Bardzo jestem wdzięczny twórcom "Listów do M.", że zdecydowali się reaktywować na dużym ekranie Pana Wojciecha Malajkata. Ten wspaniały aktor przez kilkanaście lat od czasu premiery i rewelacyjnej roli w "Ogniem i mieczem" po prostu był nieznany szerszej publiczności. Poza oczywiście tymi którzy oglądali go w licznych i znakomitych rolach na deskach teatralnych ale nie od dziś wiemy, że niestety z tym chodzeniem do teatru w Polsce jest kiepsko i jeżeli nie widzimy twarzy aktora w filmie lub serialu to go po prostu nie znamy. Dlatego wielkie szczęście dla polskiego społeczeństwa, że Pan Wojciech dostał dosyć chyba niespodziewany angaż w serii filmów "Listy do M, gdzie przecież roji się od tzw. "gwiazd" a właściwie celebrytów, których można oglądać w niemalże w każdej albo prawie każdej polskiej produkcji zwłaszcza z gatunku tych komediowych lub komediowo romantycznych takich jak Adamszyk, Karolak, Szyc czy Stuhr. Pan Malajkat wydał się zupełnie nie pasować do tego grona i do tego typu filmu, patrząc na to w jakim repertuarze grywał wcześniej. Ale to właśnie na tym polega aktorstwo i właśnie ten zabieg okazał się być strzałem w "10". Według mnie bohater wykreowany przez niego jest najlepszą postacią serii. Warsztat, kunszt aktorski i po prostu klasa sama w sobie pozwoliła Panu Malajkatowi na wykreowanie bardzo prawdziwej, normalnej, szczerej i dającej się lubić postaci, której każdy jest ciekawy i kibicuje jej od pierwszego momentu pojawienia się na ekranie. To właśnie dzięki tej kreacji pierwsza część "Listów" okazała się być na prawdę całkiem przyjemnym i ponad przeciętnym filmem, czego chyba przed premierą nikt się nie spodziewał. Kolejne części być może już nie trzymają takiego poziomu ale poziom wciąż trzyma Pan Malajkat a moim zdaniem z każdym filmem wskakuje na coraz wyższy. Chwała twórcom za to, że mu na to pozwalili, dali mozliwość rozwoju i jego wątek jest prowadzony w bardzo mądry i przemyślany sposób i ewoluuje w każdej części. Według mnie najciekawszy wątek serii. Jego gra, prostota a zarazem idealny dobór środków sprawiają że czeka się jego kolejne pojawienie się na ekranie i dalszy rozwój jego losów. Nie bez powodu wątek jego bohatera pojawił sie jak do tej pory jako jeden z nielicznych we wszystkich cześciach i będzie też w kolejnej, która czeka na swoją premierę. Jest to po prostu wątek, który okazał się być najciekawszy i na szczęście kolejni reżyserzy to widzą i wciąż go rozwijają. Czekam zatem na "Listy do M. 4" i na dalsze losy bohatera Pana Malajkata. Mam nadzieję a właściwe wiem, że znów będzie co oglądać w jego wykonaniu. Wierzę też, że nie tylko w "Listach" będzie go można oglądać w Nowym Roku, bo On po prostu zasługuje na to by było go więcej na ekranie i aby ludzie mogli podziwiać jego klasę nie tylko w Teatrze ale i na wizji.