Od końca lat 90' już tylko obserwowałem czy bedzie miał to szczescie i przebije sie czyms poważnym czy tez skonczy jako no name,ewentualnie gosc zawsze z dalekiego,trzeciego,czwartego planu ? No i tak ta lina sie przeicagala,az w koncu wpadły "Trzy bilbordy". I dobrze,brawo,bo to aktor który zasługiwał na przebicie. Jest wielu jeszcze takich aktorw,ktorych nikt nie wymieni,a przy dobrych wiatrach i szczesciu byliby dziś w czołówce. Choćby Billy Crudup czy Andrew Scott..