Recenzja filmu

Cienie zapomnianych przodków (1964)
Siergiej Paradżanow
Neonila Gnepovskaya
Tatyana Bestayeva

Huculski Romeo i jego zapomniany świat

W 1964 przypadła setna rocznica urodzin ukraińskiego pisarza Mychajła Kociubińskiego. Aby uczcić ten jubileusz, postanowiono nakręcić film oparty na jego prozie. Władze radzieckie zadanie to
W 1964 przypadła setna rocznica urodzin ukraińskiego pisarza Mychajła Kociubińskiego. Aby uczcić ten jubileusz, postanowiono nakręcić film oparty na jego prozie. Władze radzieckie zadanie to powierzyły świetnie zapowiadającemu się filmowcowi pochodzenia gruzińskiego, Siergiejowi Paradżanowowi. Gdyby projekt otrzymał jakiś inny reżyser, podchodzący do pierwowzoru z nabożną czcią, nieposiadający własnego indywidualnego stylu i odrobiny szaleństwa, zapewne powstałby film, o którym niewielu chciałoby pamiętać. Szczęśliwie wybór padł na jednego z największych indywidualistów i artystów kina.    Miłość i tęsknota determinują czyny głównego bohatera, a że film Paradżanowa ma baśniową oprawę to tak jak w baśni wszystko ma tu wymiar ostateczny i musi kończyć się śmiercią. Iwan już jako dziecko zakochuje się w Mariczce, córce mordercy swojego ojca. Gdy oboje dorastają, postanawiają się pobrać, ale dziewczyna ginie w nieszczęśliwym wypadku i Iwan pozostaje sam ze swoją ogromną i niespełnioną miłością. To początek opowieści, która stała się dla Paradżanowa tylko pretekstem do odtworzenia na ekranie zapomnianego świata Hucułów, ludu zamieszkującego ukraińską i rumuńską część Karpat Wschodnich. Powstało arcydzieło wymykające się wszelkim definicjom, etnograficzno-malarska wizja egzotycznego świata. Nie jest to jednak widokówka ukazująca huculszczyznę wykonana ręką zdziwionego turysty, lecz żywy obraz obyczajowości przepełniony autentycznymi emocjami i mocno naznaczony symboliką oraz poezją. Ten wykreowany na ekranie świat ma ogromną siłę uwodzenia i jest niezwykle plastyczny. Można całkiem się w nim zapaść, rozkochać w tym dzikim pięknie; przechodzić razem z bohaterami z jednej uroczystości na drugą, żyć ich codziennością i celebrować ich święta; można nasiąknąć ich legendami oraz wierzeniami, w których motywy chrześcijańskie przeplatają się z pogańskimi. Temu wszystkiemu towarzyszy zupełnie zdumiewająca, autentyczna muzyka huculska, w której tkwi duch tej grupy etnicznej. Dzięki tym wszystkim elementom i baśniowości z prostej noweli Kociubińskiego Siergiej Paradżanow stworzył opowieść bez dna, którą za każdym razem można odczytywać na nowo. Zdjęcia – za które w głównej mierze odpowiedzialny był Jurij Ilienko – to najwyższa światowa półka i nie ma innego filmu, który można postawić pod tym względem wyżej niż "Cienie zapomnianych przodków". Bez nich ten film nie byłby aż tak porażająco piękny i aż tak wielki. Zmiany nasycenia barw są jednym z istotnych elementów narracji. Kamera pokazuje zdarzenia z najbardziej nieprawdopodobnych ujęć i pod najbardziej zadziwiającym kątem. Już pierwsza scena zapiera dech w piersiach, gdy obserwujemy ścięte drzewo, a perspektywa zmienia się wraz z jego upadkiem.  Czasy i miejsce, w których powstał ten film nie były sprzyjające do eksponowania i podkreślania różnic etnicznych i pielęgnowania tożsamości narodowej dlatego też "Cienie zapomnianych przodków" nie spotkały się z przychylnością władz radzieckich, a sam reżyser popadł w niełaskę i za swą niepokorność trafił na kilka lat do więzienia.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones