Przekleństwo pamięci

Bośniacki film "Święto pracy" zaczyna się niepozornie. Reżyser Pjer Žalica stawia na radosne, kabaretowe tony. Widzimy grupę starszych mężczyzn, którzy z poważną miną dyskutują na temat mięsiw i
Bośniacki film "Święto pracy" zaczyna się niepozornie. Reżyser Pjer Žalica stawia na radosne, kabaretowe tony. Widzimy grupę starszych mężczyzn, którzy z poważną miną dyskutują na temat mięsiw i wyższości rożna nad grillem. Nieco później jesteśmy świadkami, jak dwie kobiety w luźny sposób komentują zaskakujące wydarzenie, do którego doszło na ich ulicy. Za jego sprawą stopniowo, lecz nieubłaganie powrócą wspomnienia bolesnej przeszłości; na wierzch wyjdą niezagojone rany.

"Święto pracy" to bowiem kolejny bałkańskim film, który wraca do tematu konfliktów etnicznych lat 90. ubiegłego wieku. Zamiast pokazywać wydarzenia z przeszłości, skupia się jednak na teraźniejszości i tym, jak tragiczne zaszłe zdarzenia wpływają na mieszkańców kraju pokolenie później. To dlatego reżyser zaczyna od lekkich scenek rodzajowych. W końcu życie w Bośni i Hercegowinie na co dzień toczy się zwyczajnie: ludzie myślą o pracy, zdrowiu swoim i swoich przyjaciół przyjaciół, troszczą się o bliskich. Dla tych, którzy uczestniczyli w wydarzeniach lat 90., to jednak tylko starannie pielęgnowana iluzja. Za tą cienką warstwą normalności kryją się przeogromne pokłady cierpienia, poczucia straty i winy. 

Z tego też powodu "Święto pracy" stopniowo staje się coraz bardziej ponurą i bolesną opowieścią. Žalica pokazuje, jakim przekleństwem potrafi być pamięć; jak powtarzane z dumą hasło "Pamiętamy" staje się ciężarem, dla tych, którym ten obowiązek jest z góry narzucany. "Święto pracy" przypomina bowiem, że z konfliktu zbrojnego nikt nie wychodzi bez skazy. To, co dla jednych będzie czynem bohaterskim, dla innych pozostanie zbrodnią. Podjęte decyzje, które kiedyś pozwoliły uratować życie, po latach stanowią brzemię przywołujące tchórzowskie czyny.

W "Święcie pracy" nikt nie strzela z karabinów, nie ma tu też żadnych eksplozji, a jednak dobitnie czujemy cierpienie wywołane konfliktem zbrojnym, w którym sąsiad stawał przeciwko sąsiadowi. Žalica opiera swój przejmujący film głównie na dialogach, stopniowo odkrywając kolejne pokłady moralnej szarości i niekończącego się egzystencjalnego cierpienia.

Ktoś mógłby powiedzieć, że kino bałkańskie powiedziało już wszystko o konfliktach sprzed paru dekad. "Święto pracy" pokazuje jednak, że temat wcale nie jest zamknięty. To prawda, większość z powiedzianych w filmie rzeczy to powtórzenie tego, co widzieliśmy już wcześniej. Mimo tego Žalica potrafił tak opowiadać, by ta sama historia nie drażniła wtórnością. Kluczem okazało się skupienie na bohaterach i ich doświadczeniach. Uniwersalne przesłanie, które w świetle obecnych konfliktów w różnych częściach świata wciąż jest żywe, wynika z biografii filmowych postaci, a nie jest narzuconym akademickim tematem. Z tego też powodu "Święto pracy" jest autentycznie przejmujące. Niestety nie mam jednak złudzeń, że płynące z filmu refleksje będą w większości krótkotrwałe. Z drugiej strony, na jego przykładzie widać, że takie filmy wciąż mają rację bytu. Pewne rzeczy należy powtarzać w nadziei, że w końcu dotrą do kogoś nowego. Wpływ na postawę choćby jednej osoby jest już zwycięstwem.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones