Recenzja filmu

DC Liga Super-Pets (2022)
Jared Stern
Agnieszka Zwolińska
Dwayne Johnson
Kevin Hart

Zwierzęta mocy

DC Liga Super-Pets" ma wszystko, czego oczekujecie od wysokobudżetowej, popcornowej animacji: pomysłowe sceny akcji, sporo bezpretensjonalnego humoru, powab komiksowego uniwersum, które znamy i
Zwierzęta mocy
Bokser As, niczym Batman, nie zaśnie przy włączonym świetle. Wiewiór Chip w niczym nie przypomina Zielonej Latarni, ale elektrokinezę ma w małym pazurze. Z kolei żółwica Merton, choć nie wygląda na sprinterkę, porusza się z prędkością samego Flasha. Wreszcie - labrador Krypto, superpies, lub, jak kto woli, pies Supermana, szybszy niż pędzący pocisk, silniejszy niż lokomotywa. Skoro faceci i kobiety ze stali mogą zadawać szyku w spandeksie i ratować świat na pełen etat, to dlaczego los planety nie mógłby spoczywać w łapach i pyszczkach ich futrzastych przyjaciół?   



Dla tych z was, którzy chociaż pobieżnie znają historię wydawnictwa DC Comics, będzie to pytanie retoryczne. Część zwierzaków jest z nami od lat powojennych (Krypto i Superman to jedni z najstarszych komiksowych kumpli na dobre i na złe), inne dołączyły srebrnej erze komiksu, a jeszcze inne wciąż są w okresie szczenięcym. Dla spragnionych rozrywki brzdąców nie będzie miało to większego znaczenia - w nowej animacji studia Warner wszyscy milusińscy dostają swoje pięć minut sławy. Ich właściciele są niedysponowani, a licho nie śpi - kiedy złowroga świnka skinny, ofiara eksperymentów Lexa Luthora, wciela w życie swoją perfidną intrygę, pod nieobecność Ligi Sprawiedliwości do walki stają dzielne czworonogi. 



Wysoki koncept, niskie wymagania, ergo: przepis na sukces. "DC Liga Super-Pets" ma wszystko, czego oczekujecie od wysokobudżetowej, popcornowej animacji: pomysłowe sceny akcji, sporo bezpretensjonalnego humoru, powab komiksowego uniwersum, które znamy i (zazwyczaj) kochamy, a także oprawę wizualną, która jest świadectwem i talentu, i pracowitości, i sporego finansowego zaplecza. Scenarzyści odmierzają z aptekarską precyzją wszystkie elementy spektaklu i dokładnie wiedzą, dla kogo piszą. Slapstickowa demolka przypadnie do gustu dzieciakom, niezłe żarty językowe i sytuacyjne pozwolą przetrwać seans dorosłym, zaś ładnie wyeksplikowane i mądre przesłanie sprawi, że i starzy, i młodzi będą mieli o czym pogadać. Jasne, nie ma w tym wszystkim krzty oryginalności. Jednak, biorąc pod uwagę generalną scenariopisarską impotencję współczesnego Hollywood, nie będę czynił z tego zarzutu - po dekadzie spędzonej w multipleksie oczekiwania względem jakości tekstu mam dziś na wysokości psiego ogona. 



To, co najważniejsze, kryje się oczywiście za efektowną fasadą. Trudno oprzeć się wrażeniu, że całość wykiełkowała na gruncie najszlachetniejszego uczucia pod słońcem, czyli miłości do zwierząt. Wszystkie te pieski, kotki, świnki, wiewiórki, przepięknie animowane, z ciekawymi życiorysami, o najróżniejszych charakterach, ruszają do akcji dzięki imperatywowi bezwarunkowego uczucia. Zupełnie jak w życiu. Zatem bez względu na to, czy damy się złowić na marketingowy haczyk czy nie, kim jesteśmy, żeby nie przyjąć ich łapy?
1 10
Moja ocena:
7
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones