Recenzja filmu

Błędny ognik (1963)
Louis Malle
Maurice Ronet
Léna Skerla

Danse Macabre w procentach

Nie jest pewne, czy reżyser Louis Malle pomysł na film oparł głównie na książce Pierre’a Drieu La Rochella "Le Feu Follet", czy też brał również przykład z filmu Wojciecha Jerzego Hasa "Pętla"
Nie jest pewne, czy reżyser Louis Malle pomysł na film oparł głównie na książce Pierre’a Drieu La Rochella "Le Feu Follet", czy też brał również przykład z filmu Wojciecha Jerzego Hasa "Pętla" na podstawie Marka Hłaski. Pewne jednak jest to, że wszelakie źródła inspiracji okazały się strzałem w dziesiątkę, bo "Le Feu Follet" jest filmem nad wyraz wybitnym.

Znawcy filmu "Pętla" odczują z początku pewnego rodzaju déjà vu. Alain Leroy (Maurice Ronet), tak jak i Kuba w "Pętli", walczy z alkoholizmem. Film rozpoczyna się romantyczną sceną wizyty kochanki Alaina w zakładzie, w którym główny bohater spędził prawie 4 miesiące na odwyku. Za moment zostanie wypisany i choć doskonale wie, że wystarczy jeden dzień "na wolności", aby znów sięgnąć po kieliszek, nie może przeciwstawić się decyzji lekarza, który zadecydował, że jest już zdrowy. Podróż, w jaką rzuca się bohater, ma być jednocześnie oczyszczającym remedium na jego skołatane nerwy i okazją do odwiedzenia dawno niewidzianych przyjaciół i znajomych, z którymi niegdyś prowadził bujne życie towarzyskie.

O tym, co stanowi dla Alaina jego spirytus movens, dowiemy się w ostatniej scenie, dlatego też karmieni przez cały film deliryczną udręką bohatera, rewelacyjnie zresztą zagraną przez Maurice’a Roneta, podglądamy jego poczynania: jak radzi sobie z nałogiem, jak stara się przezwyciężać wszelkie sytuacje skłaniającego go do wychylenia kieliszka, i to w jak nieprawdopodobny i nieprzewidywalny sposób zwykła codzienność staje się ogromną przeszkodą, by nie wpaść znów na tory alkoholizmu.

Kolejne spotkania z przyjaciółmi udowadniają mu, jakie popełnił niegdyś błędy, nieodwracalne już zresztą w skutkach. Dawne znajomości i przyjacielskie relacje wydają się dziś jedynie mglistym wspomnieniem. Pomimo ciepłych i głębokich konwersacji, jakie Alain przeprowadza z przyjaciółmi, widać, że jest już zdystansowanym i wyalienowanym cieniem człowieka. Podczas tych spotkań na chwilę odradzają się dawne uczucia. Przelotne spotkania pozwalają na moment zapomnieć o udręce "wolności", która staje się ciążyć teraz bardziej, aniżeli niejeden błąd życiowy, wynikający z nałogu.

"Le Feu Follet" to przede wszystkim jeden wielki rachunek sumienia, które to bohater stara się ostatnim tchem naprostować. Reżyser Louis Malle, jak w większości swoich filmów, prowadzi akcję wolno, w sposób stonowany ukazując bohaterów. Nie udziwnia, nie kombinuje. Wie doskonale, że w kinie najważniejsze są emocje. Ukazuje wiarygodny obraz człowieka rozdartego między podejmowanymi przez niego decyzjami a ciągnącymi się za nim duchami przeszłości, które to odcisnęły poważne piętno na jego psychice. Całość skąpana jest w kapitalnie oddającej ducha sytuacji muzyce skomponowanej przez Erika Satie.

Chlebem powszednim staje się tutaj samotność, do której główny bohater musi się przyzwyczaić. Nawet przelotne spotkania z przyjaciółmi, oparte na rewelacyjnie rozpisanych dialogach, nie są w stanie zapełnić pustki, która ciąży w sercu Alaina (film jest wręcz kopalnią egzystencjalnych cytatów dla cyników i nihilistów).

Z jednej strony wiemy, że to decyzje samego Alaina doprowadziły go na dno. Z drugiej, nie sposób bohaterowi nie współczuć i nie wzruszyć się, kiedy targany niespodziewanymi falami emocji stara się odnaleźć drobne radości życia w kontakcie z drugim człowiekiem i choć przez chwilę cieszyć się samym faktem nawiązania nawet prostego dialogu.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones