Recenzja filmu

xXx: Reaktywacja (2017)
D.J. Caruso
Vin Diesel
Donnie Yen

Sequel bez powodu

Vin Diesel wraca na śmieci tak stare, że aby docenić jego gest, trzeba zapomnieć na chwilę całkiem dobrze zrealizowaną serię "Szybcy i wściekli", z którą aktor miał bardziej po drodze w ciągu
"xXx: Reaktywacja" jest jak przypadkiem odnaleziony na dnie szafy kolorowy ciuch, kupiony spontanicznie na letniej wyprzedaży. Szybko okazało się, że jest zupełnie nie w stylu właściciela i wciąż nie ma okazji do jego założenia, więc przeleżał na najniższej półce całe lata. Co gorsza, został wreszcie wyjęty z niej nie po to, by pójść na bal przebierańców, ale jak gdyby nigdy nic założył go w zwykły dzień do pracy. Takie odczucia towarzyszą mi, gdy widzę, jak po latach na ekrany wraca seria o agencie XXX i próbuje znaleźć sobie miejsce w repertuarze kina sensacyjnego Anno Domini 2017.



Vin Diesel wraca na śmieci tak stare, że aby docenić jego gest, trzeba zapomnieć na chwilę całkiem dobrze zrealizowaną serię "Szybcy i wściekli", z którą aktor miał bardziej po drodze w ciągu ostatniej dekady. Sporty ekstremalne, którymi narkotyzuje się bohater, pseudo błyskotliwe riposty, którymi okrasza każdą potyczkę z wrogiem, i magnes na kobiety, stanowiący raczej scenariuszowy blef niż mocną kartę, już w 2002 roku miały dość dyskusyjny urok. Dziś jest już za późno, by te przymioty nieokrzesanego superbohatera były czymś więcej niż obowiązkowymi elementami nawiązującymi do poprzednich części, a zdecydowanie za wcześnie, by pokryły się szlachetną patyną kampu. Reżyser D.J. Caruso i scenarzysta F. Scott Frazier najwyraźniej liczą na potężną amnezję widzów, próbując przemilczeć fakt, że kontynuowania serii nie chciał nawet sam odtwórca głównej roli. Cokolwiek skłoniło Diesela do zmiany nastawienia, raczej nie przysporzy mu nowych fanów, choć niewykluczone, że zreaktywuje starych, bo "xXx: Reaktywacja" jest przede wszystkim długą sesją puszczania oczek do tych, którzy pamiętają oryginał. 

  

Wiekowy już agent udał się na emeryturę, ale ani myśli stracić sportową formę i całymi dniami – a jakże – jeździ na nartach, niezrażony faktem, że w tej szerokości geograficznej nie ma czegoś takiego jak sezon narciarski. W przerwach natomiast – zamiast "jeść, modlić się i kochać" w sceneriach tropików, pruje na deskorolce, przybijając piątki z kierowcami samochodów. Gdy jednak na horyzoncie pojawi się tajna organizacja, której tożsamości żadne służby specjalne nie mogą ustalić, szefowa NSA zrobi wszystko, by popsuć Xanderowi beztroskie wakacje. Pchany osobistymi pobudkami weteran podejmuje się pracy na własnych warunkach – skrzykując własną grupę wsparcia, a proponowanych rządowych agentów dosłownie i w przenośni wyrzucając przez okno. W składzie trojga "dobrych, przegiętych i kompletnie pomylonych" znaleźli się uzależniony od wypadków kaskader, strzelająca hobbystycznie do kłusowników snajperka i umiejący rozkręcić każdą imprezę DJ. Szkoda, że z całego tego tercetu egzotycznego najwięcej miejsca w scenariuszu Fraziera przypada Cage'owi, którego żartów na wagę z komicznego lumpeksu nie można nazwać nawet sucharami, bo byłby to przesadny komplement. To jednocześnie wada i zaleta całego filmu – każda postać drugoplanowa byłaby tu ciekawszym głównym protagonistą od agenta XXX, ale dzięki takiemu nagromadzeniu świetnych aktorów da się ten sequel pochłonąć bez większego bólu zębów. Zwłaszcza grająca zblazowaną szefową wszystkich szefów, dużo za dobra na takie produkcje Toni Collette radzi sobie dobrze, a gwiazdy kina azjatyckiego – Donnie Yen i Deepika Padukone są prawdziwym powiewem świeżości.

Kto zna serię, ten nie spodziewa się po "xXx: Reaktywacji" niczego ponad niezobowiązującą opowiastkę, której niemrawe fiflaki udają wielkie fabularne wolty; okraszoną tanimi efektami specjalnymi, letnią intrygą, w której napięcie częściej się rozładowuje, niż buduje. Twórcy próbują zaimplementować te chwyty na współczesny grunt poprzez fabularne aluzje do sytuacji międzynarodowej –terroryzmu, zagrożeń na tle technologicznym i afery Snowdena, morał dowożąc jednak wielokrotnie i zawsze szuflami. To wehikuł czasu, który przeniesie nas w czasy kina sensacyjnego lat 90. pełną gębą. Pytanie tylko: czy naprawdę chcemy tam wracać?
1 10
Moja ocena:
4
Absolwentka filozofii i polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka III miejsca w konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych (2011). Pisze o filmach do portali... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones