Recenzja filmu

Bękarty wojny (2009)
Quentin Tarantino
Eli Roth
Brad Pitt
Mélanie Laurent

Wojenny western

Sam Tarantino mówił, że chciał zrobić spaghetti western w scenerii II wojny światowej. Według mnie w pełni zrealizował swoje założenie, i właśnie to jest największą zaletą filmu. Nie jestem
Sam Tarantino mówił, że chciał zrobić spaghetti western w scenerii II wojny światowej. Według mnie w pełni zrealizował swoje założenie, i właśnie to jest największą zaletą filmu. Nie jestem wielkim fanem twórczości pana Quentina. Jego "Pulp Fiction" i "Wściekłe Psy" specjalnie mnie nie poruszyły. To po prostu dobre filmy, ale na pewno nie wybitne. Natomiast "Kill Billa" uważam za film nieudany. Nauczony doświadczeniem do "Bękartów" podszedłem z umiarkowanym entuzjazmem. To, co dostałem, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Już sam początek filmu wprowadza nas w westernowy klimat. Pierwsza scena, podczas której LaPadite patrzy na nadjeżdżających Niemców, to ewidentne nawiązanie do filmów o tematyce Dzikiego Zachodu. Do złudzenia przypomina on szeryfa obserwującego bandytów brutalnie wkraczających na jego ziemię. W późniejszej scenie w barze żołnierze, czy to angielscy, czy to niemieccy, wyglądają jak rewolwerowcy mierzący się wzrokiem podczas picia drinków. Takich smaczków jest w filmie więcej. Na przykład przezwiska tytułowych komandosów (jak Niedźwiedź czy Apacz) i fakt, że zdejmują oni skalpy z zamordowanych hitlerowców. Nie będę ukrywać, że bardzo mi się to podobało. Tytułowe "Bękarty" (które z resztą pojawiają się dosyć rzadko) to niewielki oddział, którego działania przyprawiają Niemców o dreszcze. Otrzymują oni zadanie wysadzenia kina wypełnionego po brzegi nazistami, którzy przyszli tam na premierę najnowszego filmu propagandowego. Ponieważ fabuła nie jest odkrywcza, siłą filmu są pojedyncze sekwencje i dialogi, a te jak zwykle u Tarantino nie zawiodły. Na uwagę zasługuje mistrzowskie budowanie napięcia. Sceny, mimo tego że są bardzo długie, nie nużą. Wręcz przeciwnie. Z każdą sekundą napięcie rośnie, by w końcu sytuacja została rozwiązana w ciekawy i często zaskakujący sposób. Zadziwiające jest to, że reżyserowi udało się zbudować sugestywną atmosferę grozy prawie zupełnie bez pomocy muzyki. Martwa cisza jest po prostu urzekająca. Szkoda, że wielu twórców nie decyduje się na taki krok, tylko idzie na łatwiznę, zdając się na lecącej w tle melodię, która często nie współgra z obrazem, co daje tandetny efekt. To, że dużo scen odbywa się w milczeniu, wcale nie znaczy, że w filmie nie ma muzyki. Owszem, jest i to na najwyższym poziomie. Utwory przeważnie w westernowym klimacie zostały tak dobrane, że kiedy już się pojawiają, to stwarzają niesamowity klimat. Generalnie, co do technicznego aspektu nie mam żadnych zastrzeżeń. Brak efektownych przejść między ujęciami, podniosłych, artystycznych scen i wypasionych efektów specjalnych, bo z resztą nie o to tu chodzi. To, co jest, wygląda dobrze i naturalnie, a pozytywnie kiczowate wstawki, typu napisy na cały ekran, tylko dodają humoru, który, jak to u Quentina, stoi na wysokim, acz specyficznym poziomie. W filmach Tarantino nie ma słabego aktorstwa, albo przynajmniej się z nim jeszcze nie spotkałem. Ilość gwiazd i mniej znanych aktorów jest odpowiednio wyważona, a wszyscy zagrali na najwyższym poziomie. Nie będę się rozpisywał o każdej roli. Wspomnę tylko trzy pierwszoplanowe, które zwróciły moją największą uwagę. Przede wszystkim Christoph Waltz jako Hans Landa. Większość jego gry to nie wypowiadane teksty, tylko sam ton głosu i spojrzenie. Jest niezwykle inteligentnym, oczytanym i budzącym na przemian grozę i śmiech pułkownikiem SS. To prawdziwy czarny charakter w klasą. Jak zwykle świetnie spisał się Brad Pitt. Tym razem wystąpił w roli szefa tytułowego oddziału Aldo Raine'a. Stworzył dobrą postać pewnego siebie, nieokrzesanego drania, którego największą zaletą jest humor. Wystarczy wspomnieć chociażby przesłuchanie czy jego rozprawę na temat walki w piwnicy. Nadspodziewanie dobrze wypadła Mélanie Laurent, która nie dość, że nie pozostaje w cieniu obu panów, to także wiele scen zagarnia dla siebie. Przed seansem w ogóle o niej nie słyszałem, natomiast po filmie stała się jedną z moich ulubionych aktorek. U tej pani talent łączy się z urodą. Tym, co cenię sobie w "Bękartach", jest oryginalność. Nie ma tu mowy o zgodności z historią, ale bardzo miłym akcentem jest to, że postacie mówią różnymi językami, Niemcy po niemiecku, Francuzi po francusku... To naprawdę wypada dużo naturalniej, niż gdyby wszyscy posługiwali się wyłącznie angielskim. Nie sposób pominąć bardzo nietypowego sposobu przedstawienia poszczególnych narodów, z uwzględnieniem ich największych przywar. Amerykanom dostało się za nieznajomość języków obcych. Anglicy oberwali za to, że kiepscy z nich żołnierze. Niemcy zaś wypadają najlepiej. Są inteligentni, wykształceni, opanowani - rzeczywiście mogliby uchodzić za wyższą cywilizację podbijającą dzikie ludy Europy. Na koniec wspomnę jeszcze o postaci Fredericka Zollera – niemieckiego bohatera wojennego (w tej roli niezły Daniel Brühl). Jest on najlepszym przykładem tego, że w tym filmie nie wiadomo do końca, kto jest dobry, a kto zły. Ta niejednoznaczność postaci to po prostu kolejna z jego licznych zalet. Wypadałoby jeszcze podać jakieś wady. Ja się na szczęście takich nie doszukałem. Jedyną jest to, że moim zdaniem większość dobrych momentów skupia się w pierwszej połowie filmu, przez co wypada ona genialnie, a druga już „tylko” bardzo dobrze. "Bękarty wojny" uważam za najlepszy film tego roku, przebijający nawet znakomite "Watchmen" Zacka Snydera. Według mnie Quentinowi rzeczywiście wyszło arcydzieło i to większe niż osławiony "Pulp Fiction". Nie pozostaje mi nic więcej, jak tylko gorąco polecić ten film tym, którzy za twórczością Tarantino nie przepadają, bo jego fanów nie trzeba chyba zachęcać.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kiedy do mediów przedostały się pierwsze informacje o planowanym najnowszym projekcie Quentina Tarantino,... czytaj więcej
Najnowszy film Quentina Tarantino "Bękarty wojny" już teraz, zaledwie kilka tygodni po premierze... czytaj więcej
Quentin Tarantino - to nazwisko przebrzmiewające głośnym echem przez branżę filmową, budzące tyle samo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones