Kiedyś zastanawiałem się nad mega popularnością Jamesa Franco. A dziś czynię to samo przy nazwisku Sama Rockwella. Gościu wcale nie zagrał jakichś mega wybitnych ról. Ba, nawet powiedziałbym, że zawsze gra to samo, czyli luzackiego lumpa (obojętne czy w kosmosie, czy na ziemi). I mówiąc szczerze wcale mnie on nie zachwyca. A mimo to wciąż jest o nim głośno. To kolejny taki fenomen w świecie współczesnego Hollywood. Jakoś zabrakło mega gwiazdorów za to pojawiło się całkiem sporo mniejszych, "alternatywnie" świecących gwiazd.