Robert WiseI

Robert Earl Wise

7,6
682 oceny pracy reżysera
powrót do forum osoby Robert Wise

Facet, który przysłużył się dla kina w stopniu nie mniejszym niż np. Welles, Hawks, czy Wyler, a dość dziś zapomniany, niestety. Użyłem sformułowań "instytucja" i "orkiestra" nieprzypadkowo - Wise był bowiem niesłychanie wszechstronny i uzdolniony w wielu dziedzinach. Zaczynał jako członek ekipy dźwiękowej przy takich produkcjach jak Wesoła Rozwódka, Top Hat czy Informator (Johna Forda, warto zaznaczyć), by potem stać sie uznanym montażystą, w którym to zawodzie zasłynął jako człowiek, który poskładał do kupy "Obywatela Kane'a". Następnie, od roli drugiego reżysera Welles'owskiej "Wspaniałości Ambersonów" stał sie uznanym twórcą filmowym.

Jego pierwsze samodzielne dzieła - "Klątwa Ludzi-Kotów" i "Porywacz ciał" (ostatni raz na ekranie spotkali się tu Boris Karloff i Bela Lugosi, przy czym trzeba zaznaczyć, że ten pierwszy zagrał tu swoją najlepszą rolę) stanowią absolutny kanon horrorów (Wise wróci w wielkim stylu do tego gatunku w powstałym w 1963r. "Nawiedzonym domu"). Z filmów nakręconych w tym okresie nadmienię jeszcze doskonały film-noir "Born to kill", jeden z klasyków gatunku oraz "Set-up", którym powinno zainteresować się szczególnie miłośnicy kina Tarantino - prawdopodobnie stąd wzięła się inspiracja dla postaci Butcha (inne źródła mówią o filmie "Body and Soul" z Johnem Garfieldem).

Potem przyszedł czas na przełom - osławiony film fantastyczno-naukowy z pokojowym przesłaniem "Dzień, w którym stanęła Ziemia", który przez lata inspirował kolejne pokolenia twórców, choćby Spielberga, który nakręcił swoje "Bliskie spotkania trzeciego stopnia" w znacznym stopniu wzorując się na rozwiązaniach Wise'a czy Tima Burtona, który stworzył pastisz na temat tego typu kina "Marsjanie Atakują". Można dodać, że film Wise'a zdobył specjalne wyróżnienie Międzynarodowego Stowarzyszenia Dziennikarzy jako dzieło niosące humanitarny przekaz.

Po kilku przeciętnych dziełach, jak np. "Three Secrets" (nie widziałem, ale ponoć nic więcej ponad kalkę "Listów do trzech żon" Josepha Mankiewicza, twórcy "Wszystko o Ewie") Wise kręci wojenne "Szczury Pustyni" z R. Burtonem, film w niektórych kręgach kultowy, a w 1956 powstaje "Między linami ringu", w którym to pierwszy raz mogliśmy podziwiać wielkiego aktora Paula Newmana (notabene, to właśnie Wise, odkrywca Paula odebrał jego Oscara w 1987r) oraz Steve'a MacQueena w niewielkiej rólce. Film przez kilkadziesiąt lat pozostawał niedoścignionym wzorem kina bokserskiego, lecz detronizacja nadeszła wraz z rokiem 1976 i "Rockym" a następnie "Wściekłym Bykiem" z 1980, co nie zmienia faktu że film Wise nadal jest klasykiem i wyznacznikiem jakości w tego typu filmach. Koniec lat 50' przynosi pierwszą nominację do Oscara w kategorii reżyserskiej - za film "I want to live". (filmu nie widziałem, wiec się nie wypowiadam na jego temat).

Lata 60 to prawdziwe pasmo sukcesów dla reżysera. Pierwszym z nich były dwie statuetki - za najlepszą reżyserię (dzielona z choreografem Jeromem Robbinsem - precedens przez ponad 40 lat, aż do niedawnego zwycięstwa braci Coen) i film za kultowy musical "West Side Story", swobodną adaptację sztuki Szekspira "Romeo i Julia", której akcję przeniesiono w środowisko ówczesnego Nowego Jorku. Film zdobył łącznie 10 oscarów i jest w tej kategorii niezwyciężony do dziś - żaden musical tego nie powtórzył. Odnotowania wymaga fakt, że do jednej z ról Wise planował zatrudnić samego Elvisa Presleya. 1966 to kolejny wielki rok reżysera - kolejne dwie statuetki za "Dźwięki muzyki", również musical, który niedawno przypomniała nam stacja Ale Kino - warto wytropić i obejrzeć dla wspaniałych widoków austriackich gór i kreacji Julie Andrews. Lata 60 przyniosły jeszcze dwa artystyczne sukcesy - "Ziarnka Piasku" z nominowaną do Oscara rolą Steve Macqueena i "Gwiazda!" Z Julie Andrews i Richardem Crenną.

Po wspanialej dekadzie przyszedł mały regres - lata 70' to w życiorysie Roberta Wise'a okres jednego wielkiego filmu, mianowicie "Tajemnicy Andromedy" w której wraca on do swojego zainteresowania zagrożeniem z kosmosu i w świetny, poważny sposób przedstawia hipotetyczną historię tajemniczego wirusa, który jest w stanie wyniszczyć życie na ziemi - wszystko skąpane w konwencji thrillera, który trzyma w napięciu do samego końca. Trzy lata po "Andromedzie" powstał jeszcze katastroficzny "Hidenburg", na który w chwili obecnej poluję.

Mimo że ostatnim filmem Wise'a był "Rooftops" z 1989, jednak jest to film praktycznie niedostępny, w dodatku mało popularny i z ocen wynika, że kiepski, więc za pożegnanie z kinem tegoż twórcy można uważać powstały w 1979 kinowy "Star Trek" - pierwszy z serii filmów powstałych na kanwie popularnego w latach 60' serialu. Jak zwykle u Wise'a fenomenalne zdjęcia i wspaniałe scenografie łączą się z pokojowym przekazem. Od siebie dodam, że nie jestem miłośnikiem tego cyklu, niemniej jednak filmy Star Trek mają swój klimat i jakość - szczególnie te z nieparzystym numerkiem w tytule.

Robert Wise nie miał co prawda wypracowanego charakterystycznego tylko dla siebie stylu, jednak nie pozwalała na to różnorodność i zmiennośc gatunkowa filmów, które kręcił. Jednak pierwiastkiem wspólnym wszystkich jego dzieł jest wyjątkowa oprawa wizualno - dźwiękowa, doskonały montaż, w większości niebywale tworzony klimat (szczególnie rzęsisty w "Porywaczu ciał" i "Między liniami ringu" i sielankowy w "Dźwiękach muzyki") oraz uniwersalny, humanitarny przekaz. Jego dzieła nie są pozbawione wad - każdy jednak obejrzany przeze mnie film zrealizowany przez tego pana jest wyjątkowym, małym dziełem sztuki. Żałuję, że filmografia Wise'a jest tak mało znana w Polsce i nikt jakoś nie próbuje tego zmienić. Uważam, że z jego filmów moglibyśmy się wiele nauczyć.

Klaatu barada nikto.

Dobry_2

PS - mam prośbę do każdego, kto chociaż rzuci okiem na ten tekst. Zostawcie po sobie jakiś znak, w postaci najkrótszego chociaż komentarza, żebym widział, czy ktokolwiek poszerzy swoje filmowe horyzonty o kino Roberta Wise'a. Naprawdę warto - nie zawiedziecie sie!
Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
Dobry_2

Spox. Ino "osławiony" to znaczy tyle co okryty złą sławą.
Wiem, czepiam się, ale gryzie mnie to ;)

Gryzę się w język i chylę czoła za wyłapanie tejże pierdołki ;)
Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
Dobry_2

A to tylko dlatego, że przeczytałem całość uważnie ;)
Pozdrawiam również.

Spojrzałem na profil Roberta Wise'a szukając informacji kim był człowiek, który odebrał Oscara za zmarłego niedawno Paula Newmana i przy okazji przeczytałem Twój mega długi komentarz...Może warto by napisać do Filmweb i przekształcić go w część opisu postaci Wise'a w jego profilu na Filmwebie?

Dobry_2

rzuciłem okiem :)bardzo dobry tekst. koniecznie zamien to w opis. pozdrawiam

Dobry_2

Ja widziałem "Dzień, w którym..", West Side Story, Sounds Of Music, a teraz jestem po niesamowicie klimatycznym Haunting. Fajny tekst, czuję się zachęcony do dalszego poznawania filmów Wise:) te cztery, który widziałem były doskonałe.

Dobry_2

Bardzo ciekawy tekst. Spojrzałem na profil Wise'a tylko dlatego, że przymierzam się do obejrzenia West Side Story, a widzę że może warto coś jeszcze upolować z jego filmografii :)

Dobry_2

Doszło już do tego, że jak widzę Directed by - Robert Wise, to w ciemno mogę oglądać. Tworzył wybitne filmy w wielu gatunkach, tak jak pisałeś - CZŁOWIEK ORKIESTRA.

Dobry_2

Facet na którym ciąży piętno zdrajcy przynajmniej dwóch geniuszów kina - Orsona Wellesa (zmiany dla studia przy "Wspaniałości Ambersonów") i Vala Lewtona (odcinając się od przeszłości z nim w horrorach klasy B i to kiedy razem mieli właśnie założone studio producenckie, wybrał karierę dla innego studia. Lewton zmarł przedwcześnie zaraz po tym a Wise przeprosił, ale to nie to samo, co przepraszanie żyjącego). Byli to ludzie, którzy mieli większe zdecydowanie co do własnego stylu, Wise pozostaje giętki.

Wątpię, żeby większość publiczności oczywiście o tych faktach wiedziała oglądając jego filmy, może podskórnie więc czują jakąś niechęć dla jego reżyserii zrodzonej z nieuczciwości. O tak, to by był satysfakcjonujący powód dla jego zapomnienia.

Picu

Mam czuć niechęć do jego filmów, dlatego że wybrał inną drogie i postanowił być wszechstronnym reżyserem?

buterfly

A tam nie jest tak napisane.

Picu

. Byli to ludzie, którzy mieli większe zdecydowanie co do własnego stylu, Wise pozostaje giętki. - Wybrał inną drogą dzięki niemu powstał filmowy West Side Story, za to my widzowie powinniśmy być mu wdzięczni przypisywanie mu, że mógł się przyczynić do śmierci kolegi, uważam za dalekosiężną teorię.

buterfly

Można być wiernym swojemu stylowi wprowadzając podwaliny pod gatunkowe kino i można być elastycznym tworząc wszechstronnie filmy i w obu przypadkach nie ma w tym nic złego. Różnica jest w stylu w jakim to się robi - jeżeli robi się to po plecach kolegów a potem mówi, że sami są sobie winni to może garstce ludzi się to nie podobać.

buterfly

Może przejdźmy do konkretów. Na "West Side Story" można się świetnie bawić, ale nie jestem przekonany czy konkretnie w taki sposób jak sobie zaplanował Wise. Dla mnie to jest kamp, którego on nie dostrzega. A w "Nawiedzonym domu" wykorzystuje sztuczki nauczone się przy Valu Lewtonie - pytanie tylko czy mając moralnego kaca stara się coś spłacić czy wyrachowanie z tego korzysta?

Generalnie nie tworzę takich teorii. To teoria Martina Scorsese, ja ją tylko rozwinąłem, gdyż w każdym filmie Roberta Wise'a coś mi przeszkadza. W przeciwieństwie do autora tekstu, który jest moim kolegą, ale nie wybijamy się skacząc sobie po głowach. Obaj zgadzamy się, że postać Wise nie powinna być tak zapomniana, tyle, że z różnych powodów ;)

Picu

Wise w przypadku "West Side Story" był wierny oryginalnej sztuce, którą to kampowość zwłaszcza w scenach śpiewanych była już wpisana, oczywiście można nam ten styl nie odpowiadać, ale Wise z pełną świadomością chciał być wierny sztuce. "Nawiedzonyego domu" nie oglądałem, jednak po zwiastunie mogę przyznać, że skorzystał z nauki tworzenia horrorów od swojego kolegi, nie mniej uważam, że jest to ukłon w stronę twórczości swojego mistrza. Chociażby Tim Burton otwarcie przyznawał, że wychował się na wczesnych horrorach Gabinet doktora Caligari był jednym z tych, który później miał wpływ na twórczość Burtona i sam jestem mu za tę inspirację wdzięczny, bo stworzył dzięki temu min Frankenweenie i był to wspaniały ukłon w stronę twórców, których za dziecka podziwiał. Martina Scorsese uważam w kwestii śmierci Vala Lewtona poniosła wyobraźnia, ponieważ znany jest opowiadania historyjek, które świetnie się słucha, a nawet czyta, ale powinno brać się je w nawias.

buterfly

Tu nie chodzi o inspirację jak Burtona niemieckimi ekspresjonistami, których na pewno nie znał osobiście. tylko o wspólną pracę. Myślę, że uzupełnienie biografii danego twórcy o te ciemniejsze strony należy się każdemu i jest ciekawsza. Żeby nie było samych ochów i achów.

Picu

Rozumiem twój punt widzenia chodzi o to że mamy dwie odmienne opnie na temat tej historii. Moim zdaniem Martin postanowił spróbować sił w różnych gatunkach a obarczaniem go z tego powodu śmiercią przyjaciela ze strony Martina Scorsese jest co niestosowne.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones