Uwielbiam gościa za muzykę, ale filmy robi marne, a już zwłaszcza te ostatnie. "Dom 1000 Trupów", "Bękarty diabła" i "Halloween" mi się podobały, natomiast później to już tylko gorzej. Zdaje mi się, że jego podejście do filmów jest takie, że im więcej pożogi, krwi, flaków, seksu, itd., tym film lepszy. No ja takiego podejścia nie kupuję. Może i jest brutalnie, ale fabuły są płytkie i nijakie. Odnoszę też wrażenie, że swoją żonę wpycha do tych filmów trochę na siłę. Uważam tak od momentu, kiedy obejrzałem jego "Halloween II". No patent z duchem matki Michaela wydaje mi się mocno naciągany i zrobiony po to, by właśnie Sheri mogła zagrać.
Już od jakiegoś czasu mówię, że Rob Zombie powinien skupić się na muzyce, a filmy raczej zostawić w spokoju. Choć, szczerze się przyznam, "3 From Hell" obejrzę. Nie dlatego, że liczę na jakieś wielce ambitne i dobre kino, ale z czystej ciekawości. Po zakończeniu "Bękartów diabła" ciekawi mnie jak rozwiązał wątek tej potrzaskanej rodzinki.