Recenzja filmu

Dobry agent (2006)
Robert De Niro
Matt Damon
Angelina Jolie

Towarzystwo wzajemnej inwigilacji

<b>"<a href="http://dobry.agent.filmweb.pl/" class="n">Dobry agent</a>"</b> powinien usatysfakcjonować miłośników prozy Johna le Carré. Edward Wilson, bohater filmu <a
"Dobry agent" powinien usatysfakcjonować miłośników prozy Johna le Carré. Edward Wilson, bohater filmu Roberta De Niro, to specjalista od kontrwywiadu. Na pierwszy rzut oka nikt nie powiedziałby, że ten mężczyzna w szarym płaszczu, który co rano grzecznie czeka na autobus do pracy, wykonuje jakieś tajne zadania. Agenci u De Niro głównie wysiadują za biurkami, przerzucają papiery i mówią półgłosem do telefonicznych słuchawek. Generał Sullivan, postać grana przez reżysera, powiada w jednej ze scen "Jesteśmy urzędnikami, panie Wilson". Nic dodać nic ująć - dokładnie tak jak w powieściach szpiegowskich brytyjskiego mistrza gatunku. Nie oznacza to jednak, że praca urzędnika nie nastręcza moralnych dylematów. Właśnie dlatego, iż decydowanie o losach pojedynczych ludzi, grup, krajów, wreszcie całego świata odbywa się w ramach codziennej urzędniczej rutyny, wyzwania stojące przed bohaterami "Dobrego agenta" są tak poważne. Aby móc odróżnić dobro od zła trzeba dysponować jakimiś etycznymi kryteriami, a te w toku pracy stają się coraz bardziej niejasne. Zostaje wyłącznie służbowy regulamin i bezwzględnie obowiązujący nakaz skuteczności. Robert De Niro postawił sobie ambitne zadanie. Chciał ukazać punkt przecięcia historii i jednostkowego losu; wydarzeń, które są tak brzemienne w konsekwencje, iż z miejsca trafiają na karty historii, oraz osobistych wzlotów i upadków, jakie zazwyczaj przepadają w pomroce dziejów. Edward Wilson rozpoczyna wywiadowczą karierę w 1939 roku, w czasie wojny pracuje w Londynie, zaś po jej zakończeniu obserwuje w Berlinie opadnięcie "żelaznej kurtyny". Kilkanaście lat później jest zaangażowany w organizację operacji w Zatoce Świń. Desant kubańskich oddziałów, przeprowadzony pod czujnym okiem amerykańskich "doradców", miał wyrwać Hawanę z rąk Fidela Castro, a zakończył się całkowitą porażką. Porażką jest jednak przede wszystkim życie osobiste Wilsona. Kiedy siostra kolegi zaszła w ciążę, zachował się "tak jak należało" i poślubił ją, porzucając pierwszą i jedyną miłość. Zaraz jednak wyjechał siać dezinformację w niemieckich szeregach podbijających Stary Kontynent, więc swojej młodej żony właściwie nie zna. Syna zobaczy po raz pierwszy, gdy Edward Wilson Jr. będzie miał kilka lat. Nawet po powrocie do domu zmuszony jest niemal w każdej sekundzie pamiętać o pracy - w gabinecie bez przerwy mruga światełko telefonu, sygnalizujące rozmowę ze zwierzchnikami lub współpracownikami. Gąszcz osobistych niepowodzeń stopniowo staje się niemożliwy do odróżnienia od gry podejrzeń wpisanej w zawód Wilsona. Fałszywe tropy podrzucane przez wroga i głęboko skrywane urazy najbliższych coraz bardziej się zlewają, tworząc obraz rzeczywistości, w której nadrzędną zasadą jest paranoja. Film Roberta De Niro wiele wymaga od widza. Jest nie tylko bardzo długi, ale oferuje również niewiele akcji w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. I nie chodzi nawet o strzelaniny i pościgi, lecz o poczucie, że wspólnie z bohaterami przechodzimy od punktu A do punktu B według jasnych zasad rozumowania przyczynowo-skutkowego. W świecie szpiegów i podwójnych agentów rządzi podejrzliwość, drobna sugestia wystarcza za dowód. Kontrwywiadowca jest jednocześnie śledczym, prokuratorem i sędzią. Aby nie pogubić się w tej pajęczynie, widz musi być nieustannie skoncentrowany. Dobrze by również było, gdyby znał - choćby pobieżnie - historię powszechną XX wieku, twórcy filmu zakładają bowiem, że wie, czym była na przykład akcja w "Bahia de Cochinos". Twórcom filmu zdarzyło się kilka uproszczeń wprowadzonych dla udramatyzowania całej historii, na przykład przelotny seks musi skończyć się ciążą. Choć taka naiwność może nieco razić, to autorom udaje się mimo wszystko uniknąć śmieszności dzięki konsekwencji w ukazywaniu boleśnie realnych skutków podobnych wydarzeń rodem z sentymentalnej powieści. Odrzucona żona, emocjonalnie okaleczony syn - to już nie są postacie ze sztambucha pensjonarki. W "Dobrym agencie" spotkała się plejada znakomitych aktorów, którzy idealnie wyczuli intencje reżysera. Nawet krótkie epizody zapadają w pamięć. Świetna jest choćby niewielka scenka na tarasie, gdzie Wilson pertraktuje poparcie dla operacji kubańskiej z jednym z najważniejszych mafiosów w USA. Nadpobudliwy Joe Pesci uspokaja się na moment i swoim charakterystycznym głosikiem pyta ze śmiertelną powagą: "My, Włosi, mamy rodzinę i Kościół. Żydzi mają tradycję. A co mają tacy jak pan, panie Wilson?".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Robert De Niro znany jest przede wszystkim jako wybitny aktor, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. W... czytaj więcej
Fabułę "Dobrego agenta" oparto na prawdziwych wydarzeniach z życia Jamesa Jesusa Angletona, jednego z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones