Recenzja filmu

Batman (1989)
Tim Burton
Michael Keaton
Jack Nicholson

Czy tańczyłeś z diabłem w bladym świetle księżyca?

Miliarder Bruce Wayne w kostiumie "Człowieka - nietoperza" to z całą pewnością jeden z najbardziej znanych bohaterów komiksów w historii. Jej autorami są Bob Kane i Bill Finger (ale tylko ten
Miliarder Bruce Wayne w kostiumie "Człowieka - nietoperza" to z całą pewnością jeden z najbardziej znanych bohaterów komiksów w historii. Jej autorami są Bob Kane i Bill Finger (ale tylko ten pierwszy jest oficjalnie uważany za twórcę). Stylizowali ją na popularnej całkiem wówczas postaci "Zorro". Pierwszy raz "Batman" zagościł na stronach czasopisma "Detective Comics 27" w maju 1939 roku, po czym błyskawicznie zrobił prawdziwą furorę w świecie kultury popularnej. Ale zaraz, zaraz, mowa tu przecież o filmie Burtona! A więc: ekranizację "Batmana" planowano już od czasu premiery pierwszej części przygód "Supermana" w reżyserii Richarda Donnera. Gdy pod koniec lat 80. XX wieku prace nad filmem ruszyły pełną parą na stanowisko jego reżysera brani byli Ivan Reitman ("Pogromcy Duchów"), czy chociażby bracia Coen. Rolę reżysera od producentów otrzymał jednak Tim Burton - twórca dość nietypowych i zwariowanych filmów (ponoć zgodził się on na reżyserię pod wpływem komiksu "The Dark Knight Returns" Franka Millera). Ten zaś reżyser do tytułowej roli w filmie zaangażował Michaela Keatona - aktora kojarzonego wcześniej z rolami w niewyszukanych, mało ambitnych komediach, który już raz spotkał się już z Timem na planie "Soku z żuka". Kiedy Keaton dostał tą rolę, producenci uważali, że Burton zwariował, ale ten przecież doskonale wiedział, co robi. Drugą ważną w filmie postacią, był przeciwnik naszego bohatera, czyli Joker - wykąpany przez Batmana w kadzi z kwasem psychopatyczny morderca o charakterystycznej bladej i zniekształconej twarzy oraz perwersyjnym poczuciu humoru, który chce zgładzić "latającą mysz" i przejąć władzę w ponurej metropolii "Gotham". W tę ciekawą i zapewne budzącą u widza dreszcz postać wcielił się sam Jack Nicholson. Cała historia zatem wygląda następująco: na początku filmu widzimy, jak Batman rozprawia się z dwójką drobnych złodziejaszków i błyskawicznie znika. Miejscowa policja i prasa jednak nie dają wiary tajemniczemu mścicielowi w czarnej pelerynie. Do prawy chce dojść dziennikarz Aleksander Knox razem z fotoreporterką Vicky Vale, która do miasta Gotham przybyła z powodu jego artykułu poświęconego grasującemu na ulicach wielkiemu nietoperzowi. W filmie poznajemy również gangstera Jacka Napiera razem z całą serią wydarzeń, które spowodowały, że stał się Jokerem. "Żartowniś" likwiduje szefa mafii Carla Grissoma, dzięki czemu przejmuje "władzę" nad przestępczym światkiem Gotham, aż w końcu zaczyna siać strach i terror w mieście z pomocą swoich ludzi oraz gazowi "Smilex", dzięki któremu ludzie umierają z uśmiechem na twarzy. Joker również chce poderwać dziewczynę Bruce'a Wayne'a - Vicky Vale, która nie podejrzewa istnienia "drugiego oblicza swego ukochanego". Batman natychmiast stawia opór Jokerowi, by uratować i miasto i partnerkę, przez co później odkrywa, że jego przeciwnik to dawny Jack Napier, który w przeszłości odpowiadał za morderstwo rodziców młodego Wayne'a będącego naocznym świadkiem tej brutalnej zbrodni. Tak więc między naszym bohaterem a Jokerem trwa wielki finał całej historii, która będzie grą na śmierć i życie. Jak widać opiera się ona na popularnym schemacie "dobra przeciwko złu". Dziś dla wielu osób (nie ukrywam, że również dla mnie) "Batman" jest dziełem kultowym. Burton zrobił ten film naprawdę świetnie. Poprowadził go z dużym rozmachem. Nadał mu mrocznego i "gęstego" klimatu, w którym nie mogło się obyć bez obecnej - praktycznie, w każdym obrazie reżysera - muzyki Danny'ego Elfmana świetnie tu pasującej. Dobry był także zabieg, w którym pokierowano całą akcję na Jokerze, a nie tylko na samym ostrouchym herosie, dzięki czemu ten drugi bohater zachował tą aurę tajemniczości. Nie najgorzej wypadał też scenariusz, który mimo że był nieco nierówny i miał parę luk, to i tak jest ciekawy. Świetnie wypada scenografia Antona Fursta współgrająca z równie świetną muzyką, jak i klimatem, która zaowocowała w 1990 roku statuetką Oskara. Nie można także pominąć znakomitych i niezapomnianych kreacji aktorskich. Znakomita rola Jacka Nicholsona (jest stworzony do tej roli!). Na bohaterze przez niego granym skupia większa część filmu. Zaprezentował nam tu niesamowity spektakl aktorski. Powołał do życia postać groźnego przestępcy i zagrał tę rolę, moim zdaniem, mistrzowsko! I dziwi mnie troszkę, że nie dostał za to Oskara. W roli miliardera o "drugim obliczu" też dobrze spisuje się Michael Keaton, który swego czasu zdobywał w zawodzie aktora doświadczenie w kiepskich komediach klasy B. Brawa dla Burtona za to, że miał odwagę, aby do roli tej zatrudnić komika. Zaś aktorsko zbytnio nie popisała się Kim Basinger, która co prawda grała dobrze i fizycznie, nawet pasuje do Vicky Vale, ale nie potrafiła zbytnio udźwignąć roli kobiety superbohatera.  Mamy do tego wspaniały drugi plan, Michael Gough znakomicie wykreował wiernego lokaja Alfreda, ten charakterystyczny głos i wiele innych cech po prostu czynią go urodzonym dla tej roli. Bez zarzutu pozostają też takie dalszoplanowe postacie, jak chociażby Pat Hingle w roli komisarz Jim Gordon, czy wartościowa dość rola Billy'ego Dee Williamsa jako prokuratora okręgowego Harvey'ego Denta. Niestety trochę odbiegają od swoich oryginalnych odpowiedników z komiksowej historii, a ich udziwnienie nie zostało uzasadnione przez twórców. Cały film właściwie słabo odzwierciedla komiks, nawet całkiem swobodnie tu go potraktowano, jak chyba można zauważyć, Burtonowi bardzo zależało na tym, by w filmie dodać coś zupełnie swojego, a nie powielać oryginał. Weźmy pod uwagę to, że w komiksie to nie Joker zabił rodziców Bruce'a i nie nazywał się też Jack Napier, nie był on również gangsterem, za to prawdą jest, że wpadł do kwasu. Jak już wcześniej wspomniałem również komisarz Gordon i Harvey Dent nie przypominają w niczym swoich odpowiedników z komiksu. Mimo tylu udziwnień "Batman" jest uważany za jedną z najlepszych ekranizacji komiksu. Film naprawdę udany. Nie ma się co dziwić, bo to w końcu marka Burtona. Naprawdę wart obejrzenia.  
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Batman" to jeden z najstarszych i najważniejszych amerykańskich komiksów. Powstał rok po "Supermanie" i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones