Recenzja filmu

Ciemniejsza strona Greya (2017)
James Foley
Dakota Johnson
Jamie Dornan

Ciemniejsza strona kina

Zwiastun nie wróżył niczego dobrego. "Zjem z Tobą kolację… Ale tylko dlatego, że jestem głodna". Pomyślałam, że jeżeli to jest najśmieszniejszy tekst filmu, to nie ma co liczyć, że będzie to
XXI wiek. Sadystyczny Romeo i wiecznie napalona Julia. Julia próbuje zapomnieć o Romeo, ale skrycie tęskni za masochistycznymi zabawami ze swoim obrzydliwie bogatym i skrzywionym psychicznie Romeo. Ulega tęsknocie. Wracają do siebie, by wprowadzić dramatyczną akcję na poziomie opisu tarczy Achillesa w "Iliadzie".

 Zwiastun nie wróżył niczego dobrego. "Zjem z Tobą kolację… Ale tylko dlatego, że jestem głodna". Pomyślałam, że jeżeli to jest najśmieszniejszy tekst filmu, to nie ma co liczyć, że będzie to chociażby dobra komedia. Przez myśl mi nie przeszło, że będzie to film na miarę naszej polskiej "Sztuki kochania. Historia Michaliny Wisłockiej".

I wiecie co? Czasami dobrze jest nie mieć wygórowanych oczekiwań. Mówiąc szczerze, film potraktowałam jako żart i zagrywkę twórców z widzami, którzy nie oczekują od kina zbyt wiele. Skoro temperatura związku opadła, to twórcy zaserwowali nam po trochę wątku sensacyjnego, katastroficznego i kryminalnego. Rzecz w tym, że są one zbędne. To tak, jakby w "American Pie" na siłę próbować zmieścić moralizatorski ton na temat globalnego ocieplenia. Brzmi zabawnie? Tak. I tak samo zabawnie wygląda Grey w swoim helikopterze w opałach. Całe szczęście nie zginął, bo istnieje grono osób, które rzeczywiście są wiernymi fanami najdziwniejszego biznesmana, który prawie w ogóle nie pracuje, ale zarabia grube miliony i kupuje ot tak linie lotnicze. To się nazywa życie.

   

Na szczęście, wbrew moim odczuciom po obejrzeniu zwiastuna, w filmie pojawiły się elementy komediowe, które potrafiły rozśmieszyć. To ratuje moje mniemanie o "Ciemniejszej stronie Greya" i nie pozwala mi wystawić mu oceny niższej niż 4. Gdybym miała wyjść od oceny 10 i odjąć punkty za każdą słabą stronę, przedstawiałoby się to w następujący sposób:
-1 pkt za grę aktorską Dakoty Johnson (Anastasia Steele) i  Erica Johnsona (Jack Hyde). Jamie Dornan o wiele lepiej poradził sobie z rolą Greya niż w pierwszej części.
-1 pkt za drętwe dialogi autorstwa Nialla Leonarda.
-1 pkt za reżyserię. Jak James Foley, współreżyser takiego fenomenu jak "House of Cards", mógł w ogóle zgodzić się na reżyserię takiej cienizny jak "Ciemniejsza strona Greya"? No tak - jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o. Dopowiedzcie sobie sami.
-1 za absolutnie najgorszą muzykę, jaką dla filmu stworzył Danny Elfman. Gdzie podział się Danny z "Edwarda Nożycorękiego"? Gdyby nie pojawienie się piosenek Sia - Helium, Tove Lo - Lies in the Dark oraz Halsey - Not Afraid Anymore moja ocena spadłaby jeszcze niżej.
-3 pkt. za ogólne zażenowanie, które czułam, oglądając kino tak niskich lotów i widząc fascynację innych tym ani ckliwym, ani podniecającym filmem.

   

I tak oto zeszliśmy do oceny 4. Ujdzie. I to jest najlepsze określenie dla "Ciemniejszej strony Greya". Nie można powiedzieć, że oglądanie tego filmu to kara dla facetów, którzy przypominają sobie o swoich kobietach jedynie w walentynki, tak jak to było z pierwszą częścią. Istotnie, należy współczuć każdemu szanującemu się mężczyźnie, który został wówczas zaciągnięty do kina. "Ciemniejsza strona Greya" ciemniejszą (tj. słabszą) stroną kina zdecydowanie jest, ale daje się strawić bez zgagi.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po sukcesie kasowym i frekwencyjnym "Pięćdziesięciu twarzy Greya" spodziewać należy się równie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones