Recenzja filmu

Bękarty wojny (2009)
Quentin Tarantino
Eli Roth
Brad Pitt
Mélanie Laurent

Wojna według Tarantino

Konkursowi głównemu tegorocznego festiwalu w Cannes bez wątpienia przyglądało się wielu miłośników kina postmodernistycznego. I choć o "Bękartach wojny" z góry można było powiedzieć, że szans na
Konkursowi głównemu tegorocznego festiwalu w Cannes bez wątpienia przyglądało się wielu miłośników kina postmodernistycznego. I choć o "Bękartach wojny" z góry można było powiedzieć, że szans na Złotą Palmę raczej nie miały, to na pewno okazały się dużym sukcesem medialnym. Quentin Tarantino dokonał imponującego wyczynu i po siedmiu miesiącach od rozpoczęcia zdjęć, zgodnie z zapowiedzią, film był gotowy do prezentacji na najważniejszym festiwalu filmowym. Zaowocowało to dużym rozgłosem, a do premiery w kinach zostało jeszcze kilka miesięcy - kilka miesięcy intensywnej reklamy.  Tak było w maju. Dziś, we wrześniu, mamy już długo oczekiwane "Bękarty" w Polsce. Co tym razem przygotował dla nas Tarantino? Reżyser umieścił akcję swojego filmu w czasie drugiej wojny światowej, a punktem wyjścia dla rozwijających się wydarzeń był fakt, że wojna jeszcze się nie skończyła, zyskała zaś nowych bohaterów. Bohaterów szalonych, nieobliczalnych, zdeterminowanych i silnych na tyle, by napisać historię, którą znamy, na nowo. Oto więc gdzieś we Francji na ukrywającej się żydowskiej rodzinie nazistowski oddział pod dowództwem pułkownika Hansa Landy (Christoph Waltz) przeprowadza egzekucję. Ujść z życiem udaje się tylko nastoletniej Shosannie (Mélanie Laurent), która ucieka do Paryża, gdzie zmienia nazwisko i zostaje właścicielką niewielkiego kina. Tymczasem popłoch wśród nazistowskich żołnierzy wywołuje oddział amerykańskich Żydów przemierzający Europę. Znani są jako Bękarty, a przewodzi im porucznik Aldo Raine (Brad Pitt). Mają tylko jeden cel: zabijać nazistów. Czynią to z taką skutecznością i bezwzględnością, że niepokój niemieckich żołnierzy udziela się samemu Führerowi (Martin Wuttke). Z Bękartami łączy swoje siły niemiecka gwiazda kina i tajna agentka Bridget von Hammersmark (Diane Kruger), by razem spiskować przeciw przywódcom faszystowskich Niemiec. Ostatecznie okoliczności tworzone przez bohaterów prowadzą do zetknięcia się ich ścieżek podczas operacji "Kino". Ma to miejsce w kinie prowadzonym przez Shosannę, gdzie na uroczystej premierze filmu propagandowego Goebbelsa "Duma narodu" zjawić się mają przywódcy Trzeciej Rzeszy, w tym Adolf Hitler. Tu niezależnie od siebie swoją krwawą zemstę na nazistach planuje Shosanna i Aldo Raine wraz ze swymi podopiecznymi. Trzeci raz z rzędu Quentin Tarantino opiera swój film na motywie zemsty. Przed Shosanną i Bękartami mściły się Dziewczyny w "Death Proof" i przede wszystkim Czarna Mamba w "Kill Billu". Tak jak Pannę Młodą, tak i bohaterów "Bękartów wojny" pisze głównie pragnienie zemsty, determinuje ono wszystkie ich działania i często okazuje się świadomym, ostatnim aktem ich życia. Ani Shosanna, ani nawet żołnierze Aldo Raine'a w bezpośrednich swych działaniach nie starają się o zakończenie wojny czy przywrócenie światu ładu, ale wyrównują oni swoje osobiste rachunki. Głównym antagonistą jest tu wspomniany już pułkownik Hans Landa. Paradoksalnie, to chyba najjaśniejsza postać tego filmu; wzorcowo wcielił się w nią Christoph Waltz, który za tę rolę otrzymał nagrodę w Cannes. Landa to wielowymiarowa postać, potrafi być jednocześnie zabawny i okrutny. Nawet Brad Pitt (który i tak jako porucznik Aldo Raine jest kapitalny) pozostaje w jego cieniu. Wszystkie zresztą postaci i aktorzy w nie się wcielający są wspaniali, każdy ma tu swoje pięć minut, każdy jest wiarygodny w ramach opowiadanej historii, każdy spełnia jakąś funkcję, każdy zapada głęboko w pamięć. Tak jak i poszczególne sceny opierające się głównie, jak to u Tarantino zwykle bywa, na długich, dowcipnych dialogach. Oglądanie, jak te wspaniale napisane postaci wchodzą ze sobą w interakcję w często absurdalnych sytuacjach, to czysta przyjemność. Kultowe już chyba miano otrzymała scena rozmowy po włosku, a to tylko jedna z wielu tak zabawnych i żywych scen w filmie. Te bardziej statyczne, dialogowe, przerywają dwie, niezwykle dynamiczne sceny akcji: jedna to finałowa, rozgrywająca się podczas operacji "Kino", a druga mająca miejsce w podziemnej knajpie podczas spotkania Bridget von Hammersmark z Bękartami. Ta to prawdziwy montażowy majstersztyk. Krótka, szybka i wciskająca swoim tempem w fotel. Można by powiedzieć, że dwie takie sceny to niewiele jak na film rozgrywający się podczas drugiej wojny światowej, ale tym lepiej są one akcentowane i bardzo dobrze wpisują się w resztę filmu. Oko cieszą piękne zdjęcia, a do uszu dobiega świetna muzyka mogąca wraz z konwencją filmu nasuwać skojarzenia ze spaghetti westernami. Coś podobnego widzieliśmy w "Kill Billu". Tarantino oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie umieścił w filmie wielu nawiązań do kina (tu głównie przedwojennego niemieckiego), czy nie puścił kilka razy oka do krytyków i publiczności (Raine mówiący na końcu filmu do kamery: "Chyba wyszło mi arcydzieło"). Na początku pisałem o medialnym szumie wokół Nowego Filmu Quentina Tarantino, ale co pozostaje, gdy przestaniemy patrzeć na telewizyjne reklamówki, gwiazdy na czerwonych dywanach, wielkie bilbordy, plakaty, zapowiedzi itp. itd.? Choćby wrażenie, że ten szum nie powstał bez powodu, że "Bękarty wojny" to świetny, porządnie zrobiony i napisany film, a Tarantino nie poprzestał na zatrudnianiu głośnych nazwisk i nadal liczą się dla niego historia, postaci, kino samo w sobie. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kiedy do mediów przedostały się pierwsze informacje o planowanym najnowszym projekcie Quentina Tarantino,... czytaj więcej
Najnowszy film Quentina Tarantino "Bękarty wojny" już teraz, zaledwie kilka tygodni po premierze... czytaj więcej
Quentin Tarantino - to nazwisko przebrzmiewające głośnym echem przez branżę filmową, budzące tyle samo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones