Robert FrankI

10
2 oceny występów osoby
powrót do forum osoby Robert Frank

Jego zdjęcia są kamieniem milowym w recepcji obrazu Ameryki. Owocem wyprawy za ocean (1955-57) był album "Amerykanie", zaledwie 83 zdjęcia, które na nowo odkryły USA...
(więcej, patrz: B. von Brauchitsch, Mała historia fotografii, Warszawa 2004, s. 191)

hauser

Często mi zarzucano, ze zniekształcam naturę przedmiotu, by doprowadzić do jego współbrzmienia z moim własnym stanowiskiem. W pierwszym rzędzie zdaję sobie sprawę, że fotograf nie może obserwować życia z obojętnością. Każdy ogląd jest po części oglądem krytycznym, lecz krytyka może również wynikać z miłości. Ważne, by widzieć to, co dla innych pozostaje ukryte. Poza tym fotografia zawsze będzie mimowolna opowieścią autora o sobie samym.
(Robert Frank)

hauser

Robert Frank - zdjęcia (wybór):

http://weblogs.clarin.com/itinerarte/archives/h2_1992.5162.3.jpg
http://www.artthrob.co.za/01june/images/rodero01a.jpg
http://shs.westport.k12.ct.us/jwb/Collab/CivRts/baby.gif
http://w3art.es/weblog_archivos/meandmybrother.jpg
http://web.ncf.ca/ek867/frank.parade.hoboken.jpg

hauser


Robert Frank, szwajcarski emigrant, odegrał ważną role w ustanowieniu stylu stosowanego fotografii przez następne pokolenia.(...) Jako outsider mógł ironicznie i z dystansem portretować uznane narodowe instytucje i sposoby spędzania wolnego czasu. Natomiast jego wrażliwe oko przetworzyło sytuacje i zdarzenia w metaforę nienaturalności i konsumpcyjnego podejścia do życia amerykańskiego społeczeństwa po II wojnie światowej...

więcej:
Naomi Rosenblum. Historia fotografii światowej, Bielsko-Biała 2005

hauser


W swojej wydanej w 1972 roku autobiografii "The lines of my hand" Robert Frank stawia sobie pytanie o obraz. Wówczas już od ponad dziesięciu lat nie pracował jako fotograf, ale jako filmowiec. W zakończeniu książki przyznaje, ze nie chciał już dłużej pozostawać bezczynnym statystą przy wyzwalaczu, ale zapragnął aktywnie wkroczyć do obrazu, "który rozgrywa sie przed soczewką". Jednak okazało sie, ze praca reżysera filmowego nie była rozwiązaniem na dłuższą metę, a jedynie ucieczka w inne medium...

więcej: Hans Belting, Antropologia obrazu, Kraków 2007

hauser

Robert Frank: Magdalena Rittenhouse, Poemat wyssany z Ameryki, 14. 04. 2009

Pisarz i przyjaciel Jack Kerouac powiedział, że Frank zdołał uchwycić „to szalone uczucie w Ameryce – kiedy ulice rozgrzane są słońcem i słychać muzykę dochodzącą z grającej szafy albo z odbywającego się gdzieś w pobliżu pogrzebu”.

Wydany pół wieku temu album Roberta Franka „The Americans” – skromna rozmiarami książka zawierająca 83 czarno-białe zdjęcia – uważany jest za kamień milowy w historii fotografii. „Jestem outsiderem, który próbuje zajrzeć do środka i który próbuje powiedzieć coś prawdziwego” – pisał o swojej pracy Frank. „Ale być może nie ma niczego prawdziwego. Oprócz tego, co jest tam, daleko. I co nieustannie się zmienia”.

Żydowski imigrant ze Szwajcarii spędził rok, podróżując po kraju, który obrał za swą nową ojczyznę i który pokochał trudną miłością. Próbował zaglądać do środka – wielkich fabryk i niewielkich zakładów fryzjerskich, hoteli i domów. To, co zobaczył, dramatycznie różniło się od tego, co widzieli inni, współcześni fotograficy. I co chcieli zobaczyć bohaterowie jego zdjęć – Amerykanie żyjący w zimnowojennej epoce prezydenta Eisenhowera, wolni od wątpliwości, cieszący się swym prosperity, z optymizmem patrzący w przyszłość.

Na niechlujnych i chaotycznych często zdjęciach Franka pojawia się zupełnie inna Ameryka: przygnębiająca stacja benzynowa, położona na pustkowiu skrzynka na listy, seans filmowy dla widzów w samochodach, pisuary w męskiej łazience – jak twierdził Kerouac, najbardziej samotna fotografia, jaką kiedykolwiek zrobiono. Zamiast pełnych optymizmu ludzi, widać twarze i sylwetki, z których emanuje alienacja, strach, bezradność.

Opublikowany w 1959 r. przez Grove Press album (rok wcześniej w Paryżu wydał go przyjaciel Franka, Robert Delpire) przyjęto chłodno. W pierwszym roku sprzedano zaledwie 600 egzemplarzy, a Frank był oskarżany o antyamerykanizm. Musiała minąć dekada – pełne tumultu i przewartościowań lata 60. – zanim Ameryka stała się gotowa na konfrontację z tym portretem. Dziś, w waszyngtońskiej Galerii Narodowej, która upamiętnia rocznicę publikacji albumu starannie przygotowaną wystawą, nawet w dzień powszedni panuje tłok. Przed mieszczącym 500 osób audytorium, w którym ma pojawić się Frank – to rzadka okazja, bo 85-letni już dziś fotograf nie udziela wywiadów i jak ognia unika publicznych wystąpień – kolejka ustawia się na trzy godziny przed zaplanowanym spotkaniem. Studenci i emeryci, starsze panie w nienagannych makijażach i młodzieńcy w wystrzępionych dżinsach. Dlaczego tu przyszli? Dlaczego tak intrygują ich zdjęcia zrobione pół wieku temu...?

więcej:

http://tygodnik.onet.pl/37,0,25252,poemat_wyssany_zameryki,artykul.html

hauser

Colin Westerbeck, W mieście i na prowincji. Fotografia amerykańska po drugiej wojnie światowej, w: Miasto w sztuce - sztuka miasta, red. Ewa Rewers, Kraków 2010, s. 491-514

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones