Recenzja filmu

Æon Flux (2005)
Karyn Kusama
Charlize Theron
Marton Csokas

Nijaka postapokalipsa

W niedalekiej przyszłości tajemniczy wirus zabije dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzkiej populacji. Ocaleni, zjednoczeni pod władzą technokratycznego Kongresu Naukowego, zamieszkają w Bregnie
W niedalekiej przyszłości tajemniczy wirus zabije dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzkiej populacji. Ocaleni, zjednoczeni pod władzą technokratycznego Kongresu Naukowego, zamieszkają w Bregnie - nowo powstałym państwie-mieście, odgrodzonej murem od świata zewnętrznego enklawie na opustoszałej planecie. Kilkaset lat później spokój w pozornie idyllicznej, utopijnej społeczności zostaje zakłócony. W niewyjaśnionych okolicznościach dochodzi do zaginięć coraz większej liczby obywateli Bregny, rząd jednak nie podejmuje żadnych kroków, by ową zagadkę rozwiązać. Podziemna, rebeliancka organizacja Monikanów wysyła na specjalną misję swoją najlepszą agentkę, Aeon Flux (Charlize Theron). Jej poszukiwania doprowadzą do odkrycia zaskakujących faktów i wywrócą na lewą stronę także jej życie.

Film Karyn Kusamy jest adaptacją filmową telewizyjnego serialu animowanego autorstwa Petera Chunga pod tym samym tytułem, popularnego w pierwszej połowie lat 90. W kinach nie zrobił jednak furory i nawet nie zwrócił zainwestowanych weń ponad sześćdziesięciu milionów dolarów. Nic dziwnego, bo obraz Kusamy jest wzorcowo nijaki.

Zanim jednak o mankamentach, słowo o pozytywach. Karyn Kusama - świadomie lub nie - poruszyła w swym filmie całkiem ciekawe kwestie. Czy warto żyć za wszelką cenę? Jak długo i jak bardzo daje się oszukiwać naturę? Czy narastające "zmęczenie materiału" ograniczonego ilościowo, ale w jakiś sposób (nie zdradzę jaki, choć wcale nietrudno jest się tego domyślić) ciągle prokreującego się i funkcjonującego społeczeństwa osiągnie w końcu ekstremum i sprowadzi na siebie kolejną zagładę, będącą karą za permanentne zakłócanie naturalnego biegu rzeczy? Mieszkańcy Bregny w celu przetrwania, a więc w sposób być może bezrefleksyjny uciekają przed definitywną śmiercią. Równocześnie dość bezczelnie igrają z naturą, nie chcąc, żeby ta na nowo odrodziła się i zapanowała w bezwolnie degenerującej się społeczności. Historia miała, jak widać, potencjał, niestety nie został on wykorzystany w najmniejszym nawet stopniu, a ja być może doszukuję się głębi, której nie ma.

Wspomniana wyżej nijakość objawia się bowiem w niemal każdej składowej filmu Kusamy. Począwszy od świata przedstawionego, który nie posiada absolutnie żadnych cech charakterystycznych (wystarczy choćby porównać "Aeon Flux" ze starszym o dwanaście lat "Człowiekiem demolką", komercyjnym sensacyjniakiem, który mimo artystycznej prymitywności wciągał właśnie za pomocą detali antyutopijnego świata przyszłości), poprzez szytą grubymi nićmi intrygę, mniej niż przeciętne efekty specjalne, niezachwycające choreografie walk, kończąc na przekonaniu, iż film powstał wyłącznie dla mamony. Film Karyn Kusamy to podrzędny spektakl, dla którego szkoda takich aktorów jak Frances McDormand, Pete Postlethwaite czy - zwłaszcza - Charlize Theron. Choć fakt, że od wbitej w obcisłe ciuchy przepięknej gwiazdy "Monster" trudno oderwać wzrok. Generalnie - miałko, można sobie odpuścić.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones