Stanisław Lem

8,8
224 oceny scenariuszy
powrót do forum osoby Stanisław Lem

Zabawni jesteście z tym bogiem. Lem był zdeklarowanym ateistą, co najpełniej wyraził w powieści "Głos Pana". Wiwat Lem, wiwat Ewolucja, wiwat Nauka!

jozafat

Tak, Stanisław Lem był ateistą, jednak nie głosił tego w taki sposób jak Ty, nieco bardziej kulturalnie, a tu wyobraź sobie są też osoby wierzące, nie koniecznie ja, ale są, więc wydaje mi się, że to lekka prowokacja w twojej strony.
Może nie do końca zrozumiałem, nie zrozumiałem "zabawni jesteście z tym bogiem", do czego się odnosisz? A tak w ogóle jak podobał ci się "Głos Pana", spośród innych pozycji twórczości Stanisława Lema? Pytam, bo sam jestem zagorzałym fanem jego literatury.

użytkownik usunięty
jozafat

Lem był człowiekiem raczej wiedzy niż wiary w istnienie lub nieistnienie czegoś. Bliżej mu chyba było do agnostycyzmu - albo o czymś wiem, albo nie, a skoro nie, nie mogę w to wierzyć na zasadzie "bo tak". Lub nie wierzyć - w końcu ateizm to też forma wiary, tylko że w nieistnienie Boga. Na jedno i drugie brak dowodów. Rzeczywiście, często podważał istnienie Boga, ale z drugiej strony sam tworzył różne koncepcje stwórcy: boga "ułomnego", nie-wszechmogącego, boga - obojętnego obserwatora, boga tworzącego świat przypadkiem. Ten problem bardzo żywo go zajmował, i choć w jakimś wywiadzie stwierdził stanowczo "na żadnego Boga zgody dać nie mogę", to jednak jego stanowisko nie było stuprocentowo ateistyczne. Chyba sądził, że jeśli istnieje jakiś stwórca (co uważał za mało prawdopodobne), jest całkiem inny od religijnych wyobrażeń ludzi. Szanował ludzi wierzących, o czym świadczy choćby jego korespondencja z księdzem Obirkiem. Ten temat go interesował i próbował spojrzeń na niego z różnych stron. Akurat w "Głosie Pana" chodzi raczej o niemożność porozumienia się z całkowicie obcą cywilizacją ze względu na brak "okna kontaktu", choć można to oczywiście odczytać jako fiasko kontaktu w Bogiem, choćby ze względu na tytuł. Bardziej radykalnie rozprawił się z Bogiem w zbiorze "Doskonała próżnia", zwłaszcza w "Non serviam".

"Na jedno i drugie [tj. na istnienie i na nieistnienie Boga - uzup. marscorpio] brak dowodów."

Z racjonalistycznego punktu widzenia, tak, i jedno, i drugie nie może zostać dowiedzione. Natomiast z punktu widzenia homo religiosus, istnienie Boga jest przesądzone i oczywiste. Dowodzą tego różne "szyfry transcendencji", na które człowiek taki jest wyczulony.

marscorpio

W czasach stalinowskich przyszło do mnie pewnego dnia dwóch panów z Bezpieczeństwa.
- Pojedziemy na zebranie dyskusyjne - powiedzieli.
Okazało się jednak, że pomylili się i pokazali mi wezwanie na nazwisko księdza - mojego poprzednika.
- Tak się nie nazywam - bronilem się - nie mogę pojechać.
Kiedy zostawili mnie w spokoju i odjechali, schowałem się. Przyjechali po mnie po raz drugi, ale nie znaleźli mnie. Rano przyszli i zabrali mnie samochodem do Urzędu Bezpieczeństwa we Włochach pod Warszawą. Po trzech godzinach trzymania na korytarzu wpuścili mnie na salę. Przy stole siedziało sześciu panów - byli źli na mnie. Każdy z nich zaczął mi udowadniać, że nie ma Boga, a jeden, widocznie historyk, przypomniał, że za króla Łokietka pewien biskup miał dziecko.
- Te dowody są mi niepotrzebne - powiedziałem - bo ja Boga widziałem.
Zamilkli. Po chwili jeden z nich wstał i oznajmił mi:
- Ksiadz jest wolny.
Wypuscili mnie i odtad więcej nie wzywali.
Powiedziałem prawdę, bo zawsze mam wrażenie, że Boga widzę, chociaż nie umiem tego wytłumaczyć.

Jan Twardowski, "Niecodziennik"

użytkownik usunięty
marscorpio

Nie rozumiem, czemu przerwano przesłuchanie po oświadczeniu ks. Twardowskiego, jakoby widział on Boga, ale to dobrze, że dał po nosie ubecji, zwłaszcza że byli kompletnie nieprzygotowani do dyskusji.

Odnośnie poprzedniego wpisu: skoro dla dla homo religiosus istnienie Boga jest przesądzone i oczywiste, tajemnicze "szyfry transcendencji" mają dla niego taką samą wartość, jak dowód racjonalistyczny (rozumowy, logiczny, namacalny). Również tylko on potrafi je dostrzec. Pozostaje pytanie, czum są owe szyfry, i jaki zespół cech czyni z człowieka homo religiosus.

jozafat

Lem był niewierzącym, a nie ateistą. Jaka to różnica?

Tę różnicę sam opracowałem na podstawie obserwacji naszego społeczeństwa. Niewierzący to ludzie którzy nie wierzą w Boga i tyle. Nic więcej z tego nie wynika.

Natomiast ateiści to dzikie hordy (zazwyczaj nastolatków) niewierzących w Boga które lubią obrażać i kpić z wierzących. Im sama niewiara nie wystarczy. Muszą opluwać i jeździć innym od siebie i wyjawiać im "prawdę", toczyć jakąś bezsensowną krucjatę bez żadnego poszanowania swoich oponentów. Przez nich nie przyznaję się, że jestem niewierzący - bo dzisiaj to wstyd przynależeć do takich osób.

MegaSzczota

Na razie masz chyba za mało lat, by odróżnić ateistę od prymitywu. Ateista na poziomie to człowiek, który odrzuca ideę Boga lub bóstw z przyczyn intelektualnych (jak np R. Dawkins czy S. Hawking). Bóg nie jest potrzebny do zaistnienia życia i ten fakt potwierdza współczesna nauka (choćby biologia ewolucyjna czy neurobiologia mózgu). Dla mnie oczywistym jest, że żadnego "stwórcy" nie ma a wszystkie gatunki powstały dzięki zaistnieniu ewolucji i doborowi naturalnemu. Lem BYŁ ateistą - oto jeden z cytatów: "Ateistą jestem z powodów moralnych. Uważam, że twórcę rozpoznajemy poprzez jego dzieło. W moim odczuciu świat jest skonstruowany tak fatalnie, że wolę wierzyć, iż nikt go nie stworzył! " - i drugi: "Prawdziwy, moralny ateista to ten, który nie potrzebuje policjanta w postaci boga, żeby trzymał go za rękę na każdym kroku, lecz jego postępowanie wynika z etycznych zasad wpojonych przez społeczeństwo; to samo, które wymyśliło Boga." A co do dzikich hord - pamiętajmy o czasach inkwizycji i milionach ofiar czarnej mafii zwanej KK. Bezsensowną krucjatę prowadzili chrześcijanie - ci sami, którzy spalili Giordano Bruno i Kazimierza Łyszczyńskiego, prześladowali Kopernika, Keplera, zabili Hypatię (wzór intelektualnego rozwoju Biblioteki Aleksandryjskiej) oraz na siłę wpajali (i robią to do dziś) budzące kompleksy i poczucie winy brednie religijne, których jedynym celem jest przetrwanie kolosa na glinianych nogach, zwanego religią. Mam prośbę: pomyśl, zanim użyjesz umiejętności posługiwania się klawiaturą. Na koniec jeszcze jeden cytat z Lema: "Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."

jozafat

ty jesteś prowokatorem czy ja aż tak niezrozumiale napisałem swój tekst?

dajesz mi dowody na nieistnienie Boga - po co, jak sam jestem niewierzący?

i dlaczego tłumaczysz zachowanie dzikich ateistów inkwizycjami? Możemy o nich porozmawiać, ale kiedy indziej, ja pisałem o niskiej kulturze niektórych ateistów - dostrzegasz to?

potwierdziłeś jedynie mój podział niewierzących na dzikich i normalnych. Bo nie wiesz co miałem na myśli, ale zdążyłeś mnie wyzwać od idiotów i rzuć starą jak świat formułkę "pomyśl zanim napiszesz".

jozafat

tacy ateiści taki jak np. towarzysze z ZSRR, Chin ,Korei Północnej etc.Co do Kościoła , Kościół tworzą ludzie przez co nie jest tworem doskonałym ale Kościół w porównaniu do reszty organizacji potrafi przyznać się do błędu i naprawić go i dodam że Kościół istnieje dwa tysiące lat.

pizdak

Podstawowym błędem kościoła jest to, że istnieje. Ale ludzie zawsze będą się pocieszać i wierzyć nawet w najbardziej głupie historyjki, bo panicznie boją się nicości. Miłych snów!

jozafat

Nie da się udowodnić, że Boga nie ma lub jest :) haha no jaja
Rozumiem, że ten, co tak twierdzi uznaje też istnienie Uszas, czy Waju, bo przecież ich braku istnienia też nie da się udowodnić.
Taka osoba musi również uznawać, że istnieje Odin oraz Ozyrys, bo przecież nigdy nikt nie udowodnił, że oni nie istnieją.
Przyszedł sobie koleś, który napisał, że jest Jahwe, a później większość zaczęła uznawać Jahwe, a może El, a może Elohim itd. itp., bo to te same nazwy boga, który istnieje i dziś mowa, że jest jeden.
Ateista obraża - hehe - to nie możliwe, bo nie da się obrazić kogoś kto nie wie, co się do niego mówi.
Innymi słowy to ciężar dowody leży po stronie tego, który twierdzi, że jest Ozyrys, Jahwe, czy inne jakieś słowne badziewie, a nie po stronie tego, który nie uznaje istnienia takiego tworu.
Stan początkowy to brak tworu Jahwe. W tym momencie ktoś kto twierdzi, że Jahwe jest musi udowodnić, że ów bóg istnieje.
Wszystko inne to wiara, ale wierzyć można również, że ogórki leczą raka. Jak ktoś chce ograniczać swoje możliwości poznawcze świata to już jego ułomność :) tylko niech się nie ułomny powie mu o jego ułomności :)

ElComandante

czyli kobieta spowiadająca się księdzu z grzechów, doświadczająca ulgi, albo ludzie przekazujący sobie znak pokoju, albo chore dziecko modlące się w szpitalu o dobre zdrowie, albo babcie które w Częstochowie rzuciły kule i zaczęły normalnie chodzić to ułomy?

rozumiem, że można nie wierzyć (to ja!) ale bez kitu - skoro jesteście tymi "światłymi, inteligentnymi racjonalistami" to chyba stać was na trochę kultury i zrozumienia. Jak 12latek chory na białaczkę lepiej poczuje się po modlitwie - niech się modli. Jak grupa babć lepiej przeżywa śmierć przyjaciółki wierząc, że poszła do lepszego świata, niech wierzy. Po co wyzywać od ułomnych?

MegaSzczota

albo świr mordujący niewiernych, żeby trafić do Walhalli albo do nieba pełnego hurys, albo kradnący kasę gojom, albo nawołujący do palenia czarownic też niech sobie tak czyni, bo przecież doświadcza ulgi :)
ludzi z zaburzeniami emocjonalnymi, czy chorych psychicznie się leczy, poddaje terapii, a nie karmi się ich postrzeganie świata jakimiś kolejnymi farmazonami
stać mnie na zrozumienie tego, że ktoś jest ułomny i nawet nie zamierzam tego zmieniać, iż ktoś pragnie takowym być, gdyż prawo do wolności jest najważniejsze, co nie zmienia postaci rzeczy, że o owej ułomności mam prawo mówić
każdy może kopać się z koniem w postaci rzeczywistości, poszukując wyimaginowanych bogów, którzy określają sens i celowość jego bytowania, co nie zmienia postaci rzeczy, iż będę to nazywał głupotą i słabością
prawda objawiona, przyjmowanie wszystkiego a priori, pewnik potrafi w cudowny sposób zbudować kamienną bryłę spójnego postrzegania świata, które jakże upraszcza funkcjonowania bez konieczności używania zwojów kory mózgowej
Lem, tak nie mówił?
Oczywiście, że nie, bo twierdził coś więcej. Uważał, że większość ludzi to tempaki, więc uznawał za całkowicie bezcelowe zwracanie się do nich z jakąkolwiek spójna argumentacją. Innymi słowy miał to po prostu w tylnej części ciała, bo uważał, że tempota umysłowa była, jest i będzie, co wskazuje, że jest nieusuwalna.

ElComandante

to raczej marny argument. Kiedy ja mówię, że chory na białaczkę chłopiec lepiej czuje się po modlitwie (jakiś mężczyzna nożem pokroił chleb) to ty mówisz o paleniu czarownic (ktoś nożem zadźgał kobietę). To przecież nie świadczy o nożu tylko o ludziach. Tak jak ateizm nie jest ani dobry ani zły tylko co najwyżej ludzie mogą z niego źle korzystać, bo np zamiast po prostu nie wierzyć to muszą wyzywać innych od siebie od ułomnych ; d

MegaSzczota

Jak można z ateizmu źle korzystać ?
To nie jest żaden spójny zbiór reguł, a jedynym wyznacznikiem ludzi tak określanych jest nieuznawanie istnienia bóstw. Przynajmniej w dzisiejszej perspektywie.
Każdy ateista ma swój własny kanon zasad życiowych, etycznych, więc jak można to źle wykorzystywać sensu stricte :)
Coś Ci się, chyba pomerdało z dogmatami religijnymi.
Wierzący natomiast zamiast po prostu wierzyć pierdzą wciąż o swojej wierze, wyzywając innych od niewiernych, gojów itp., a jest to znacznie gorsza kalumnia, niż słowo ułomność.
W związku z tym, Wolnoć Tomku w swoim domku :)

Ja mówię, że przyjemność, czy dobre samopoczucie sprawiają ludziom przeróżne rzeczy.
Natomiast ludzie słabi uciekają w imaginacje typu religijne bajdurzenie, ale i wiele innych. Jakiekolwiek są to bajdurzenia jest to ułomność psychiki.
To, że ktoś się lepiej czuje tłukąc się młotkiem po głowie, nie znaczny, że nie jest to głupie.
Podobnie, jak to, iż ktoś nie potrafi przyjąć naturalnych konsekwencji rzeczywistości, tylko wymyśla sobie inną rzeczywistość. Jest to również głupie.
Głupota to niestety ułomność. Jak widać po historii ludzkości bardzo trudna do wyleczenia :)

ElComandante

Mieszasz tu dwie rzeczy naraz: narzędzie oraz ludzi

Niezależnie od tego czy mamy do czynienia z narzędziem wiary czy też niewiary, można zrobić nim zły uczynek. Wyjątków wśród narzędzi nie ma. Nie znajdziesz siekiery, która tnie drzewo a głaszcze czaszkę.

I teraz właśnie sprawa ludzi: I tak, jeżeli jakiś wierzący wpycha swoją wiarę, dźga niewiernego czy coś, to jest to wina człowieka a nie wiary. Jak można powiedzieć, że to wina noża, że Kowalski zadźgał teściową? Tak oto odpowiadam na pytanie jak można z ateizmu źle korzystać: tak jak napisałem wcześniej, np plując na filmwebie na wierzących w tematach filmów religijnych. Obrażając ich, wpychając swoją niewiarę, "nawracając ich na prawdę" i pisać, że są ułomni, czasem jeszcze oszukując samego siebie argumentem "oni mnie więc ja im!!"

wracając na chwilę do narzędzi bo to ważne: one nigdy nie są głupie. One są. Nóż nie jest głupi. Nóż jest. Każde narzędzie może być wykorzystane dobrze lub źle. Wyjątków nie ma. Czarnobiałe myślenie zostawmy dzieciom. Nawet dobro może być źle wykorzystane bo możemy kogoś zagłaskać na śmierć. I odnosząc się do przytoczonego przykładu: skoro czyiś mózg ma taką strukturę, że stabilizuje go uderzenie młotkiem, to niech tym młotkiem się uderza - co w tym głupiego? że to niecodzienne? że to śmieszne? że tobie uderzenie młotkiem szkodzi więc to od razu jest głupie, nawet jak komuś to pomaga? Czarno-białe myślenie.

MegaSzczota

OK. Przyjmijmy Twoją nomenklaturę.
Twierdzisz, że wiara i niewiara jest narzędziem, z którego można źle i dobrze korzystać.
Następnie twierdzisz, że jeśli wierzący "dźga" niewiernego to jest to wina człowieka, a nie wiary.
Kiedy, więc pojawiają się objawy złego korzystania z wiary? I, jak się objawiają?
Następnie twierdzisz, że jeśli ja "pluję" wg. ciebie na filmwebie to źle korzystam z ateizmu, czyli niewiary.
Rozumiem, więc że jeśli wierzący "pluje", "dźga" niewierzącego to jest to wina człowieka, a nie wiary.
Jeśli niewierzący, jak ja, "pluje", "dźga" wierzącego to już nie jest wina człowieka, ale niewiary. Innymi słowy sposób wykorzystywania przez niego narzędzia jakim jest wg. Ciebie niewiara.
Zabawny dualizm przyjąłeś podejścia do takiego samego postępowania.

Logicznie rozumiejąc Twoje słowa mój postępek jest jedynie winą mą, jako człowieka i nic nie ma wspólnego z moją niewiarą.
Tudzież ma ono coś wspólnego z moją niewiarą, ale wówczas takie same postępki mają związek z wiarą wierzącego.

Dalej przenosząc się do narzędzi. Stwierdzasz, że, jeśli kogoś "stabilizuje uderzenie młotkiem" to nie można tego poddawać ocenie. Nie można stwierdzić, że jest to głupie, czy mądre, ułomne, czy nieułomne. Innymi słowy nie można przyjąć żadnej jakościowej skali oceny czyjegoś czynu.
Rozumiem, więc że, jeśli kogoś stabilizuje publiczne sikanie sobie na własne ciało, nie oceniasz tego i uważasz, że należy mu na to pozwalać, żeby mógł się ustabilizować.
Jeśli kogoś stabilizuje zażywanie peyotlu również należy mu na to pozwolić, gdyż to go stabilizuje oraz nie można tego w żadnym wypadku poddawać ocenie.
Podobnie, jeśli ktoś upija się do nieprzytomności, również tego nie oceniasz to tolerujesz, a co więcej nawet nie poddajesz tego ocenom, nie może tego czynić również rodzina wspomnianego, ani znajomi, NIKT.
To go przecież stabilizuje.

Powinieneś rozgraniczać dwie sprawy. Jedną jest tolerancja tego, że ktoś, coś czyni. Tolerowanie to nie akceptacja. Tolerujesz, czyli ktoś w ramach swojej wolności czyni to, co mu się podoba czynić.
Nie akceptujesz tego, czyli sam tak nie czynisz oraz nie głosisz, że czynienie tego jest wskazane, mądre, czy słuszne, a nawet głosić możesz, że to jest złe, głupie i ułomne.
Przykład: Toleruję to, że ludzie biorą narkotyki. Nie bronię im tego żadnymi mymi czynami. Nie akceptuję, jednak brania narkotyków. Sam tego nie czynię, głoszę, że to złe oraz nie głoszę, że postępowania takie jest mądre i rozważne.
Tutaj dochodzimy do oceny. Jak pisał Kisiel: "Nie ma złej krytyki, tylko jej brak czyni szkodę". Każda ocena jest oczywiście subiektywna.
Opiera się na niemierzalnej, jakościowej skali. Każdy może się z nią zgadzać lub nie, ale nikt nie może bronić stosowania ocen rzeczywistości. Sam w swoich wypowiedziach oceniasz moje postępowanie {czy nie myślisz, że moje wypowiedzi to może jest ów mój potrzebny mi młotek stabilizacji}, a jednocześnie bronisz mi stawiania moich własnych ocen.

Mówisz o czarno-białym myśleniu, a jednocześnie sam stosujesz czarno-białe myślenie, Zabawne.

Natomiast ułomność to nie wulgaryzm, więc nie jest to słowo obraźliwe, ale oceniające, choć pejoratywne.
Ułomność to bycie ułomnym, czyli bycie niedoskonałym, słabym, nieudolnym. Ułomność to wada, przywara.

Ludzie wierzący dla mnie to ludzie ułomni, czyli słanbi i nieudolni. Jest to ich wada i przywara ich umysłu i postrzegania rzeczywistości.

Wskazuję, że nie różnią się oni, niczym od osób rozchwianych emocjonalnie oraz w pewnych, skrajnych przypadkach chorych psychicznie.
Jeśli ktoś twierdzi, że jego czynami kieruje Napoleon, Aleksander Macedoński, Pani Jeziora, Święty Mikołaj. Jeśli twierdzi on, że z tymi osobami rozmawia, widzi je, a one kierują jego życiem, wyznaczają mu zasady etyczne, a na dodatek spotka się z nimi po śmierci {nie dość, że spotyka je za życia}. Taka osoba w znanej nam nomenklaturze określana jest osobą psychicznie chorą.
Jeśli ktoś twierdzi, że jego czynami kieruje Kriszna, Siwa, Jahwe, Allach, Mastka Boska, Pan. Jeśli twierdzi on, że z tymi osobami rozmawia, widzi je, a one kierują jego życiem, wyznaczają mu zasady etyczne, a na dodatek spotka się z nimi po śmierci {nie dość, że spotyka je za życia}. Taka osoba w znanej nam nomenklaturze określana jest mianem osoby wierzącej.
Nie widzę w zachowaniach i działaniach, postrzeganiu rzeczywistości, czy budowaniu opisu świata, pomiędzy oboma opisanymi powyżej osobami żadnych różnic.
Osoba psychicznie chora jest osobą ułomną umysłowo i to jest jej przywara.
Tą samą przywarę umysłu posiada osoba wierząca, co za tym idzie jest to osoba ułomna.
Finito.

ElComandante

"Jeśli niewierzący, jak ja, "pluje", "dźga" wierzącego to już nie jest wina człowieka, ale niewiary" - nie. Jest to wina człowieka który źle postępuje narzędziem niewiary. Tak to napisałem, może za szybko czytałeś czy coś...

"Rozumiem, więc że, jeśli kogoś stabilizuje publiczne sikanie sobie na własne ciało, nie oceniasz tego i uważasz, że należy mu na to pozwalać, żeby mógł się ustabilizować." więc źle rozumiesz. Jeżeli komuś pomaga sikanie na siebie, to niech na siebie sika, niech tylko nie rodzi niesmaku publicznego. Tak to można zakazać srania bo jak sobie wyobrażasz, żeby ktoś cisnął kloca na środku stacji metra? Nie ma po co pchać środowiska.

"jeśli ktoś upija się do nieprzytomności, również tego nie oceniasz to tolerujesz" nie bo summa summarum to nie działa na jego korzyść.

na dalszą część nie odpisuję bo nie odnosi się do sprawy. Staraj się pisać na temat, bo przebieg wyląda tak:

*stwierdziłeś, że wiara jako taka to ułomność, bo szaleńcy, bo to sztuczne
*odparłem, że szaleńtwo bierze się z człowieka, nie z wiary czy niewiary. Jeśli coś sztucznego pomaga, niech działa.
*napisałeś że jak to, jak można źle działać niewiarą oraz że sztuczność jest zła sama w sobie bo co jak komuś pomaga uderzenie młotkiem

i ostatnie co napisałem to to, że wiara i niewiara to tylko narzędzia i z jednego i drugiego można robić zły użytek i wynika to z winy człowieka a nie narzędzia oraz że w sztucznośći/niecodzienności nie ma nic złego, skoro niosą pożytek.

I jeśli się ze mną nie zgadzasz to do tego się odnieś: do narzędzi, do sztuczności, o tym napisałem

MegaSzczota

tak naprawde to jest ateizm i antyteizm, czyt. ateizm jest postawa nieszkodliwa raczej, kazdy moze wierzyc w co mu sie podoba, ateisci nie wierza w boga to ich broszka, natomiast antyteizm to postawa bardziej aktywna polegajaca na nawracaniu innych na co? no wlasnie na nic
oparte to jest na takim szczeniackim buncie wg mnie, tak jak kiedys dzieci sluchaly metalu lub nosily pentagramy na lancuszku czy cos tak teraz buntuja sie idac krok dalej, zamiast czcic szatana lub sluchac muzyki, ktora rodzice uwazali za jego dzielo pewnie, teraz calkowicie staraja sie zaprzeczac istnieniu boga,
czy jakis bog istnieje? tego nie wiadomo, ja osobiscie mam problemy z wiara chcociaz chcialbym szczerze wierzyc,
mysle ze droga wiary i tak jest dosc ciezka, wiec ludzie ktorzy walcza o zwatpienie tych wierzacych i zawalenie sie ich swiata nie wiadomo po co sa dla mnie zwyklymi kut*sami, ktorzy musza sie obnosic ze wszystkim co im przyjdzie do lba i za wszelka cene zwracac na siebie uwage
zupelnie jak dzieci w przedszkolu
najwieksi przedstawiciele tego ruchu twierdza, ze religia to cale zlo swiata i nie potrafia dostrzec dobrych stron, wymachuja jakimis sloganami opartymi na czasach inkwizycji czy cos tam,
ktore nie maja sie nijak do dzisiejszego swiata, ja np w religii w moim otoczeniu widze sporo dobra, wiecej niz zla, w dzisiejszych czasach w moim srodowisku nikt nikogo nie zmusza a religia dyktuje zachowania oparte na moralnosci i dobroci, a w dodatku daje ludziom,szczegolnie starszym sens w zyciu i nadzieje na zycie po smierci, ludzie ktorzy chca to zburzyc i przekonac staruszkow(wsumie nie tylko )
, ze to juz koniec i nic ich dalej nie czeka sa zwyklymi kut*sami, ktorzy nic dobrego tym nie wniosa na pewno w czyjes zycie
taka jest prawda

użytkownik usunięty
MegaSzczota

Myślę, że słownik jest w tej kwestii "bardziej kompetentny" od Ciebie:
http://sjp.pl/ateista

Natomiast to, co wyżej opisałeś, to antyteizm + brak kultury.

" Przez nich nie przyznaję się, że jestem niewierzący - bo dzisiaj to wstyd przynależeć do takich osób."

W takim razie wstyd też być wierzącym, bo katooszołomy z Radia Maryja. Wstyd powiedzieć, że mam psa, bo jeszcze pomyślą, że jestem z tych, którzy wyprowadzają na spacer i nie sprzątają po swoim zwierzaku! Wstyd być człowiekiem! Masz chyba jakiś problem z poczuciem własnej wartości, jeśli martwisz się tym jak będziesz postrzegany, bo jakiś tam procent ludzi podzielających twoje poglądy zachowuje się tak, a nie inaczej- polecam udać się do psychologa.

dobrze, że odpisywanie na post sprzed 4 lat, komentowanie mojej notki na blogu sprzed 3 lat i wysyłanie do psychologa bo mam inne zdanie niż ty nie jest oszołomskie. "Oczywiście, że wierzący też krzyczą. Ale jeśli częściej jestem obrażany przez ateistów (mimo, że sam nim jestem (!!) ) niż przez wierzących, to to chyba najlepszy dowód, że coś tu jest nie w porządku". Trafnie mi się napisało wtedy, hehe.... To tak ogólnie piszę bo jednak zgubiłem wątek i zainteresowanie po 4 latach (nie jest to chyba zaskakujące...). Jednakże powylewaj jeszcze trochę jadu tutaj. Lepiej ulżyć sobie w opuszczonym temacie niż robić burdel w aktywnym. Pozdrawiam i żegnam.

użytkownik usunięty
MegaSzczota

"dobrze, że odpisywanie na post sprzed 4 lat, komentowanie mojej notki na blogu sprzed 3 lat i wysyłanie do psychologa bo mam inne zdanie niż ty nie jest oszołomskie"

NIE, to nie jest oszołomskie:
1. tematy są m.in. od tego, żeby je komentować- jeśli temat jest nieaktualny, to POINFORMUJ O TYM. niby dlaczego, miałabym myśleć, że jest nieaktualny? przez upływ czasu?
2. notki na blogu można usuwać, edytować- to, że tego nie zrobiłeś, narzuca jasne wnioski...
3. nie wysłałam Cię do psychologa dlatego, że masz inne zdanie niż ja- czytaj ze zrozumieniem.

"Ale jeśli częściej jestem obrażany przez ateistów (mimo, że sam nim jestem (!!) ) niż przez wierzących, to to chyba najlepszy dowód, że coś tu jest nie w porządku". Trafnie mi się napisało wtedy, hehe...."

to może być na przykład dowód na to, że obracasz się w takim, a nie innym towarzystwie (zauważ, że napisałam MOŻE, zanim potraktujesz to jako atak na twoją osobę...). ja mam zupełnie inne doświadczenia- tzn. 0 ataków ze strony ateistów i doświadczenie agresji ze str. wierzących- i co w związku z tym?

"Jednakże powylewaj jeszcze trochę jadu tutaj. Lepiej ulżyć sobie w opuszczonym temacie niż robić burdel w aktywnym"

ja nie wylewam jadu... właśnie dlatego cię odsyłam do psychologa, a nie dlatego, że masz inne zdanie :)

jozafat

taka moda na gimbazie na ateizm(chociaz co glupsi starsi ludzie staraja sie szerzyc ateizm, nie wiem po co), coz prawdziwy ateista nie wierzy w boga/bogow i sie nie przejmuje tematem, a tacy jak ty ktorzy staraja sie prowokowac badz nawracac innych na wiare w nic to poprostu durnie i pozerzy
obecnie mam kryzys wiary i sklaniam sie ku ateizmowi, szczerze bylem szczesliwszy jako wierzacy i nierozumiem po co na sile kogos przekonywac do swojej opinii jesli na dobre mu to raczej nie wyjdzie, tak mysle

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones