Reżyser nadmiaru. Przesytu.
np.
WIKING- "Żyję, by umrzeć" - dobrze powiedziane! Szkoda, że... tyle to trwa:-)
Każdy kadr, każda scena emanuje mocą, zatem naprawdę te wszystkie gusła, śpiewy, tańce, folklor to... zbytek. Niepotrzebny zbytek.
Reżyser ów zawsze raczy widzów takimi scenami, by swoje dzieło uwznioślić. Boi się może, że widz nie dostrzeże jego aspiracji, krzyczy do nas: JESTEM ARTYSTĄ. Nie trzeba. Opowiedz nam historię. Zrób to sprawnie, a nawet porywająco, koniecznie porywająco, a niuanse umieść w tle, uważny widz je dostrzeże. W innym wypadku film traci energię, a widz zainteresowanie. Szkoda całego wysiłku ekipy i aktorów.
Ofiarą takich zachowań padły ostatnio "Psie pazury", "Batman" czy "Blondynka" - naprawdę niepotrzebnie.
Let's go dancing!
https://www.youtube.com/watch?v=buCLP610jeg
Tak, pod warunkiem, że długość ta podyktowana jest chęcią rozbudowania, pogłębienia treści komunikatu, a nie dla pustego popisu formalnego. Wówczas to tylko... frędzle.
https://www.youtube.com/watch?v=4LrRgHyo7ZU