Recenzja filmu

Candy (2006)
Neil Armfield
Abbie Cornish
Heath Ledger

Karuzela musi się zatrzymać

Idealnie prawdziwa historia idealnie prawdziwej miłości. Film, w którym wszystko jest doskonałe: począwszy od samej fabuły (scenariusz na podstawie noweli Luke'a Daviesa), poprzez postaci
Idealnie prawdziwa historia idealnie prawdziwej miłości. Film, w którym wszystko jest doskonałe: począwszy od samej fabuły (scenariusz na podstawie noweli Luke'a Daviesa), poprzez postaci (perfekcyjnie wykreowanych przez aktorów - Heatha Ledgera, Abbie Cornish i Geoffreya Rusha), scenografię (niezwykła plastyczność wnętrz i dbałość o szczegóły), czego dopełnienie stanowi magiczna muzyka Paula Charliera.

Nad całością czuwał Neil Armfield, australijski reżyser teatralny. Najprawdopodobniej to właśnie jego specjalizacji obraz zawdzięcza doskonałą kompozycję, pewnego rodzaju teatralność. W filmie nie ma niepotrzebnych scen, każda stanowi istotny element całości, każde ujęcie jest przemyślane i dopracowane, a przez to znaczące i niepowtarzalne.

Candy i Dan. Para idealnie dobrana. Idealnie zagrana. Jedna z najlepszych, moim zdaniem, ról Ledgera, dla którego Abbie Cornish była odpowiednią partnerką. Obojgu udało się odkryć przed widzami głębię psychologiczną kreowanych postaci i pozwolić zakochać się w ich miłości. Bohaterowie drugoplanowi stanowią kontrast dla pierwszoplanowych postaci, nadając im swoistą lekkość - sprawiają, iż film nie jest mdły, co dość często można zarzucić melodramatom. Casper (Geoffrey Rush) - "równy tata" i pocieszny Schuman (Tom Budge) to interesujące postaci, których kwestie stanowią mocny akcent filmu. Nawet przy kreowaniu osób epizodycznych, takich jak homoseksualny przyjaciel Caspera - Jorge czy Moilen - nieszczęsna ofiara kradzieży, twórcy nie szczędzili fantazji i stworzyli spektrum naprawdę świetnych bohaterów.

Scenografia nie jest jedynie tłem dla postaci, ale także współuczestniczy w wydarzeniach. Nadaje filmowi subtelności i plastyczności, buduje niepowtarzalny klimat. Unikalna atmosfera wyraźnie daje się poczuć i sprawia, że widz nie tylko ogląda film, ale autentycznie go przeżywa. Obraz Neila Armfielda głęboko porusza i mimo iż w zupełnie inny sposób oddziałuje na emocje nie mniej silnie niż "Requiem dla snu" Aronofsky'ego. Dzieło Australijczyka niepokoi, ale paradoksalnie daje poczucie bezpieczeństwa poprzez pastelowe barwy i łagodny sposób obrazowania. Świat filmu, jego wykreowana przestrzeń wciąga i hipnotyzuje. Sprawia, iż widz płynie razem z bohaterami, tonie razem z nimi.

Warto zwrócić uwagę na niebanalność, z jaką reżyser spojrzał na temat i poruszył problematykę: "Candy" nie jest ckliwym love story, nie jest też manifestem antynarkotykowym. Nie poucza, lecz sygnalizuje i pozwala poddać ocenie. To dogłębne studium psychologiczne bohaterów w obliczu konfliktu wewnętrznego, który przyjmuje postać wybranej przez nich drogi. To ich dramatyczne starania, próby ocalenia własnego świata miłości, moralne wybory, to ich rozczarowania. Twórca połączył główne motywy (miłość i narkotyki) w jeden. Ich synteza jest nierozerwalna, bowiem obecność jednego motywu implikuje istnienie drugiego. Miłość Candy i Dana to ich uzależnienie. Niemożliwe okazuje się wyjście z nałogu przy jednoczesnym wytrwaniu w miłości.

Ukazanej w filmie historii towarzyszy doskonale dobrana muzyka, podkreślająca stany emocjonalne bohaterów. Film otwiera udany cover "Song To The Siren" Tima Buckleya, którego oryginalna wersja zamyka obraz. Uwadze nie umknie także melancholijny "Sugar Man" Rodrigueza czy energetyczny "Rolling" amerykańskiej grupy Soul Coughing. Nie da się jednak ukryć, iż to właśnie emocjonalne, nastrojowe "Song To The Siren" stanowi najsilniejszy komponent albumu.

Nie dziwią nominacje do Złotego Globu i AFI, rozczarowuje jednak ilość wygranych nagród. Z pełną odpowiedzialnością mogę napisać, że to jeden z najpiękniejszych filmów o miłości w całej historii kina. Przede wszystkim prawdziwy. I szczery.

"Candy". Uzależnienie od miłości i umiłowanie narkotyków. Metaforyczna karuzela, która kiedyś musi się zatrzymać.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jim Morrison kiedyś powiedział "Powiedzmy po prostu, że próbowałem dotrzeć do granic rzeczywistości.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones