Recenzja filmu

Autostopowicz (1986)
Robert Harmon
C. Thomas Howell
Jeffrey DeMunn

Lepiej samotnie niż z Hauerem

Czy zdarzyło Wam się kiedyś podwieźć kogoś nieznajomego? Bo żal patrzeć jak moknie czy marznie w fatalną pogodę, bo samotna podróż nuży i przydałoby się towarzystwo? A ilu z Was zastanawiało się
Czy zdarzyło Wam się kiedyś podwieźć kogoś nieznajomego? Bo żal patrzeć jak moknie czy marznie w fatalną pogodę, bo samotna podróż nuży i przydałoby się towarzystwo? A ilu z Was zastanawiało się nad tym, jakie konsekwencje może mieć ta pozornie niewinna decyzja? Wpuszczamy do swojego samochodu zupełnie obcego człowieka i nie przychodzi nam nawet do głowy, że może być niebezpieczny. Skupieni na drodze, zajęci prowadzeniem pojazdu stajemy się dość łatwym celem, a nasz nowy towarzysz może zechcieć to wykorzystać. Jakie mogą być skutki wpuszczenia do auta nieznajomego, przekonał się Jim Halsey, bohater filmu "Autostopowicz" w reżyserii Roberta Harmona. Dla Jima wraz z zabraniem z pobocza przemoczonego mężczyzny rozpoczął się prawdziwy koszmar i walka o życie.

Jim (C. Thomas Howell) jest w drodze do Kalifornii. Ma dostarczyć auto do klienta. Długa, monotonna podróż męczy go i chłopak zaczyna przysypiać. Zabiera z pobocza autostopowicza (Rutger Hauer), licząc, że rozmowa z nieznajomym umili mu jazdę i nie pozwoli usnąć. Próbuje zacząć pogawędkę, ale mężczyzna wyraźnie nie ma zamiaru odpowiadać na jego pytania. Siedzi milczący i jedynie uśmiecha się tajemniczo. Ma własny plan na urozmaicenie tej podróży, na przykład zabawę z nożem przyłożonym do szyi chłopaka i szeptane cicho do ucha "Powtarzaj za mną – chcę umrzeć". Jim szybko przekona się, że powinien słuchać mamusi i nie zabierać autostopowiczów.

Napięcie w filmie Harmona wyczuwalne jest niemalże od samego początku, gdy tylko autostopowicz – John Ryder, wsiada do samochodu Jima. Całkowicie zgodnie z hitchcockowską zasadą – najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie. Kiedy Hauer pojawia się na ekranie, skupia na sobie całą uwagę, hipnotyzuje. Jako John Ryder jest niesamowity. To chyba jeden z najlepiej zagranych czarnych charakterów, jakie widziałam. Przeszywające spojrzenie, bijąca od niego pewność siebie – absolutnie genialnie wykreowana postać psychopaty. Aktorstwo w "Autostopowiczu" ogólnie stoi na wysokim poziomie. Niektórzy zarzucają sztuczną grę Howellowi czy Jennifer Jason Leigh, nie rozumiem jednak dlaczego. Choć obojgu do znakomitej kreacji Hauera daleko, to jednak wypadli bardzo dobrze. Można się też przyczepić do kliku nielogiczności w scenariuszu, dla mnie jednak wciąż rosnące napięcie, genialnie stopniowane przez reżysera, wystarczyło, by te nielogiczności i drobne absurdy całkowicie przysłonić. Należy również pamiętać, że inspiracją dla scenarzysty Erica Reda był utwór The Doors – "Riders on the Storm". Idąc tym tropem, zwracając uwagę na nazwisko naszego psychopaty można zacząć się zastanawiać, czy mamy do czynienia ze zwykłym człowiekiem. Może John Ryder uosabia coś bardziej mrocznego, coś potężniejszego? Dlatego zjawia się zawsze tam, gdzie trzeba, dlatego zawsze wszystko mu się udaje? Czemu na przykład słyszy szept zza weneckiego lustra, skoro nie ma prawa go słyszeć? O Ryderze wiemy zresztą niewiele. Aura tajemnicy, jaką roztacza wokół siebie jego postać, nie rozwieje się do samego końca. Nie wiadomo, dlaczego zabija, kim jest, dokąd jedzie ani skąd przybył. Przez to jego postać intryguje jeszcze mocniej, budzi jeszcze większy niepokój. Dlaczego Ryder chce, by to właśnie Jim go zabił? Mamy całą masę otwartych furtek dla własnych interpretacji.

Cała historia przypomina nieco senny koszmar. Swój udział w tym ma niewątpliwie niepokojąca muzyka Marka Ishama doskonale odzwierciedlająca to, co dzieje się akurat na ekranie, a także perfekcyjne zdjęcia Johna Seale'a. Amerykańskie pustkowia, cisza, nieprzyjazny, surowy krajobraz oddają atmosferę obrazu. Potęgują efekt osaczenia, pułapki, w jakiej znalazł się nasz bohater i z której desperacko próbuje się wydostać.

Film ogląda się z niesłabnącym zainteresowaniem. Nie ma dłużyzn, ani przestojów. Mógłby trwać kolejne 90 minut, bo jego oryginalna wersja trwa właśnie trzy godziny.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Mama mówiła, żebym nigdy tego nie robił" - te odnoszące się do kwestii zabierania autostopowiczów słowa,... czytaj więcej
Czasami zdarza się tak, że początkującemu reżyserowi, który stawia pierwsze, duże kroki w branży... czytaj więcej
Ostatnio spacerując po wypożyczalni, między horrorami, komediami i sensacją, dostrzegłem w tym ostatnim... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones