Jak to jest że po katolicyzmie każdy może jeździć jak po burej suce, a kiedy ktoś tylko napomknie negatywnie na temat innej religii, sekt, pederastów, pseudoekologów, UE, socjalizmie, Che, feminizmie czy relatywizmie to zaraz spada na niego całe odium "świętego" oburzenia???
Gdzie ta głoszona przez was tolerancja? Czy nie jest jednak tak powszechna jak głosicie?