Recenzja filmu

Czas wojny (2011)
Steven Spielberg
Jeremy Irvine
Peter Mullan

Szeregowiec Joey

Steven Spielberg znany jest głównie, jako wybitny twórca filmów sci-fi, przygodowych i dramatów wojennych. Jego osiągnięcia w tych gatunkach są niedoścignione, a ich wymowa i wielkość wydają się
Steven Spielberg znany jest głównie, jako wybitny twórca filmów sci-fi, przygodowych i dramatów wojennych. Jego osiągnięcia w tych gatunkach są niedoścignione, a ich wymowa i wielkość wydają się wręcz niewiarygodne. W kinie familijnym Spielberg również osiągnął sukces, choć takie tytuły jak "E.T.", czy "Hook" są raczej rzadkością w jego filmografii. "Czas wojny" wbrew swemu tytułowi nie jest filmem typowo wojennym, a wręcz sztampowym familijnym obrazem, który razi banalnością i szablonowymi rozwiązaniami.

Już od pierwszych scen można wyczuć, że "coś tu nie gra". Młody Albert Narracott (Jeremy Irvine) zafascynowany młodym źrebakiem, (którego potem nazywa Joey) obserwuje kolejne etapy jego dojrzewania, bez skutku próbując go okiełznać. Już po tych scenach widać sztuczność i papierowość postaci, które ciągną się przez resztę filmu. Ojciec Alberta, Ted kupuje Joeya za astronomiczną kwotę, której nie jest w stanie spłacić. W efekcie jest zmuszony sprzedać zwierzę armii wyruszającej na front. Rozdzieleni Albert i Joey dzielnie walczą na bitewnych polach I wojny, by w końcu w niewiarygodny sposób odnaleźć się wzajemnie w wojennej tragedii i trwodze.  

Oparta na podstawie powieści Michaela Morpurgo fabuła, choć nie genialna, to jednak ma w sobie coś niezwykłego. Niestety twórcy nie potrafili tego niewielkiego atutu wydobyć i sprawić, by do filmu można było podejść z dystansem. Bohaterowie (może z wyjątkiem konia) są do bólu banalni, naiwni, niewiarygodni i źle napisani. Choć film trwa prawie dwie i pół godziny nikt nie stara się zgłębić ich psychologii, co całkowicie uniemożliwia utożsamianie się z nimi. Na dodatek postaci są po prostu słabo zagrane. Poczynając od sztucznego Jeremy'ego Irvina, a kończąc na roli Nielsa Arestrupa.

Zawodzą również efekty pracy stałych współpracowników Spielberga, czyli Johna Williamsa i Janusza Kamińskiego (jego nieco mniej). Muzyka czterokrotnego laureata Oscara nie owiewa obrazu niezwykłą nutą, która pozwalałaby stworzyć niezwykły klimat i wzruszyć. Podobnie zresztą jak zdjęcia Kamińskiego, które w scenach rozgrywających się na froncie robią duże wrażenie, lecz emanują sztucznością w pierwszej części filmu.

"Czas wojny" nie jest filmem skrajnie złym, można w nim znaleźć parę ciekawych scen, które jednak nie osładzają dostatecznie niespełnionych nadziei, jakie wiązałem z tym tytułem. Nie mam nic przeciwko, żeby taki reżyser jak Spielberg robił dramaty dla 10-latków, wymagam jednak, że tego kalibru twórca sprawi, bym na dwie i pół godziny sam z powrotem stał się dzieckiem. "Czas wojny" niestety takiej możliwości nie daje.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Konie mają w sobie magię. To piękne, silne, majestatyczne zwierzęta, których urodę podziwia nie tylko... czytaj więcej
Gdy Spielberg wchodził na scenę ze swoim pierwszym dużym filmem, miał 28 lat. Dziś posiada już... czytaj więcej
Dramat wojenny - prawda, że to brzmi dumnie i podniośle? Na pewno dużo lepiej niż jakieś tam dziecinne i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones