Koło czasu i miłości

Film Samppy Batala można uznać za prosty test na to, czy jesteśmy optymistami czy pesymistami. Pierwsi zobaczą w "Człowieku czasu" wzruszającą opowieść o wielkiej, romantycznej miłości. Można go
Są takie filmy, które dzielą widownię – albo się je kocha, albo nienawidzi. Są też i takie, co do których niby wszyscy się zgadzają, ale każdy dostrzega w nich coś innego. I właśnie taki jest "Człowiek czasu".

Film Samppy Batala można uznać za prosty test na to, czy jesteśmy optymistami czy pesymistami. Pierwsi zobaczą w "Człowieku czasu" wzruszającą opowieść o wielkiej, romantycznej miłości. Można go bowiem odczytać jako potwierdzenie, że na każdego czeka gdzieś druga połówka, choć jej odkrycie bywa trudne i wymaga czasu. "Człowiek czasu" jest też jednak szczerą do bólu wizją piekła, jako że jesteśmy zmuszani do ciągłego powtarzania tej samej tortury, podczas gdy spełnienie marzeń jest na wyciągnięcie ręki – ale to tylko mrzonka, sen, wspomnienie zdarzeń, które się nie wydarzyły.
Nie licząc dwóch krótkich prologów, które staną się czytelne dopiero w trakcie seansu, "Człowiek czasu" rozpoczyna się jak wiele fińskich filmów. Oto widzimy "zwykłego" mężczyznę w czasie codziennych zmagań z szarą monotonią. Bohater wiedzie samotne, puste życie przerywane spotkaniami z rodzicami (głównie matką, której temperament jest dużo bardziej ognisty od jego) i pracą bramkarza w klubie. Jest milczący, a na jego twarzy wiecznie widać egzystencjalne zmęczenie.

I wtedy pojawia się ona – kobieta, która postanawia go zagadać, kiedy wraca nocą do domu. To, co miało być z jej strony żartem, przeradza się w spotkanie, rozmowę, narodziny uczucia. Ewidentnie to prawdziwa miłość. Dodatkowo – pewne scenki zdradzają, jak to przypadkowe spotkanie się zakończy. Ale czy na pewno? Oto bowiem okazuje się, że mężczyzna posiada komputer, dzięki któremu może podróżować w czasie. Popełniony przez niego błąd prowadzi do wymazania zdarzeń z tej niezwykłej nocy, choć sam zachowuje je w pamięci. Bohater zamknie się w pętli czasu, desperacko próbując odtworzyć magię pierwszego spotkania. Ale to nie będzie łatwe.

Optymiści i romantycy zdecydowanie docenią sekwencję pierwszego spotkania głównych bohaterów. Samppa Batal okazał się prawdziwym magiem kina. Udało mu się uchwycić na ekranie czar budzącego się uczucia. Po mistrzowsku lawiruje pomiędzy rzeczywistymi wydarzeniami a "wspomnieniami" wspólnej przyszłości bohaterów. Jest w tym troska, delikatność i intymność, które chwycą za serca i wzruszą widzów. Dla takich scen warto chodzić do kina.

Pesymiści i cynicy zwrócą jednak uwagę na rozwinięcie i uznają zapewne, że film jest niczym innym, jak smutną konstatacją na temat współczesnych mężczyzn (fiński tytuł jest bowiem dwuznaczny i nie odnosi się wyłącznie do podróżowania w czasie bohatera, ale jest też nieformalnym określeniem na dorosłego mężczyznę). Zauważą, że inicjatywa w nawiązywaniu relacji leży po stronie kobiet. To jedna z nich zachęca kolegę bohatera, by zgodził się na trójkąt. To bohaterka po raz pierwszy zagada naszego "człowieka czasu". Kiedy w kolejnych wersjach to on spróbuje zainicjować kontakt, na jaw wyjdzie jego bezradność i niekompetencja w interakcjach społecznych.

"Człowiek czasu" zaskakuje swoją przewrotnością, pomysłowością i inteligencją. To kino, które oddziałuje zarówno na emocje, jak i intelekt. Można się nim po prostu zachwycać i wzruszać. Można też rozkładać na części pierwsze i drobiazgowo analizować, szukając diagnoz i komentarza na temat współczesnego świata. Rzadko zdarza się film, który ma szansę spodobać się osobom o skrajnie różnych oczekiwaniach. 
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones