jak się dowiedziałam, że to on grał Buffalo Billa w " Milczeniu owiec ' to nie mogłam uwierzyć. nadal nie mogę. O.O
Jeśli miałbym po latach wskazać na coś co najbardziej mi zapadło z "milczenia owiec" to zdecydowanie epizod Teda Levine.
Nie Hopkins, nie Foster, a właśnie Levine, w-g mnie "robi ten film".
Do dziś mam ciarki gdy słyszę "Buffalo Bill Dance Goodbye Horses".
W 100% zgadzam się z przedmówcą-dla mnie takim właśnie "smaczkiem" w filmie było to,co zaprezentował Ted Levine.Postać Buffalo Billa odegrana wręcz po mistrzowsku i będąca moim skromnym zdaniem,kwintesencją psychopatycznej osobowości.Każda dosłownie sekunda,w której Levine pojawiał się przed kamerą,to popis fenomenalnego wczucia się w odtwarzaną przez siebie postać.Scena z tańcem do utworu Q-Lazarusa sprawia,że czuje się całym sobą namacalne i pełne szaleństwa zło.