Ain’t That A Kick In The Head

Zaśpiewajcie mi pieśń o good old days. O wiseguys w pasiastych garniakach, czarnobiałych butach, z Thomsonem przy boku. O whisky spod lady. O dźwięku trąbki. O gwiazdach ekranu pędzących Fordami
Wczoraj zwykły taksówkarz, dziś szanowany mafioso. Tommy Angelo, być może zszedłby z tego łez padołu, jako wysłużony, zmarnowany taksiarz, który wiele w życiu nie osiągnął. Przypadek sprawił, że z liczącego każdego centa, zwykłego chłopaka, z dnia na dzień przeobraził się w szykownego żołnierza rodziny Salieri. I miało być pięknie. Wino, kobiety i śpiew. I kasa, dużo kasy. Ale, jak to w życiu, a w takim szczególnie, w pewnym momencie coś idzie nie tak. Kiedy poznajemy naszego bohatera, umawia się na spotkanie z pewnym detektywem. Ewidentnie grunt pali mu się pod nogami. Co takiego musiał zrobić, że szuka ratunku po drugiej stronie barykady? O tym sam nam opowie.

"Mafia" to trzecioosobowa gra akcji studia Illusion Softworks (obecnie 2K Czech), będąca, jak dla mnie, idealną alternatywą dla "GTA" (a pojawiła się w tym samym roku, w którym światło dzienne ujrzało "Vice City"). Tak jak gangsterskie współczesne klimaty niespecjalnie mnie kręcą, tak opowieści o mafii z pierwszej połowy XX wieku chłonę w każdej ilości.


Podczas naszej mafijnej kariery, przemierzymy wzdłuż i wszerz dość spore "chicagowsko-san francisowskie" Lost Heaven oraz przyległe tereny zielone. Przyjdzie nam dowodzić swej wierności rodzinie w takich lokacjach, jak opuszczone więzienie, statek rejsowy, kościół czy lotnisko. Po samym mieście możemy poruszać się pieszo (i wpadać na przechodniów). Możemy pokusić się o przejażdżkę tramwajem tudzież miejskim pociągiem. Oraz oczywiście możemy poczuć wiatr we włosach w dziesiątkach oryginalnych samochodów z epoki. Gra umożliwia nam kradzież coraz to lepszych modeli, oczywiście musimy nie dać się złapać stróżom prawa... albo właścicielom (niektórzy prowadzą pojazdy, trzymając broń... Stany.). Oczywiście prawie przy każdej nowej misji dostajemy coraz to nowsze cztery kółka i powiększamy naszą garażową kolekcję. Co ciekawe, deweloperzy wprowadzili cały system zniszczeń naszych pojazdów. Od jednej ryski przez wybijane szyby i zgięcia dachu aż do płonącego wraku. Na nasze uliczne ekscesy, ma jednak oko miejscowa policja. Jeśli tylko dopuścimy się w ich obecności jakiegoś czynu zakazanego, natychmiast zareagują. Za zbyt szybką jazdę wlepią nam mandat, za poważniejsze występki mogą chcieć nas aresztować, wszcząć pościg czy uformować blokady na największych ulicach.

Gra pozwala na dwa tryby – standardowe opowiedzenie historii oraz wolną jazdę po mieście (wolną jak wolną, dość często możemy tam spotkać wrogo nastawionych przedstawicieli konkurencyjnej rodziny), wzbogaconą o odjechane zadania po ukończeniu normalnego trybu gry.


Dobra, Mafia jest niezwykle grywalna, wypełnianie kolejnych misji daje nieopisaną frajdę, ale dla mnie nadal ta produkcja stoi historią i głównym bohaterem. Połączenie "Ojca chrzestnego" i "Chłopcy z ferajny (1990)Chłopców z ferajny", okraszone egzystencjalnymi rozkminami Tommy’ego to szalenie imersyjna opowieść. Dzięki zaangażowaniu do dubbingu całej ferajny amerykańskich Włochów, rzecz robi się jeszcze bardziej wiarygodna (na marginesie – to uczucie, kiedy oglądasz jakiś amerykański serial i jedna z postaci nagle odzywa się głosem Sama, bezcenne).

Chociaż pierwszy raz do Lost Heaven zawitaliśmy 14 lat temu, grafika starzeje się z godnością i gracją. Choć kanciaste to miasto, nadal powala klimatem. Rajd żółtym cabrio od Chinatown przez śródmieście, do Hoboken, to nadal uczta dla oczu. A w tle przygrywa, cała playlista kawałków z epoki w wykonaniu głównie The Mills Brothers oraz Django Reinhardt and The Quintet of the Hot Club de France. Muzyka towarzyszy nam wszędzie. Kiedy przemierzamy miasto za dnia, zmienia się z każdą dzielnicą, do której wjeżdżamy. Jesteśmy świadkami klimatycznego koncertu na statku, co rusz któraś z napotykanych postaci ma włączone radio. Do tego dochodzi jeszcze oryginalny soundtrack Vladimira Simunka, idealnie budujący napięcie.

Nie mam bladego pojęcia, ile razy grałam w Mafię... po dziesiątym się zgubiłam. Ale gdy raz wejdziesz w tę opowieść, forgetaboutit*! Za każdym razem sprawia taką samą frajdę. I nadal chcesz jechać przez miasto przy zachodzie słońca. A na deser polecam przejechanie przez na wpół podniesiony most zwodzony, niczym Blues Brothers.

*Po definicję tego pojęcia odsyłam do filmu "Donnie Brasco". Tam Johnny Depp wszystko wyłuszcza. Zwłaszcza ostatni przykład rozjaśnia sprawę ;)
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wydana w 2002 roku "Mafia" wstrząsnęła rynkiem gier i stała się wzorem dla deweloperów, jak produkować... czytaj więcej
Gdy w 2002 roku "Mafia: The City of Lost Heaven" ujrzała światło dzienne, gracze i recenzenci byli nią... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones