Zygmunt Miłoszewski

7,1
203 oceny scenariuszy
powrót do forum osoby Zygmunt Miłoszewski

Zrozumiał ktoś je na tyle, żeby wyjaśnić logicznie całą intrygę? Chyba przerosło mnie intelektualnie...
Wie ktoś, co ze sprawą miał wspólnego przeciętny mężczyzna i jego przeciętna żona? Kto go
ostatecznie okaleczył? Opcje są dwie: pierwsza to zastraszona żona, druga to grupa Falka (sam
Falk). Opcja 2 zawiera parę wątpliwości, chociażby taką, skąd Falk miałby znać ich tożsamość...
chyba że już w tym miejscu zaczęło się wrabianie prokuratora, aby mieć pretekst do jego
późniejszego udupienia...

klaaaraaa

Również czuję niedosyt. Miłoszewski pompował balon Gniewu, który na końcu nie pękł - skończył jako pomarszczony balonik z częściowo spuszczonym powietrzem. Nie wiem, może autorowi zabrakło pomysłu, może przesarżował i poszedł na łatwiznę nie musząc tego rozpracowywać?

Szacki nie uniknąłby odpowiedzialności karnej, nawet gdyby przyłączył się do Falka - w końcu billingi i logowania do stacji bts jednoznacznie wiązały go z ofiarą. Tym bardziej nie uniknąłby tej odpowiedzialności, gdy oficjalnie wciągnął w tę sprawę policję. Tak więc, pokazując Falkowi szczoteczkę dał mu do zrozumienia, że on dziękuje za taką współpracę i mimo wszystko nie ma go w szachu - wybiera więzienie.Wyrazista szczoteczka była wyrafinowaną kpiną, błyskotliwym zagraniem. Szacki zakładał rozpracowanie Szajki Anioła Zemsty, więc liczył że Falka też nie ominie ręka sprawiedliwości.

Wydaje się, że Falk nie mógł działać tylko z licealistką, bowiem upór i żądza zemsty to za mało. Logistyka, organizacja to jedno, ale wiedza medyczna to druga. Tu trzeba było nie tylko dużej wiedzy teoretycznej, np w zakresie owego szkieletu, ale i praktycznej - ktoś w końcu bardzo sprawnie opatrzył "zwyczajnego męża". Poza tym, ten swoisty wymiar sprawiedliwości działał od dawna - czyli co, Falk jeszcze jako student latał po okolicy i karał za wszechobecne zło?

klaaaraaa

Co do Wiktorii- skoro straciła matkę i brata gdy miała 8 lat, to po co jej właściwie były akta od Falka? 8 latka chyba pamięta swoje poprzednie życie, nazwisko, rodzinę. I tak sobie mieszkała niedaleko ojca biologicznego?

tolerancja91

1. Szczoteczka - Szacki znany jest ze swoich ciętych ripost, błyskotliwej ironii, wyrafinowanych żartów - tak więc pokazując Falkowi efekciarską szczoteczkę powiedział mu: Nie masz mnie w szachu. Spoko luz, już się przygotowałem. Dokonałem wyboru.

2. Zakończenie jest otwarte, ale jedno jest pewne - Szacki nie zabił Falka. Nie ma takiej opcji. Czemu? Wystarczy przypomnieć sobie, ile czasu i trudu zajęło mu uduszenie Wiktorii, która nie tylko była słabsza, ale i gotowa na śmierć. Falk zdecydowanie chciał żyć, kontynuować swoją misję - bez względu, czy miałby to robić sam, czy ze swoim mentorem. Nawet gdyby Szackiemu było wszystko jedno, to po prostu nie zdążyłby.

3. Czy rzeczywiście zbrodnia Szackiego - po przyłączeniu się do Falka - mogła ujść na sucho? Bilingi wprost wykazałyby, że Sendrowska tuż przed śmiercią kontaktowała się z Szackim. Logowania do stacji BTS wykazałyby, że ich byli razem tej feralnej nocy.

4. Pojawia się pytanie, czy rzeczyiście Falk działa samodzielnie. Może rzeczywiście to była zorganizowana grupa, podzielona na wyspecjalizowane komórki. Trudno sobie bowiem wyobrazić, aby Falk był nie tylko dobrym anatomem ale i chirurgiem, który opatrzył tak sprawnie "zwyczajnego męże zwyczajnej żony"

5. I na sam koniec - otwarte zakończenia potrafią być niezłe, ale w sytuacji, gdy jest tak wiele niedomówień, taka opcja sprawia, że skończywszy książkę czyje się w jakimś stopniu rozczarowanie albo chociaż niedosyt.

lookacz2007

A w pierwszym rozdziale, który dzieje się "teraz" kogo Teo zabija?

mczapla1

Wiktorię

mczapla1

Wczoraj skończyłam tę książkę i nie mogłam dojść do siebie z emocjami kiedy dotarłam do zakończenia! Potem przeczytałam wasze wpisy próbując pomóc sobie zrozumieć sens tego zakończenia. Nie znalazłam satysfkcjonującej odpowiedzi ( chociaż zgadzam się logicznie z większością waszych rozwiązań). Idąc spać zadałam sobie pytanie: po co facet taki jak Miłoszewski, który świetnie napisał książkę (pomijając niespójności), lubi zabawę formą i robi to w porywający sposób kończy ją w tak idiotycznie? Bo nie jest to zakończenie. To jest urwanie akcji w momencie, kiedy ona nie powinna się wcale skończyć. Czyn równie karygodny u pisarza jak stracenie Neda Starka (i dalsze śmierci głównych bohaterów w Grze otron):-) no właśnie, i wiecie do czego doszłam po przebudzeniu? Że rozwiązania sensownego nie znajdziemy na płaszczyźnie fabuły i akcji... Co poczuliście na końcu, dochodząc do ostatniej literki w tekście? Ja poczułam GNIEW!!!! a dzisiaj rano poczułam, że satysfakcjonuje mnie wreszcie takie wytłumaczenie niecnego postępku autora. Nie bez powodu książka ma wiele wtrętów postmodernistycznych. Bo czyta się ją świetnie, ale jest coś, co rz po raz przypomina nam, że nie bierzemy udziału w akcji razem z Szackim, ale ,czytamy jako my będąc tym kim jesteśmy, myśląc, czując, kombinując...Frankenstein, Zemsta, Bierut, japoński komiks - to wszystko przenosi nas na inną płaszczyznę ( postmodernistycznej zabawy z czytelnikiem), wyrywa z akcji...Więc podsumowując, jestem zdania ( i bardzo mi to wreszcie pasuje), że Miłoszewski mając nad czytelnikiem władzę Wielkiego Narratora i możliwość manipulacji, którą ma każdy pisarz ( ale nie każdy tak dobrze ja wykorzystuje) wciągnął nas na końcu w stan, o którym jest cała książka. Bo nie jest ona o przemocy domowej, ani o romansie Szackiego, ani o sprawie kryminalnej. Jest o gniewie. A czy jest coś co bardziej doprowadzi czytelnika do furii ,niż akcja, która nagle się urywa???!!!!!!!!!!!! Więc efekt raczej murowany:-) wreszcie mogę dać odetchnąć Szackiemu i sobie i spać spokojnie.

delalma

Jestem pod wrażeniem Twojej interpretacji i wydaje mi się, że właśnie ta jest najwłaściwsza. Mając dwie pierwsze części, w których można by powiedzieć, że wszystko zostało dopowiedziane i zakończone (chociaż pierwsza część mnie zirytowała tym, że Szacki nie mógł tak naprawdę dopaść szajki z dawnych czasów) dziwi faktycznie sposób zakończenia ostatniej części, gdzie czytelnik pozostaje z listą pytań bez odpowiedzi. W taką sytuację idealnie wpisuje się Twoja interpretacja, że autor postanowił wywrzeć wpływ na czytelnika wywołując w nim gniew takim właśnie zakończeniem. Właśnie skończyłam czytać książkę i postanowiła zerknąć do internetu w poszukiwaniu wytłumaczenia dla zakończenia, i tak sobie myślę, że nigdy bym do takiego wniosku nie doszła. Sporo mam jeszcze do nauczenia jako czytelnik.

mczapla1

Weronikę, bo to było w nocy.

k4ju

Wiktorię, oczywiście, nie zauważyłem, że ktoś odpowiedział i nie mogę na dodatek usunąć tej głupiej odpowiedzi ;)

mczapla1

Przez jeden drobny szczegół zastanawiałam się dłużej nad pierwszym rozdziałem. Prześledziwszy tekst z lupą myślę, że dotyczy Wiktorii - sugeruje to tytuł "Teraz", miesiąc grudzień, opis pejzażu, pierwszy akapit, które się powtarzają następnie w tekście bezpośrednio przed dotarciem Szackiego na umówione spotkanie z Wiktorią jak i towarzysące Szackiemu emocje po zdarzeniu. Tyle, że Wiktorię Szacki zabił nie zdejmując płaszcza :) Ot, trochę zamieszania przez byle szczegół :)

lookacz2007

Ja takze poczulam sie zdezorientowana zakonczeniem ksiazki. Uwazam, ze kilku elementow brakuje do jej wlasciwego zrozumienia, ale przyszla mi do glowy nastepujaca interpretacja:

“Na posesji jest czysto”. Bierut… “Zrozumial to jako informacje ze (…) nikogo tu nie ma”
A nie bylo nikogo, poza organami scigania, czyli dwoma prokuratorami.

Falk chcial sprawdzic, czy Szadzki naprawde przylaczy sie do jego “grupy sprawiedliwych”. Dlatego zainscenizowal spotkanie z grupa, na ktorym mial sie pojawic Szadzki. Ale przezornie nikogo z grupy (ktora faktycznie istniala, inaczej nie byloby mozliwe zdobycie wszystkich informacji) wykonanie tych wszystkich samosadow, zszywanie okaleczonych itd.) nie zaprosil. Chcial sie przekonac, czy Szadzki naprawde postanowil przejsc na jego strone, a kiedy okazalo sie, ze nie, ze zamiast tego sprowadzil kawalkade policji, Falk mogl spokojnie dalej grac role prawego asesora, ktoremu niczego nie mozna zarzucic. Szadzki nie mial przeciw niemu zadnych dowodow, nie mial tez zadnej grupy przestepczej do wystawienia policji, natomiast Falk mial dowody zabojstwa popelnionego przez Szadzkiego.

justinagm

bardzo sensowne wyjaśnienie finału. czyli Szacki został sobą

justinagm

Bardzo ciekawa interpretacja, aż wróciłem do książki, żeby zobaczyć, że rzeczywiście nigdzie nie ma wprost informacji, że nikogo w domu nie było. Mogliby więc być oboje prokuratorzy żywi, albo jeden martwy. Szczególnie ostatnie zdanie ze szczoteczką może wskazywać na śmierć Szackiego i definitywne zakończenie jego przygód. Aczkolwiek jak już wspomniałem: nie byłby to logiczny wybór.

justinagm

TAK! jest nawet chyba napisane, że Szacki skumał, że Falk jest sam, kiedy te nie przejął sie odgłosem nadjeżdżających gliniarzy i, że niestety zrozumiał za późno, że nie uda mu sie go wsadzić (bo tak jak mówisz mógł spokojnie dalej grać role prawego asesora).
btw. myślałam, że tylko ja jestem jakaś tępa, że sie połapać nie moge, ale ulżyło mi kiedy znalazłam ten wątek ;D

lookacz2007

Ad.3 - nie zapominajmy o odciskach na szyi, skoro byłyby billingi to gramotny śledczy sprawdziłby odciski Teo.

Ad.4 - przeszkolić się można ze wszystkiego z anatomii też - szkielet by złożyli, ale wiedza, że właśnie tych kości (z ucha) będzie brakować... to już moim zdaniem studia medyczny wypadałoby mieć. Przez moment mi zabłysnęła Żenia, która nie ukończyła, ale jakaś wiedzą mogła mieć lub pogłębić.

Rozmowa w kostnicy z Falkiem, czemu wtedy nie miał podsłuchu Szacki, aby nagrać przyznanie się do winy?! W sumie jakie dowody miał na niego? Czym przekonał Bieruta, że prawy Falk do szaleniec? I niby co Weronika by żyła z wiedzą, że ojciec Heli to morderca, który uciekł przed sprawiedliwością i teraz szaleje i morduje innych?! Wole już eks w więzieniu niż wyjętego spod prawa eks szeryfa. Czy słowa Moniki nie są znakiem do czytelnika jaką drogą ma podążyć Szacki jaki wariant westernu wybierze.

fredmiot

Żenia pasuje do układu otaczającego Szackiego jak ulał. I jej udział daje odpowiedź na bardzo wiele pytań.

Szacki przegrał tą sprawę, tak jak ofiara przegrywa w domowej przemocy. Bardzo symboliczne. Tym razem sobie nie poradził i zatańczył jak mu grano.

Falk wiedział, że Szacki zdradzi. Był na to gotowy. Wiedział jak go usunąć. Dlatego nie było nikogo w domu podczas wejścia policji. Bo Falk nie był zaskoczony działaniem Szackiego.

fredmiot

Osobiście podzielam większość waszych opinii dotyczących zakończenia książki . Jednym słowem za bardzo otwarte. Cały czas próbuję powiązać inne wątki :

1. Wątek napaści na kobietę w domu przez mężczyznę który później odcina się od rzeczywistości , następnie ktoś skutecznie go okalecza i zszywa. Uważam osobiście ze zrobiła to Pani doktor. (Facet jak dla mnie ewidentnie był nastraszony). Pytanie kiedy wycięto i okaleczono jego aparat głosowy. Przed zatrzymaniem czy już po ...

2. Wątek Pani doktor - najpierw psychiatra , następnie laryngolog/ znowu psychiatra . Doskonale pasuje do puzzli związanych z anatomią człowieka , oraz wątku kosteczek słuchowych. Cały czas byłem przekonany ze będzie zamieszana w jakiś sposób. Jej watek dziwacznie został urwany.

3. Wątek wszystkich porwań. Nie jest realne aby każdego porwania dokonał Falk lub Wiktoria .

4. Ktoś musiał jedno czasowo obserwować scenę Wiktori oraz Szackiego przed jej uduszeniem i być na bieżąco oraz jednoczasowo zawieźć ją pod dom ... nie mógł być to Falk jako jedna osoba.

5. Uważam ze wątek 5 aut z wypożyczalni kryje coś więcej...myślę cały czas co.

6. Szczoteczka symbolizuje wybór... tylko jaki.

spectobj

Przesłuchałam audiobooka, jest to moja pierwsza książka Miłoszewskiego. Do połowy byłam zachwycona, potem wszystko się sypnęło. Wielka szkoda. Narobiłam sobie apetytu na świetnego autora, na świetne książki, że będę miała co czytać, a tu klops. Momentami są genialne wprost pomysły, świetnie napisane sceny, intryga jest fajnie poprowadzona, fajne postacie, czasami groteskowe, przerysowane, ale autentyczne. Wszystko dobrze gdzieś do połowy, potem jest tylko gorzej i gorzej, jakby w miejsce autora przesiadł się ktoś, kto nie ma wyobraźni, jakby autor namnożył zbyt wiele wątków, zbyt wiele postaci i potem sam tego nie ogarnął. Pozostaje niedosyt i niesmak, jak można tak zmarnować tak dobrze zapowiadającą się książkę?!

Na końcu pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi, właściwie po zakończeniu książki pozostają same pytania. Nic się nie klei, postaci przestają być wiarygodne. Momentami wszyscy zaczynają mówić podobnym językiem, całkiem jak w kiepskich romansach, zupełnie niepotrzebne epatowanie wulgaryzmami, do niektórych postaci to po prostu nie pasuje, przez to stają się coraz mniej namacalne. Zachowanie nastolatki podczas porwania i po porwaniu, psychologicznie zupełnie nieprawdopodobne. Całość intrygi pozostawia same pytania,
- po co szajka (Falk?) chciała nagłośnienia?
- po co niby zostawili kości tak mozolnie spreparowane i złożone ?
- kto miałby zszyć zwyczajnego mężczyznę?
- dlaczego lekarka z psychiatrii taką traumę przeżyła, aż bierze psychotropy? Autor sugeruje, że sama była ofiarą przemocy lub świadkiem, a potem serwuje niby wyjaśnienie w postaci śmierci małego pacjenta, niewiarygodne, niewystarczające.
Pytań jest wiele, całe mnóstwo. Niestety nawet następna część nie wyjaśni tych nieścisłości i nielogiczności, to się już nie da. Za bardzo to zostało zakręcone, żeby można było wyprostować.

Książce zabrakło fundamentów, dobrego szkicu całości, planu. To tak jak malarz który ma świetną rękę, ale maluje bez szkicu, pod koniec malowania okaże się, że wszystko poszło nie tak, a tak fajnie się zapowiadało. Szkoda talentu. Inni mniej genialni, ale bardziej pracowici namalują lepiej.

Autor dał się pogrążyć własnej słabości i wygląda to niestety na niechlujstwo. Szkoda, wielka szkoda, mógłby być wybitny kryminał, a jest tylko zwykła książka z genialnymi przebłyskami.

spectobj

Hertz - wypożyczalnia ale brzmi chyba jak serce po niemiecku.
Pięć serc - pięć osób?
Wczoraj skończyłem Trylogię i też mam niedosyt i wątpliwości ale czytało się bosko :-)
Dzięki Autorze!

lookacz2007

Pomysł, że szczoteczka to symbol gotowości pójścia do więzienia jest super. Sam nie wpadłem na to, przed przeczytaniem tej dyskusji. Rzeczywiście, Szacki chciał wsypać całą grupę, dlatego udawał, że się do nich przyłączył. Nadal jednak nie ma sensu to zakończenie. Skoro została szczoteczka, to znaczy że Szacki zmienił zdanie, wolał nie iść do więzienia. Jak słusznie ktoś wcześniej zauważył żaden z nich nie mógł zginąć, nie było czasu na morderstwo. Nasuwa się wniosek, że Falk wygrał, jednak przekonał Szackiego by dołączył się do jego walki o sprawę. Tylko dlaczego obaj uciekli? Jak Szacki wytłumaczy to, że nie było go w miejscu, które wskazał policjantom na zasadzkę?
Wytłumaczenie równie dobre jak inne, każde ma wiele luk do zapełnienia. Jednak nie wierzę by to Szacki zabił Falka. Jeżeli by to zrobił, to skazałby się na odsiadkę, a wobec tego jaki sens miała ucieczka z miejsca zbrodni? Ewentualnie Falk mógł zabić Szackiego, dlatego Miłoszewski nazywa to końcem cyklu. Ale to byłby kompletnie nielogiczny wybór.

@lookacz Zbrodnia Szackiego mogła ujść na sucho, bo sprawę morderstwa prowadził Falk. Nie sądzę, by było mu trudno tak poprowadzić śledztwo by utknąć w ślepym zaułku. Szczególnie, że doskonale wiedział co się stało. Bardzo trafne spostrzeżenie w kwestii samodzielności Falka. Trudno uwierzyć w jego wszechstronność.

Czy ktoś śledzący sprawę wie może, czy sam Miłoszewski wypowiadał się kiedyś w tej sprawie?

lookacz2007

To "sprawne opatrzenie" to przesada. Doktor Zemsta wyraźnie powiedziała, że szycie było na poziomie studenta medycyny, nie jakieś rewelacyjne, ale ratujące życie. Wydaje mi się, że prokurator, który miał na obowiązkowych zajęciach medycynę sądową, anatomię, a na dodatek przejawia cechy nieprzeciętnej pracowitości, dokładności i zaangażowania, mógł coś takiego od biedy ogarnąć.

misterni

Naciągane. Chociaż w Gniewie niestety naciąganych momentów było sporo.

tolerancja91

Czytając momentami się wciągałam a momentami czytałam "na odwal" i nie wiem sama czy nie pominęłam kilku kwestii. Pierwsza sprawa: Helena w końcu zginęła czy nie? Bo z książki wynikało że spotkała ja taka śmierć jak Najmana.
Co do szczoteczki i kluczy sama się waham. Ale dołączenie do Falka jakoś nie pasuje mi do szeryfa Szackiego ;))

tolerancja91

Falk z "Panem Szefem" we dwóch będą oczyszczać świat z brudu, tak interpretuje to zakończenie :)

bezorro

Ja po przeczytaniu wszystkich komentarzy jakoś nie byłam przekonana do żadnej wersji ;/ A wiecie dlaczego? Przypomnijcie sobie sam początek książki, kiedy opisany jest moment zabójstwa przez uduszenie. Naturalnym odruchem jest to, że chodzi tu o uduszenie Wiktorii. Jednak... ja myślę, że to była mowa o uduszeniu Falka. Dlaczego? Podczas rozmowy Szackiego z Falkiem, Szacki wspomina o tym, że Frankenstein powiedział mu, że to wygląda jakby Wiktoria umówiła się z kimś, że ją udusi, nie drapała, nie gryzła, nie walczyła o życie. A w początkowej scenie ofiara zachowuje się dokładnie odwrotnie. Także myślę, że wyjaśnienie całej sprawy jest ana samym początku. Sprytne posunięcie ze strony autora ;)

jumimi

tylko z tego co pamiętam, z Falkiem spotkał się rano, a w prologu scena działa się w nocy

jumimi

też miałam takie podejrzenie, że mord z początku książki to może być morf na Falku. Nawet jeśli nic dosłownie na to nie wskazuje. Wcale przecież nie jest powiedziane, że Szacki musiał zabić Falka od razu, rano. Mógł to zrobić później, wieczorem.

Po ponownym przeczytaniu początku odnoszę jednak wrażenie, że opisany mord to jednak zbrodnia w afekcie, a zabójstwo Falka byłoby dokonane z zimną krwią. Nie wierzę też, że na sam koniec Szacki porzuciłby swoje ideały. Autor daje to do zrozumienia poprzez metaforę ubraniową. Szacki przymierzał pastelowe sweterki a nawet bluzę z kapturem, ale ostatecznie wybrał swój sprawdzony uniform.

annaszy

EDIT, bo nie mogłem już edytować tamtego komcia:
Interpretacja nie pasuje, bo wyraźnie w prologu jest, że jak się nie zawinie stamtąd Szacki, to tez bedzie zwłokami - tak zakładał, bo wiedział o co najmniej innym jeszcze członku spisku jak zabijał Weronikę.
No chyba, że wiedział, że Bierut też jest w spisku i jakoś go wykończy (jak przy innych psach?) za zabicie Falka. Ale to już jest robienie sobie jaj z czytelnika, który musi napisać drugą książkę, własną, żeby się cos zgadzało. Równie dobrze Miłoszewski mógłby po prostu napisać zwartą całość, a potem wyrwać ze cztery rodziały i niech sięczytelnika domyślać, o H tu chodzi.

jumimi

Interpretacja nie pasuje, bo wyraźnie w prologu jest, że jak się nie zawinie stamtąd Szacki, to tez bedzie zwłokami.

tolerancja91

A mnie denerwuje jeszcze jeden szczegół - po co Szacki w ostatniej scenie się tak pośpieszył? Przecież dał znak policji jednym kliknięciem na telefonie. Naprawdę zobaczył te pięć samochodów i się tak podniecił, że musiał dać znać? Przecież mógł wejść, zobaczyć kto jest w środku, wypić herbatę, pogadać ze wszystkimi i dopiero dać znać. Choćby udając, że idzie do toalety.

tasiek123

ja to widzę tak:
Szacki do końca pozostał prokuratorem stojącym po tej dobrej stronie, był "szeryfem", nie chciał mówić o swoich błędach "że zabił w afekcie itd.". Według mnie całe zamieszanie miał jeden cel: dopaść a przynajmniej pogrążyć Falka i wg mnie osiągnął sukces :)
po pierwsze primo: zarówno Szacki i Falk wiedzieli, że muszą na siebie uważać i planowali kilka-kilkanaście ruchów do przodu, więc nie zakładałbym zbyt wiele przypadku w tym wszystkim co się wydarzyło w końcowej scenie. Obaj mieli to na pewno zaplanowane i przeanalizowali wiele scenariuszy.
po drugie primo: Szacki pogodził się z wizją więzienia ale również wg mnie również i śmierci
po trzecie primo ultimo: w domu mogły wydarzyć się trzy scenariusze:
1) mógł zaskoczyć Falka policją - co było mało prawdopodobne ale jednak i dopaść go,
2) Falk mógł go obezwładnić (sam lub z ukrytym wspólnikiem) i uciec tyłem z nieprzytomnym Szackim wsiąść do auta i uciec,
3) Falk mógł go zabić (sam lub z ukrytym wspólnikiem) i uciec tyłem z ciałem Szackiego wsiąść do auta i uciec.
Nie wierzę, że Szacki przekonał gościa, którego chciał aresztować : "hej zmieniłem zdanie, może ucieknijmy razem, bo mnie przejrzałeś, hm?"
Faktycznie doszło do wersji nr 2 lub 3, natomiast dla Szackiego nie miało to według mnie znaczenia. Jego celem było skierować podejrzenie na Falka, powiązać go z całą sprawą i uniemożliwić mu zrzucenie winy na Szackiego jako zabójcę niewinnej nastolatki. Policja Warszawska i Bierut znali jego tezę, a po tym jak zniknie w domu, z którym spotkał się z Falkiem, policja nie da temu drugiemu spokoju i będzie go szukać cała Polska. Do tego wszystkiego na pewno włączy się była żona i swoje opowie.

Dlatego właśnie uważam, że Szacki to wszystko zaplanował, przygotował kilka scenariuszy, w każdym Falk był przegranym (stawał się głównym podejrzanym i poszukiwanym), ale niestety Szacki na sam koniec dnia mógł być martwy...i to ryzyko wziął na siebie.

co myślicie?

batrek

Bardzo ciekawa teoria, byłoby to swoiste odkupienie Szackiego, po wszystkich błędach jakie popełnił w tej części.

tolerancja91

A ja znam odpowiedź na tę zagwozdkę i jestem przekonany, że jest ona właściwa :) Otóż żadnego rozwiązania sceny końcowej NIE MA. Nigdy nie powstało, nawet w umyśle autora. Książka jest po prostu urwana i doszukiwanie się wskazówek w ostatniej scenie (kluczyki, szczoteczka, dobór słów, itp.) jest bezcelowe. Wszystko jest wyrafinowaną gierką z czytelnikiem kryminału, do którego to gatunku pan Miłoszewski nabrał ostatnio sceptycznego stosunku.

Tylko pomyślcie. Gdyby istniała jakakolwiek sugerowana interpretacja ostatniej sceny, ktoś w końcu by na nią wpadł. Tymczasem przeglądając internetowe wątki, ciężko znaleźć bodaj jedną tezę, która wybijałaby się w obstawieniach ponad inne. Ostatecznie, pan Miłoszewski, widząc, że "przedobrzył" z zagadkowością i przecenił nasze mózgownice, mógłby przecież udzielić dodatkowych wskazówek, a on konsekwentnie zbywa wszelkie pytania. Wynika z tego logiczny (pozdro Falk) wniosek, że NIE CHCE on, żebyśmy domyślili się prawdy, bo "prawdy" po prostu nie ma. Nie stworzył jej.

Powód? Bardzo prosty, w obu tego słowa znaczeniach - marketing. Przyjrzyjcie się. O książce się MÓWI. Dywaguje się. Zgaduje. Powstają różne forumowe tematy, na których ludzie łamią sobie głowy i wgryzają się w każde słowo napisane na ostatnich stronicach powieści. Gdyby Falk dostał na końcu kulkę, nie przejęlibyśmy się tym ani trochę, bo tak zazwyczaj kończą czarne charaktery. Gdyby kulkę dostał Szacki, ewentualnie gdyby przeszedł on "na ciemną stronę", trochę byśmy posmutnieli, ale ostatecznie takie rozwiązania także się w kryminałach pojawiają. Jednak po krótkim czasie, cytując porównanie z Gniewu - "przestalibyśmy o tym myśleć, bo zaraz przychodzą goście i trzeba wyjąć lasagnę z piekarnika" :). Tymczasem strategia, którą zastosował autor sprawi, że książkę zapamiętamy na dłużej. Więcej - ci, którzy wciąż łudzą się, że jakakolwiek odpowiedź istnieje, będą pierwsi w kolejce do kupienia kolejnych książek pana Miłoszewskiego, w nadziei (złudnej, moim zdaniem), że nawet jeśli będą one traktowały o zupełnie innych bohaterach i nawet jeśli będą reprezentowały zupełnie inny gatunek literacki, to jednak GDZIEŚ TAM, autor raczy odnieść się raz jeszcze chociaż półsłówkiem do losów "pana Teo".

Podsumowując, sytuację porównałbym do żartu znanego niedawno, bodaj amerykańskiego prankstera, który jeździł po McDonald'ach, wskazywał na menu i zdecydowanym głosem powtarzał "hapebabe". Zlatywały się kolejne paniusie z obsługi, gorączkowo próbując rozgryźć, w jakim języku mówi przybysz i czy tajemnicze słowo oznacza frytki, hamburgera, czy może wieś mac'a. Tymczasem nie oznaczało nic. Kompletnie. Zostało całkowicie wymyślone przez żartownisia, a cała sprawa była jednym, wielkim wkrętem. Tak samo, jak niczego nie oznacza szczoteczka, kluczyki, końcowy dialog między Szackim a Falkiem, ani ich ekspresowe zniknięcie. Ot, żarcik.

A konkretniej, bardzo sprawny marketing. Gratulacje, panie Zygmuncie :)

tombak90

Nie zmienia to faktu, że to słabe zakończenie i tanie rozwiązanie. Ja po urwaniu książki bez żadnego właściwie rozwiązania poczułem tylko i wyłącznie (jak to już ktoś wyżej napisał) GNIEW ;)

Ktos_kto

No właśnie - ale POCZUŁEŚ. Dokładnie o to chodziło Miłoszewskiemu. Mnie też kompletnie nie podoba się taki sposób zakończenia powieści i uważam go za trochę kpiarski w stosunku do czytelnika. Ale właśnie dlatego, że książka kończy się tak niestandardowo, prawdopodobnie na długo zostanie w mojej pamięci (a czytam około kilkudziesięciu kryminałów rocznie). Pewnie autor, żegnając się z kryminałem (twierdzi, że to jego ostatnia powieść z tego gatunku), chciał jeszcze na zakończenie pozostawić na tym polu ślad i zostać zapamiętanym. Nawet za cenę żartu z czytelników.

tombak90

Nie wiem czy przez to książka bardziej zapadła mi w pamięć - raczej nie. Ale na pewno lepiej bym ją zapamiętał, gdyby miała jakieś wyraźne, zaskakujące zakończenie. A tak, cóż, zostają nam tylko rozważania nad intencjami autora albo ewentualną kontynuacją. Odejścia Miłoszewskiego od kryminałów też swoją drogą nie rozumiem, ale to już zupełnie inna historia.

Ktos_kto

Brak zakończenia to, jak by nie było, też zaskakujące zakończenie ;) Cóż, czy dzięki temu, książka nie zapadnie Ci w pamięć, ocenisz dopiero po czasie. Też nie rozumiem decyzji Miłoszewskiego, wielka szkoda, bo spodobał mi się jego styl - a przynajmniej póki co, nie ciągnie mnie do literatury innej, niż kryminał. Na szczęście, Gniew to dopiero jego pierwsza powieść w mojej czytelniczej karierze, więc mam jeszcze trochę do zaliczenia :)

tombak90

Zakończenie zaskakujące, ale w sposób negatywny. "Gniew" przeczytałem może tydzień po premierze, ale po miesiącu był mi całkowicie obojętny. Co innego na przykład "Ziarno Prawdy", które wciąż uważam za świetną książkę i z czystym sercem polecam każdemu. W odróżnieniu od "Gniewu"

tolerancja91

A ja podejrzewam, że jednak była wieksza grupa niż tylko Falk i Wiktoria. Lekarka Zemsta, być może żona Najmana...Falk, na spotkaniu ze znajomą dał do zrozumienia, że niedługo najpewniej będzie musiał opuścić Olsztyn. Sądzę, że podejrzewał, że przyjdzie mu się poświęcić dla sprawy. Poświęcić po to, aby grupa mścicieli mogła funkcjonować dalej. Dlatego na końcu "podłożył się" Szackiemu. To, że Falk i Szacki na końcu twierdzą, że grupy nie ma to niekoniecznie musi być prawda. Falk postawił sobie za cel chronić mścicieli najskuteczniej jak potrafił. Logicznym wyborem jest wyprowadzić w pole nas wszystkich.

annaszy

Zgodzę się z tą teorią. Zastanawiałam się po lekturze, kto dokonywał tych okaleczeń. Bo chyba nie nastolatka czy prokurator, nawet będący z racji zawodu, ogólnie zorientowany w anatomii ? Musiał być to ktoś, kto choć 'liznął" medycyny w praktyce. Pozbawienie kogoś słuchu tak, że usunięto część aparatu słuchowego wg określonego planu, odcięcie rąk czy języka tak, aby ofiara nie wykrwawiła się na śmierć, dobór dawki środka usypiającego dla konkretnej osoby, to wskazuje na kogoś związanego z medycyną. Wreszcie dzwiganie nieprzytomnych, bezwładnych ludzi. Wg mnie ktoś tam musiał jeszcze w tym uczestniczyć. Precyzyjnie dopasowano brakujące kości do Najmana, trzeba było znać się na rzeczy. Tak samo w ostatniej scenie nasuwały mi się rozmaite wątpliwości. Chuchro Falk, raczej nie miał szans z Szackim, no chyba, że strzeliłby nagle z broni lub odurzył czymś, ale wtedy nie uniósłby w mgnieniu oka dorosłego mężczyzny, samemu będąc wątłym karakanem. Momentami chodziła mi po głowie Żenia, jak ktoś wcześniej też dostrzegł, bo akcja z Helą tak mi podpasowała (mogła sprawnie zaplanować porwanie, bo znała zwyczaje nastolatki, poza tym w miarę dobrze Helę traktowano, ostatecznie uszła z życiem, a przecież co zabójcom wadziło ją również rozpuścić? skrupułów raczej nie mieli). Z drugiej strony lekko naciągana ta Żenia... ale kto w takim razie? Pani Zemsta? W końcu najważniejsze - kto dzwonił do radia i kto dzwonił do pani archeolog. Do tej drugiej od biedy mogła Wiktoria, ale do radia? Z książki wynikało, że to były dwie oddzielne osoby (starsza i młodsza kobieta).

tolerancja91

Ta książka jest po prostu spierniczona i bardzo rozczarowująca w stosunku do poziomu poprzednich dwóch przygód smutnego Teodora. Wychodzi to we wszystkim, nie tylko w zakończeniu, którego zwyczajnie nie ma (UFO ich porwało?). Wątek osiemnastoletniej uberodpornej zabójczyni, co to nie boi się śmierci, wątek genialnego asesora czy sistko umie, wątek Pani Zemsty. Ta książka (choć i poprzednie miały tego sporo, z seksmaszyną z SR w Sandomierzu na czele, Sobieraj co się na niego rzuca, Wilczur co jest tak małomówny że aż nic nie powie poza myli się Pan oraz mnie Pan nie lubi) jest w znacznej mierze tak grafomańska, jakby pisał to 16latek zajarany opisami wypadków samochodowych oraz komiksami z Lobo.

A nadto background też tu leży. O ile w pierwszej ze zdziwieniem odnajdywałem naprawdę dobrą analizę polskiej rzeczywistości prawnokarnej i naprawdę musiał trochę z tymi prokuratorkami z Wawy autor pogadać (choć z nikim innym najwyraźniej już nie, ewidentnie punkt widzenia narracji to punkt widzenia tych, dla których akt oskarżenia jest najwyższym dowodem, wiadomo, że niewinnych się nie oskarża), to część ostatnia jest wręcz komiczna. Pochwały pod adresem KSSiP są chyba przepisane z materiałów MS. Teza, że jej absolwenci są tak dobrzy, ze za dwa lata przeskoczą na drugą stronę (w domyślę do adwokatury lub radców) zupełnie oderwana od tego, że dzisiaj przeciętny prokurator z 5 letnim stażem zarabia z 3 razy więcej niż przeciętny adwokat z takimże stażem (o ile w ogóle ten adwokat nadal wykonuje zawód), a absolwent KSSiP, który miałby po tym, jak przez kilka lat tylko łazi po prokuraturach i po sądach oraz wkuwa na kolejne kolokwia, widoki na zebranie klientów i to dających taki obrót, zeby po kosztach została chociaż ta pensja prokuratora (a żeby się kalkulowało, to chyba lepiej mieć więcej), zamiast bujać się latami na drugich studiach, tylko znacznie cięższych, odbębniłby 3 lata aplikacji, gdzie nie ma tyle nauki, a i klientów przy dobrym ukłądzie można juz samemu obsługiwać. Wszystkie uwagi o słabym wynagrodzeniu prokuratorów i o tym, jak to każdy się przepisać chce do radcostwa (bo prokurator ma tyle do czynienia z cywilnym) to dzisiaj trochę żart (albo dowód, że prorocy i sędziowie nie mają żadnego pojęcia o świecie). Pomysł Falka z wywaleniem bandziora co przeszedł sobie na muzułmanizm wiec wywalili go do bodaj Sztumu i przybili mu eNkę? A które przesłanki po temu spełnił ten muslim? Popisowa sprawa pod ETPCz zresztą by z tego była i Falk musiałby to wiedzieć - co innego wysłać w Polskę, co innego przybić niebezpieczny zaraz po zmianie religii jak gość ileś kiblował bez tego statusu.

Łatwość wykonywania skomplikowanych czynności medycznych (nawet niech ta Zemsta była pomocnikiem, co innego w miarę coś szyć, co innego dokonywać skomplikowanych wycięć kosteczek ucha, składania szkieletów itp.), odporność psychiczna członków tej grupy, w tym osiemnastolatki (jak się przygotowała na widok rozpuszczającego się człowieka? mordowała zwierzęta? przekonanie planującego zabójstwo o swojej doskonałości, nawet takiego z zaburzeniami, a praktyczne wykonanie tegoż wystarczająco dobrze zjechał Dostojewski na Raskolnikowie). Dwie osoby dla takiej masy działań to kpina, więc wyłącznie logiczne jest założenie, że było ich więcej, w tym lekarz (tak, to że prokurator mniej wiecej ma wiedzieć z czego skłąda się ludzkie ciało i ogólnie medycznie kojarzy trochę wiecej niż przeciętny obywatel nijak nie oznacza, że będzie mógł poszywać cokolwiek w gardle albo usunąć aparat słuchu i to tak, zeby typ nie umarł - dla własciwego usypiania jest w medycynie ODDZIELNA SPECJALIZACJA, a tu o tak Falk sobie usypia typów tak, dobrze, że nie budzą się jak im rurą przepłują gardło a otem to szyją, ale jednak w ogóle się budzą??? Oczywiste, że opcja na żywca jest po prostu idiotyczna). I co, zadne nie ma wyrzutów sumienia? Żadne się nie zastanawia? Żadne się nie wygada? Każde było tak zmaltretowane, że pogodzi się z częsciowym pozbawieniem słuchu po prostu sąsiada? No już bez żartów.

Poza tym skoro kościotrup nr 1 był takim ważnym elementem przedstawienia, to jak by plan tych uberzlych wygladał, jakby szacki kazal po prostu zakopać niemca, albo gdyby uniwerek po prostu wykorzystal kości, a nie się z nimi certolił jakby szukał tachionów? Kościotrup ma spiłowane palce, ale nikt nie zwraca uwagi, że nie wszystkie? Nadto jak to możliwe, że palce były tak dobrane, że ich asymetria w stosunku do pozostalych tej ręki oraz do odpowiedników z drugiej ręki nie rzucala się od razu w oczy?

Książka jest po prostu napisana na kolanie, nie ma tajemniczego zakończenia, nie ma grania z czytelnikami. Jak to w tym kraju bywa, nie szło nie szło a deadlajn był więc sprawę odwalono, a opracowane przez autora wątki nie zostały zakończone lub zakończono je na odwal się (w tym kogo Szacki zabija, już kurna bez żartów z tą Weroniką) bo po prostu nigdy nie było na nie koncepcji.

Tak naprawdę tylko ten Olsztyn jest w miarę zriserczowany, ale autor sam pisze, że żona Warmianka.
Szkoda, że trylogia została tak spitulona na sam koniec, zabieg marketingowy w postaci Szacki zabija był fajny ale wykaraskać się z niego widać było na tyle trudno, że autor nawet nie spróbował, zostawiając modne ostatnio otwarte zakończenie. Fajne, jak jest zrobione jak w Incepcji, do kitu, jak jest zrobione tak, jakby Falk i Szacki zostali porwani przez UFO.

Strasznie mnie ta część rozczarowała, nawet narracja bardziej mnie przykuwała w dwóch poprzednich książkach, od których nie dało się oderwać. Tu czytałem już po prostu siłą rozpędu (bo 3 ksiązki w jednej dostałem).

tolerancja91

Zakończenie jest paradoksalnie na samym początku. To nie jest opis zabójstwa Wiktorii. To była młoda dziewczyna, na której Szacki bardzo szybko wyładował swój gniew i którą udusił dość szybko. Była młoda, ale nie dość silna, żeby walczyć z dorosłym mężczyzna. Opis z rozdziału Teraz daje jasno do zrozumienia, że Szacki się męczył, to znaczy ofiara stawiała większy opór - opór dorosłego mężczyzny. Dodatkowo z opisu w pierwszym rozdziale książki wynika, że Szacki się śpieszył. W domu rodzinnym Weroniki nie było wyczuwalne takie szybkie tempo. Wiedział, że jego córka nie żyje. Poddał się. Podczas zabicia Falka wiedział, że jedzie policja. Nie mógł czekać i musiał uciekać.

Po przyjeździe do Falka zrozumiał, że nie kryje się za nim żadna szajka, że działa sam. Wcześniej wiedział, że Falk jest chory psychicznie i nigdy nie skończy tego, czego zaczął. Szacki odkrył, że Falk przygotowywał wszystko pieczołowicie: badał przeszłość ofiar, zjednał sobie Weronikę, którą wystawił na raczej pewną śmierć i pewnie miał już listę kolejnych osób, które chce ukarać. Tym bardziej teza o zabójstwie Falka przez prokuratora się umacnia. Szacki zabił Falka z gniewu, z zemsty za śmierć Weroniki i w taki sam sposób jak zabił wcześniej ją.

Ubiór Szackiego - brak garnituru - sugeruje, że wiedział na co się pisze. Zrzucił swój mundur prokuratora. Ubrał się "normalnie". Poszedł wymierzyć sprawiedliwość sam. Był co prawda gotowy na zatrzymanie większej grupy. Stąd przecież cała ekipa śledczych z Warszawy. Szacki spodziewał, że każdy z Olsztyna może być zamieszany w przestępstwo. Pewnie gdyby tak było, książka zakończyłaby się zatrzymaniem całej szajki Falka. Jednak po odkryciu wszystkich kart przez Falka Szacki może nie wytrzymał. Najpewniej wzmógł się w nim tytułowy gniew, że młody prokurator działa sam i pewnie Szacki też zrozumiał, że nie ma na niego żadnych dowodów i że go nie powstrzyma na drodze prawnej, co pewnie jeszcze bardziej wzbudziło w nim złość i udusił Falka.

Może moje rozumowanie jest dość pokrętne, ale ze wszystkich możliwych tez ta o uduszeniu Falka to racjonalny wybór :)

Sierra1970

Gdzieś wyżej w tym wątku już była taka teza, która, choć bardzo ciekawa, jest obalana przez prosty fakt: prolog dzieje się w nocy, a spotkanie Szackiego z Falkiem w ciągu dnia.

Sierra1970

W prologu jest wzmianka o grudniowej, natomiast akcja w zakończeniu dzieje się w styczniu 2014, więc Twoja teza odpada :)

Sierra1970

No właśnie po to jest powiedziane, że wcale nie tak łatwo kogoś zabić, jak się (np. Tobie w momencie pisania postu) wydaje. I przedmówcy maja rację: to grudniowa noc.

A jeśli chodzi o ubiór, to przymierzał kilka wersji, ale jest napisane, ze ostatecznie ubrał się po swojemu.

BlueBelle

Bardzo się cieszę, że wiele osób podziela moje rozterki, bo właśnie skończyłam książkę i mam w głowie jedno - WTF!?!?!?!?!?!
Pomijam wszystkie dramatyczne łotdefaki, które już zostały tu poruszone, zakończenie, brak sekty etc etc
Ale ludzie błagam wyjaśnijcie mi, dlaczego Najman będąc nagi w rurze mówi do swojej CÓRKI
"hej, kochaliśmy się przecież"
Czy to możliwe, że
a) Najman nie rozpoznał córki, którą oddał w wieku 8 lat
b) Wiktoria czerpała satysfakcję z obcowania płciowego z własnym ojcem
c) nie chodzi o fizyczne zbliżenie, tylko 'kochaliśmy się' jako rodzina, ale w tym układzie, dlaczego Najman jest nagi?

i w ogóle GDZIE JEST RURA!?
i gdzie jest SALA CHIRURGICZNA

czy w domu, do którego Szacki pojechał, by spotkac się z sektą (Falkiem)

Sierra1970

Sorry, że się włączam po prawie roku...

Pierwsza scena - opis uduszenia - też mi nie pasował do 18latki, jak się okazuje na końcu. Żeby nie wiem, jak silna nie była, to domyślam się, że Szacki jest mocniejszym chłopem. Aczkolwiek nie wiem, nie udusiłem nikogo nigdy, autor mam nadzieję też nie, więc może jest to zadanie ciężkie bez względu na wiek i posturę dusiciela i ofiary. Z drugiej strony, 18latka ma dosyć dużo sił, a Szacki w tamtym momencie niewyspany, zrozpaczony, wymęczony.
Szacki nie był w pośpiechu jakotakim - "jeśli się nie pośpieszy, jego zwłoki dołączą do leżącej obok ofiary". Zrozumiałem to, że jeśli fizycznie nie opuści tego miejsca, to padnie, ze zmęczenia, rozpaczy (wszak myśli, że jego córka nie żyje).

Od początku wydało mi się jasne, że szczoteczka była symbolicznym żartem Szackiego - sorry bro, ja już wybrałem, wybrałem sprawiedliwość, po której to stałem od xx lat, idę do pierdla, ty też, zaraz tu będzie policja.

Co do zakończenia, nie wydaje mi się, że Falk zabił Szackiego - gdyby tak się stało, autor wyraźnie by to opisał i zamknął temat, a tak, zostawił sobie furtkę otwartą (przeczuwam, że Miłoszewski jest zbyt cwany, żeby od tak pozbyć się kury znoszącej złote jajka). Co zupełnie nie rozwiązuje sytuacji, i nie daje odpowiedzi co się stało i z Falkiem, i Szackim. Falk uciekł, Szacki rzucił się w pogoń? Czemu jednak wtedy szczoteczka leżała na meblu w przedpokoju? Nie wydaje mi się, żeby Szacki miałby czas na położenie jej tam, rzucając się w pościg. Wydaje mi się jednak, że cokolwiek stało się z F i Sz, ta szczoteczka właśnie, i jej położenie, jest odpowiedzią na pytanie.
Myślałem, że Szacki nie mógł zabić Falka, bo nie miałby czasu, ani powodu (wierzę, że Wiktorię zabił tylko dlatego, że myślał, że Hela nie żyje. Zresztą już wcześniej miewał fantazje na ten temat. Zabicie Falka byłoby wątkiem zbyt chaotycznym, nawet jak na Miłoszewskiego). Z drugiej strony jednak - "gniew" Szackiego mógł wypłynąć na powierzchnię jeszcze raz, Szacki mógł Falka zabić, i w obliczu nowych realiów (i potencjalnie większej kary) - uciec. Wtedy pozostawiona dla policjantów (Szacki wiedział przecież, że nadjeżdżają) szczoteczka nabrałaby nowego symbolizmu - nara chłopaki, nie idę do więzienia, zostawiam je, i wszystko, co z nią powiązane, cały ten system, za sobą. Symbolizmu jasnego co prawda tylko dla samego Szackiego, ale tym cenniejszego dla czytelnika, taki mały, prywatny żart.

Niemniej jednak, zakończenie nie jest jedyną bolączką, pytań jest dużo...

Czemu Szacki nie poczekał z wysłaniem smsa z lokalizacją? Same samochody na pod bramą to jeszcze żaden dowód. Mógł wejść, obczaić sytuację, wymknąć się do łazienki, i stamtąd wysłać wiadomość.
Dlaczego pierwszy sms, wysłany z telefonu Heli w dniu jej porwania, nie został namierzony? Rozumiem, że Szacki chciał działać sam, ale nie wierzę, żeby nie mógł dyskretnie poprosić kogoś o pomoc w namierzeniu lokalizacji telefonu. Rozumiem też, że nie myślał logicznie, ale to chyba najprostsza rozwiązanie, jakie nasuwa się na myśl.
Co się stało z Zemstą? Czy była w szajce? Nie wydaje mi się, żeby Falk z Wiktorią mogli zrobić to wszystko sami - przynajmniej Zemsta musiała im pomóc. Kiedy bokser z Równej otworzył usta na oddziale psychiatrycznym, "natychmiast tego pożałowała" - ale nie była zaskoczona. Brała xanax, była lekarzem. Miała doświadczenie w laryngologii, i na bank wiedziałaby, jak zszyć, żeby przeżył, ale nie na tyle profesjonalnie, żeby stać się podejrzaną. Poza tym - jako lekarz - posiadałaby wiedzę o szkielecie.
Jak Najman nie poznał swojej córki? Osiem lat to nie dwie dekady, a nawet wtedy jestem w stanie dać sobie palec uciąć, że ojciec zawsze pozna córkę. Sister_Ernestine zadaje to pytanie wyżej. I jak wyżej - co z tą salą chirurgiczną?
Co się stało na Równej? OK, bokser pobił swoją żonę, a potem ktoś dorwał i jego. Falk z Zemstą? Jeśli tak, to jak mieliby wiedzieć o oralnych gwałtach? Nie wydaje mi się, żeby przeciętna kobieta z Równej mogła dokonać takiego okaleczenia bez budzenia dziecka obok. Zaatakowała go, wywiązała się walka, w wyniku której została sparaliżowana. Co dalej?
No i najważniejsze - koniec końców, po co ta cała szopka ze szkieletem? Jaki był cel? Trochę ucieka mi sens tego działania, przynajmniej od strony zbrodniarza/y.
Jakim cudem morderca miałby wiedzę i przytomność, żeby pamiętać o najmniejszych, mikroskopijnych kosteczkach, ale pominąłby fakt, że dwie kości są ze sobą złączone silikonowym stawem? Celowo, żeby Szacki nie spisał szkieletu jako "niemca"? A co, jeśli by tego nie zauważył? Cały plan poszedłby w łeb. Frankenstein dokonał tego odkrycia, czy to rodzi podejrzenie, że i on jest w szajce?

Czuję, że to jedna z powieści, które trzeba przeczytać dwukrotnie...



Ktoś ciekawie opisał w poprzednich wątkach, że czuł gniew po przeczytaniu zakończenia, i że o to chodziło pisarzowi... ok, fajnie, ale to umniejsza gniew, który stał się główną cechą Szackiego, i który doprowadził do jego upadku. Upraszcza też gniew, który czuła ofiara z Równej.

tolerancja91

Wiadomo coś o ekranizacji tej ostatniej części??

anulka88

„Świdnicka publiczność wielokrotnie dopytywała o możliwą kontynuację znanej trylogii – „Uwikłanie”, „Ziarno prawdy” i „Gniew”. – Kusiło mnie coś takiego i jest to trochę spoiler. Trochę się kończy tak, że główny bohater ląduje w więzieniu i wiedziałem, że jest to totalny koniec. Ewentualnie po 15 latach, które jeszcze nie minęły, wyjdzie z więzienia to może coś wtedy… jeśli ciągle będę czuł, że w tym gatunku w ogóle mam coś do powiedzenia – wyjaśniał.”

Czyli uciekł żeby dopaść szajkę Falka i potem oddał się w ręce sprawiedliwości?

Chudon84

Przepraszam, fatalnie się tu wkleja, próbuje jeszcze raz:

Świdnicka publiczność wielokrotnie dopytywała o możliwą kontynuację znanej trylogii – „Uwikłanie”, „Ziarno prawdy” i „Gniew”. – Kusiło mnie coś takiego i jest to trochę spoiler. Trochę się kończy tak, że główny bohater ląduje w więzieniu i wiedziałem, że jest to totalny koniec. Ewentualnie po 15 latach, które jeszcze nie minęły, wyjdzie z więzienia to może coś wtedy… jeśli ciągle będę czuł, że w tym gatunku w ogóle mam coś do powiedzenia – wyjaśniał.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones