.
Szkoda bo film zasługuje na uwagę. To połączenie melodramatu i ... horroru.
Zresztą sami zobaczcie:

http://www.youtube.com/watch?v=h7sIkj4nuh8

Polecam.

Wgniata w fotel. Przeraża.

AutorAutor

O, miło przeczytać, że ktoś uważa "Hannibala" za wcale nie taki zły film. Scott rzeczywiście często jest producentem swoich filmów, ale nie widać u niego tej swobody i odwagi (nie licząc "Hannibala").

La_Pier

ALe, prawde mówiąc, ja i w "Hannibalu" nie dostrzegam odwagi. Owszem, Scott poleciał po bandzie w dosłownosci co do scen drastycznych- tzn w miare wiernie poszedł z tym za Harrisem. Ale to nie ten rodzaj odwagi chce widzieć u rezysera. Raczej uwazam, ze zdecydowano się w ten sposób zadowolić jak najszersze spectrum odbiorców. Widz dostał wszystko razem wymieszane. I specyficzną opowieść o miłosci i krwawą jatkę. Zrozumiałe, że przy tak wysokobudzetowej produkcji ostroznie kalkuluje się wszystkie wybory. Ale na cos trzeba było postawić.

A w „Hannibalu” zostało, imo, zarysowanych kilka potęznych tematów,które zdecydowanie podjete – gdyby nie ta merkantylna ostrozność - mogłyby mocno ując w ryzy cały film i przydać mu autentycznej wagi.
Np.:
Temat opozycji jakiegos perwesyjnego przyciagania między pieknem kultury a odrazająca zbrodnią. Porządkiem a chaosem. Budowaniem a niszczeniem. Dobrem a złem. Czy ta fascynacja nie jest jakos immanentnie wpisana w historię ludzkości? Czy nie skupia się w postaci Lectera. Można było w tym filmie o tym opowiedzieć, bez slizagania sie po powierzchni. Sposród niewykorzystanych ujęć jest i takie: podczas gdy trup Pazziego zwisa z balkonu Palazzo Vecchio następuje „przebitka” na kamienne grozne twarze stojacych na placu bogów- rzezb wykutych w marmurze dłutem renesansowego mistrza. Scott zrezygnował z umieszczenia tych ujeć. (Podoby "myk" wykorzystał w "Gladiatorze" w scenie uduszenia cesarza Marka Aureliusza)

Gdzies na marginesie pojawia się też watek religijny. W rozmowie Vergera ze Starling. O Bogu i wybaczaniu. Nie jestem specem od doktryny protestanckiej czy katolickiej- jednak rysował się tu jakis temat który można by pociągnąć dalej. Czy Starling byłaby inna gdyby nie wychowanie „w duchu protestanckim”. Mniej wytrwała w swoich obsesjach, bardziej wyrozumiała dla siebie? Chmmm?
Filozoficzny rdzeń dla tego filmu został więc w sumie odrzucony, w kazdym razie jest mało dostrzegalny. A byłoby to bardzo ciekawe, zwłaszcza pokazane w jakimś onirycznym stylu, do którego Scott ma, wydaje mi sie, predyspozycje;)...
Tak, są rzeczy, które sprawiaja, że nie mam odwagi dyskwalifikować Scotta jako b. dobrego rezysera, no i dyskwalifikować tego filmu. Mianowicie sposób w jaki "niesiony" jest przez film temat kluczowy, wyrażony w scenie recytacji przez Lectera wiersza Dantego - "zjadła płonące serce z jego dłoni". W każdej niemal scenie ze Starling, czy Lecterem widać gdzies katem oka wirujące rytmicznie skrzydła wentylatorów sufitowych. Niby po co Scott włacza to do kadru? Dlatego, że ten rytm przypomina rytm serca. Jak serce przyspiesza i zwalnia. Ten rytm towarzyszy nam przez cały film. Scenie finałowej pojawia sie zegar z wahadłem. Btw. Jest jeszcze wiele takich mało dostrzegalnych zabiegów, "klamer"- bardzo interesujących formalnie.

Reasumując. Zeby spokojne i w miare obiektywne ocenić "Hannibala", nie mozna, po pierwsze, patrzeć nań jako na scisłą kontynuacje „Milczenia owiec”. To rzecz zupełnie osobna, o czym innym, i zrobiona w innej konwencji. Ma słabe noty, bo ludzie przyzwyczajeni do konkretu oczekiwali czego innego.




agur

Niestety "Hannibala" nie oglądałem od kilku lat i dlatego nie włączę się do szerszej dyskusji o filmie. Niewątpliwie nie da się ukryć, że Scott przemycił do tego filmu pewne psychologiczne rozterki, tyle że, nie rozwinął ich należycie. Ale i tak, jego wersja "Hannibala" jest bardziej artystycznym filmem, niż gdyby za ten frapujący temat miał się wziąć inny reżyser.

Myślę także, że Rid mógł (i powinien!) pójść na całość, w sensie zakończenia tej opowieści. Bo przecież przez cały czas trwania filmu, reżyser wykłada nam rodzaj pewnej, perwersyjnej i niejednoznacznej fascynacji Lectera postacią Clarice. Ale nie zapominajmy, że to również działa w drugą stronę! Dlatego zakończenie w którym oni razem uciekają, byłoby zdecydowanie bardziej soczyste i adekwatne. Wręcz wyśmienicie pasowałoby do tej, intrygującej love story, bo chyba tak można powiedzieć. Oczywiście Scott musiałby w zadowalający sposób umotywować decyzję Clarice, która nagle chce spędzić resztę życia z "potworem". I to, o czym wspomniałeś - związek sztuki i zbrodni. Też dobry trop, szkoda, że Scott nie rozwinął go w większym stopniu.

Ale nie ma co narzekać. Scott zrobił film całkowicie inny od "Milczenia owiec" i chwała mu za to. Nie byłoby nic gorszego od powielania formy użytej przez Jonathana Demme. Podczas gdy większość widzów narzeka, ja mam radosny uśmiech na twarzy, bo Scott poszedł swoją własną drogą - która w tym przypadku - niesłychanie mi odpowiada.

La_Pier

"Nie byłoby nic gorszego od powielania formy użytej przez Jonathana Demme."
Zgadzam sie całkowicie. "Red Dragon" Ratnera na to przykładem - w zasadzie nie ma o czym mówić, mimo, że sprawnie zrealizowany.

La_Pier

Dodam teraz przemyslawszy twoja opinię o "Hannibalu", że Scott miał, wg mnie, dwie drogi, żeby zrobić z tego filmu coś niebanalnego.

Istotnie, mógł pojsc na calość i doprowadzić do zakonczenia perwersyjnego i niepedagogicznego, takiego jak proponuje Harris (btw. nie rozumiem zachwytów nad Harrisem jako pisarzem, co najwyzej jego ksiązki sa dobrym materiałem do scenariusza, i tyle), albo - i do tego osobiście sie przychylam, zakwestionować drugą czesc harrisowskiej opowiesci i nie wyprowadzać akcji z Florencji. Maksymalnie wykorzystac temat piękno sztuki- potworność zbrodni. Pozwoliłoby to zachować filmowi spójność. Zauwazmy, ze rudzielec Moore została wybrana do tej roli nie dlatego jedynie, ze jest dobrą aktorką, ale także ze względu na swoją urodę przypominającą tę z obrazu "Narodziny Wenus" Botticellego.

Zabrakło odwagi.

agur

http://theplaylist.net/remember-late-jonathan-demme-great-video-essay-use-close- 20170426/

AutorAutor

Stwierdzeniem, iż "1492" jest filmem nędznym troszkę mnie zadziwiłeś. Starszy kolega Ci o tym powiedział czy inny Turkiewicz dla którego "1492" to 'gniot na zamówienie'? Nagrodzony "BHD" również nędzny? "Black Rain" za to znakomity? Dziwne... Szczerze to nie wierzę, że to czytam...

Demme lepszy bo nakręcił połowę filmów mniej? Facet wzbił się na wyżyny "Milczeniem" które było jego najlepszym filmem a i tak nie ma porównania do średniego filmu Scotta...

Scott rzucił kilka kamieni milowych, Demme rzucił kamyczkiem... Scott raz na 10 lat atakuje nas filmem wybitnym i to w odmiennej dziedzinie/tematyce. Demme powyżej "Milczenia" już nie podskoczy...


fe7ch

Podskoczył.
"Rachel wychodzi za mąż".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones