Recenzja filmu

Butch Cassidy i Sundance Kid (1969)
George Roy Hill
Paul Newman
Robert Redford

Newman & Redford - odsłona pierwsza

Paul Newman i Robert Redford spotkali się na ekranie dwukrotnie. "Butch Cassidy i Sundance Kid" był ich pierwszym wspólnym projektem. Swoistą kontynuacją było "Żądło". Ten sam reżyser, ci sami
Paul Newman i Robert Redford spotkali się na ekranie dwukrotnie. "Butch Cassidy i Sundance Kid" był ich pierwszym wspólnym projektem. Swoistą kontynuacją było "Żądło". Ten sam reżyser, ci sami aktorzy, nostalgiczne spojrzenie na historię i tradycję kina, gra konwencjami, błyskotliwe poczucie humoru - oto wspólne elementy. Warto się zastanowić, w jaki sposób George Roy Hill stworzył jeden z najbardziej lubianych duetów w dziejach X muzy i podpisał niewątpliwe arcydzieła. Butch Cassidy i Sundance Kid byli rabusiami, którzy rzeczywiście istnieli. Robert LeRoy Parker (bo tak naprawdę nazywał się Butch) był założycielem przestępczej grupy Wild Bunch, do której w późniejszym czasie dołączył Harry Alonzo Longabaugh (czyli Sundance). Owa szajka zajmowała się głównie napadami na pociągi, ale miała też na swoim koncie zabójstwa (m.in. szeryfa Edwarda Farra). Pierwowzorami głównych bohaterów byli więc ludzie na wskroś źli, na co dzień obcujący z przemocą, pozbawieni skrupułów i bezwzględni. Jednak bohaterowie ani na moment nie tracą nic z sympatii widza. Hill postanowił dowieść, że film jest medium niezwykle przewrotnym. Umiejętne posługiwanie się przedstawionymi sytuacjami może sprawić, że widz będzie sympatyzował z przestępcami a nie ze ścigającymi ich stróżami prawa (którzy naturalnie pojawiają się w filmie). Znamienny jest sposób pokazania podążających tropem bohaterów antagonistów. Przedstawieni są jako bezosobowa niemal grupa zawziętych i zimnych zawodowców. Tytułowi bohaterowie (w wyraźnym kontraście) mają uczucia, poczucie humoru i postawieni zostają w roli ofiary. To oni muszą uciekać, ratować się i pokonywać przeszkody. Ich życie jest w niebezpieczeństwie i tu głównie rodzi się sympatia widza. Są też jawnie umieszczeni w centrum zdarzeń, więc widz, chcąc czy nie chcąc, musi zainteresować się ich problemami. Wyraźnie dostrzegalne jest to, że bohaterowie nawet gdy dokonują aktów przemocy, nie tracą nic ze swej niewinności. Reżyser w jakimś stopniu przyczynia się więc do ugruntowania mitu rabusiów Dzikiego Zachodu. "Butch Cassidy i Sundance Kid" wpisuje się w popularny w latach 70. nurt kontestacji. Kino kontestacji wyrażało często sprzeciw wobec represyjnej obyczajowości, której metaforą jest grupa ścigająca bohaterów. Butch i Sundance ponad wszystko cenią sobie wolność - dlatego uciekają. Jest to ucieczka przed więzieniem (czy wręcz śmiercią) ale też przed konserwatywnym modelem życia, nietolerancją i próbą narzucenia innych wartości, niż te, które wyznają. Najważniejsze jest bowiem decydowanie o sobie, nawet jeśli wiąże się to z ponoszeniem odpowiedzialności. Bohaterowie przed odpowiedzialnością jednak uciekają. W scenie, gdzie docierają do biura szeryfa i proszą o przyjęcie do wojska, dostrzegamy silną desperację tytułowych postaci. Za cenę przeżycia gotowi są poświęcić wolność, ulegają. W następnej scenie obserwujemy ptaka na niebie - symbol nieskrępowana i wolności, o której Butch i Sundance mogą w tej chwili jedynie pomarzyć. Destrukcyjność bohaterów jest swoistym manifestem, gdzie istotna staje się walka o wolność. Ponoszą klęskę w walce z przeciwnikiem uosabianym przez instytucje, którą symbolizuje kierowana przez szeryfa - a nasłana przez potentata kolejowego - banda. To właśnie instytucje takie, jak przemysł kolejowy czy aparat ścigania, uosabiają świat zdominowany i rządzony przez autorytarne instytucje. Bohaterowie chcąc zachować nieskrępowanie, niewinność i beztroską niedojrzałość płacą najwyższą cenę. Ale najważniejsza jest w filmie przygoda, którą wraz z bohaterami przeżywają widzowie. Reżyser prezentuje brawurowe strzelaniny i pojedynki, napad na pociąg, pościgi, wątek miłosny i element prawdziwej przyjaźni łączący protagonistów. Niezliczoną ilość atrakcji miesza z właściwym sobie humorem, wykazując się przy tym znajomością historii kina oraz amerykańskich gatunków filmowych. George Roy Hill czerpie właśnie z klasycznych gatunków, ale z każdego bierze tylko tyle, ile w danym momencie potrzebuje. Czas i miejsce akcji zaczerpnął z westernu. Bohaterowie z wyglądu, ubioru, zachowania i używanych rekwizytów przypominają klasycznych kowbojów. Niejednokrotnie obserwujemy ich na tle gór czy prerii. Są samotni, mogą liczyć tylko na siebie, co staje się wyraźne w obliczu zagrożenia. Etta Place jest jakby żywcem wyciągnięta z klasycznego melodramatu. Oddana, wierna, czekająca, pomocna, zakochana - jest tłem dla głównych bohaterów. Zrobi dla nich wszystko, dostosuje się, ale nie będzie w stanie oglądać ich śmierci. Reżyser stworzył więc klasyczny trójkąt miłosny. Pojawia się motyw rozdarcia bohaterki, opuszczenia i tęsknoty. Jako całość ma to służyć większemu zaangażowaniu widza w film. Ale jest też próbą wykazania, że zimni mordercy też mają głębsze uczucia. Znamienny jest motyw wędrówki (tu ucieczki) zaczerpnięty z klasycznego kina drogi. Jednak typowi bohaterowie tego rodzaju filmów u kresu wędrówki zazwyczaj przechodzą przemianę. Coś do nich dociera, przez co weryfikują swoje życie. Na Butcha i Sundance na końcu wędrówki czeka jedynie śmierć. Zamiast spojrzeć na swe dotychczasowe życie, dokonać rachunku popełnionych czynów, oni patrzą w przyszłość i planują kolejną podróż - tym razem do Australii. Następuje więc odwrócenie schematu. Jednak reżyser przeniósł kilka cech z postaci z kina drogi - są outsiderami, ludźmi skłóconymi ze społeczeństwem. Powinni podróżować w celu odnalezienia wolności i tożsamości. Butch i Sundance są do podróży niejako zmuszeni, gdyż ich życie jest w niebezpieczeństwie. Do roli motta i symbolu całego filmu urastają słowa wypowiedziane przez szeryfa, gdy odwiedzają go tytułowi bohaterowie. Słyszymy: 'Przynajmniej wyciągnijcie rewolwery' aby pozory napadu były zachowane. Postaci filmu godzą się więc na pozy i maski. Podobnie reżyser pod przykrywką westernu przemyca tek naprawdę film jedynie stylizowany na western. Pozornie nie dotyka ważnych kwestii, nie sili się na dydaktyzm, nie moralizuje ale zapewnia brawurową rozrywkę. Jednak już samo podjęcie się gry z konwencjami stawia reżysera na uprzywilejowanej pozycji - zawsze może liczyć na uznanie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Trzeba przyznać, że lata 60’ w historii kinematografii należały bezkonkurencyjnie do westernu. To właśnie... czytaj więcej
Krótko mówiąc klasyczny western made in Hollywood znudził mi się już dawno temu. Fakt, że mamy oczywiście... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones