Śmierć to najlepszy czas na podsumowanie. R.W. całe moje życie był poprzez swoje role w moim życiu. Tak to już jednak jest z aktorami (przynajmniej w moim przypadku), że nie zajmuję się ich życiem, nie ganiam za informacjami o nich na co dzień. Wystarczyło mi wiedzieć, że był wspaniałym aktorem o ciepłym usposobieniu, pomagającym innym, człowiekiem z problemami, na którego (ku wielkiej radości) kolejne role czekałam zawsze.
Dzisiejsza wiadomość to w pewien dziwny sposób również wspomnienie mojego dzieciństwa, bo tak doskonale pamiętam Robina z lat 90 - tych, był jak dobry kumpel, który pojawiał się co jakiś czas i sprawiał radość swoją obecnością.
Ot, teraz my wszyscy...
Wiesz, nie mogę się zgodzić, śmierć odciska zbyt duże piętno na ocenie jego kariery. Za miesiąc, rok można będzie podejść na chłodno do ról Robina i wtedy podsumować jego pracę jako aktora. Zachowując odpowiednie proporcje można to (tragiczne zdarzenie) porównać do tego jak ludzie zaczęli traktować m.in Walkera czy Ledgera, gdzie zwykły przeciętniak (Walker) zaczął dostawać dyszki od wszystkich za to, że był "znakomitym" aktorem. Żeby nie było nieporozumień, moje słowa nie są skierowane wyłącznie do ciebie, tylko do ogółu społeczności filmwebowej, która bardzo lubi działać pod wpływem emocji i czasami powstają takie potworki jak ten temat (wyraźna zaczepka lub spamtopic, póki co to 2, ale może trolle jeszcze się zlecą).
Dla mnie pan Williams to przede wszystkim Stowarzyszenie Umarłych Poetów oraz Buntownik z wyboru. Dwa bardzo dobre filmy ze świetnymi kreacjami Robina. Wydaję mi się, że właśnie role ludzi niezwykle pozytywnie nastawionych do życia były jego najmocniejszą stroną. Wybitnym aktorem nigdy nie był (moja opinia), ale właśnie za te dwa filmy, jak i dużo ról w produkcjach przygodowych, które oglądałem za dzieciaka (podobnie jak ty) należy mu się szacunek.
Jednak i niestety masz rację. Szczególnie w części, w której piszesz o komentarzach i ocenach zawyżanych jedynie przez nieoczekiwaną śmierć aktora.
I mnie przygnały tutaj emocje. To z nich wybrnęła właśnie ta nagła chęć podzielenia się moją sympatią do R.W. ze wszystkimi. Gdyby nie ta szokująca śmierć nie byłoby mnie na forum poświęconym jego osobie.
Prawdopodobnie pan Robin do najwybitniejszych aktorów nie należał, dla mnie był zdecydowanie wyjątkowym i wspaniałym.
Od bardzo dawna jednak mam do niego ogromną słabość, dlatego nie staram się nawet być obiektywną. Moja ocena jego aktorstwa zawsze była podszyta ogromnym sentymentem. Pozdrawiam sercetnie.
Pierwszy film jaki z nim obejrzałam (dawno, dawno temu), to było Stowarzyszenie Umarłych Poetów - film, który miał na mnie ogromny wpływ, który oglądałam setki razy i znam na pamięć. Niesamowita kreacja, jaką w tym filmie stworzył, sprawiła, że nie dało się o nim zapomnieć. Nie wszystkie jego role mi się podobały, ale to co pokazał m.in. w Przebudzeniu czy w Buntowniku, wystarczy aby zapamiętać go na zawsze. To film z jego udziałem zapoczątkował moją miłość do kina, tak że był na pewno, w pewnym sensie, ważną postacią w moim życiu.
Ja nie przepadałam za bardzo za jego kreacjami komediowymi, ale za te poważne wcielenia zapamiętam go na pewno do końca życia.
Ja lubiłem go jako dziecko za komedie, obecnie to nie przepadam za filmami z nim. Ale jego Stand Up-y potrafiły mnie rozbawić.
Zawsze, już od dziecka uwielbiałam te oczy, pełne ciepła i smutku.
Towarzysz niemalże całego mojego życia.
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
