Recenzja filmu

Doktor Dolittle (2020)
Stephen Gaghan
Joanna Węgrzynowska-Cybińska
Robert Downey Jr.
Antonio Banderas

Arka Dolittle'a

Dzieło Gaghana broni się świetną scenografią, równym tempem i niezaprzeczalną siłą głównego bohatera. Trudno jednak przewidzieć, czy to wystarczy, aby zadowolić dorosłych kinomanów.
PowieśćHugh Loftinga"Doktor Dolittle i jego zwierzęta" wydana w 1920 r. dała początek jednej z najsympatyczniejszych postaci literatury dziecięcej. Popularność książki spowodowała, że pisarz stworzył całą serię opowieści o niezwykłym weterynarzu znającym mowę zwierząt. Jak można się domyślić, kino bardzo szybko wyczuło pismo nosem i przeniosło Dolittle'a na wielki ekran. Pierwszy film "Dr. Dolittle und seine Tiere" pojawił się już w 1928 r. Po nim dopiero w 1967Richard Fleischernakręcił musical o przygodach lekarza. Sporą popularnością cieszyły się również filmy zEddie'em Murphym. A jak sobie poradziłStephen Gaghan("Traffic")?


Po tragicznej śmierci ukochanej żony weterynarz John Dolittle (Robert Downey Jr., "Avengers: Koniec gry"), zamyka swoją praktykę i odcina się od świata, wybierając życie jedynie ze swoimi zwierzętami. Niespodziewanie jednak kilka lat później na progu jego domu ląduje dwójka młodych ludzi - pochodzący z biednej rodziny Stubbins (Harry Collett, "Dunkierka") oraz arystokratka lady Rose (Carmel Laniado) - z informacją o ciężkiej chorobie królowej (Jessie Buckley, "Judy"). Dolittle początkowo odmawia pomocy władczyni, ale gdy się dowiaduje, że po jej śmierci może stracić swój azyl dla zwierząt, decyduje się na nową przygodę. Na swojej drodze spotka dawnych wrogów, pozna nowych przyjaciół, odnajdzie niezwykły skarb, ale przede wszystkim odzyska wiarę i pogodzi się ze stratą Lily (Kasia Smutniak, "(Nie)znajomi").


Najnowszy "Doktor Dolittle" z pewnością jest wspaniałą propozycją dla najmłodszych, wpisującą się w trend poprawności wychowawczej. Nie ma tu tak naprawdę większej agresji, postaci są sympatyczne, niespecjalnie skomplikowane z jedną, czy dwiema charakteryzującymi je cechami, a czarne charaktery są bardziej prześmiewcze niż okrutne. Pojawiające się tu zwierzęta wprowadzają sporą dawkę humoru, a że jeszcze na dodatek zostały uczłowieczone, to dla dziecka będzie to jeszcze większą atrakcją.


Niestety słabością najnowszego dziełaGaghanapozostaje jego banalność. Historia doktora i jego zwierzęcych przyjaciół została uproszczona do granic możliwości. Ogromnym rozczarowaniem jest tutaj zwłaszcza najmłodsza część obsady.CollettiLaniado, zostali tu chyba wpleceni na siłę, aby tym bardziej podkreślić, że mamy do czynienia z filmem familijnym. Ich postaciom dosłownie brak żywotności, charakteru czy nawet osobowości. W zasadzie gdy oboje znikają nam z oczu, widzowi nawet ich nie brakuje, a historia potoczyłaby się swoim torem i bez ich udziału.


Tym, co jednak ratuje przedsięwzięcie, jestDowney Jr.Aktor wbija się w swój charakterystyczny sposób odgrywania dużych chłopców o błyskotliwych umysłach, którzy w chwilach najcięższej próby dają z siebie wszystko. Jego doktor Dolittle ma w sobie ekscentryzm Sherlocka Holmesa i zadziorność Tony'ego Starka - dwóch chyba najbardziej popisowych ról aktora. I co ciekawe, po raz kolejny zdaje to egzamin. Dzięki niemu film zyskuje smaczek, pewną autentyczność, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że przywiązanie weterynarza do swoich zwierzęcych podopiecznych jest jak najbardziej prawdziwa i szczera. Każdy jego gest, wyraz twarzy, słowo, sprawiają, że oglądanie "Doktora Dolittle" staje się przyjemnością.

Pozostała część obsady stara się jakoś zaznaczyć swoją obecność, ale luki scenariuszowe są jednak za duże, aby cokolwiek dało się coś z tego ugrać.Buckleyma za zadanie jedynie leżeć ze zbolałą miną.Broadbentzaledwie przemyka na ekranie.Antonio Banderas("Maska Zorro") jakoś nie potrafi się ustosunkować do swojego bohatera i wychodzi z tego ni to tragedia, ni to komedia. JedynieMichael Sheen("Pasażerowie") zdołał zaznaczyć swoją obecność nieco lepiej.


Od strony wizualnej film jest bardzo skromny, co nie znaczy, że oglądane obrazy są złe. Z przyjemnością patrzy się na rajskie wyspy, urzeka nas ocean. Niestety reżyser nie zostawia widzowi czasu na kontemplację i przeskakuje z jednej przygody w drugą i coraz bardziej przyspieszając. "Doktora Dolittle" nie ratują również cyfrowe zwierzęta. Owszem, są one sympatyczne, postarano się uczynić je jak najbardziej rzeczywistymi, ale jednocześnie są charakterologicznie nudne i spłycone. Każde z nich ma problemy natury bardziej psychicznej niż fizycznej: dostajemy więc wiecznie zmarzniętego misia polarnego, pełnego lęków i fobii goryla, wiewiórkę z manią prześladowczą czy nadpobudliwego strusia. W pewnym momencie zaczyna to wszystko męczyć i nudzić.


Nie mogę powiedzieć, żeby najnowszy "Doktor Dolittle" był całkowitą klapą. Znajdzie się tu kilka smaczków, dziełoGaghanabroni się świetną scenografią, równym tempem i niezaprzeczalną siłą głównego bohatera. Trudno jednak przewidzieć, czy to wystarczy, aby zadowolić dorosłych kinomanów. Dla dzieci jednak jest to idealna pozycja, która pokaże im, jak ważna jest opieka nad zwierzętami oraz otrzymają kilka dobrych życiowych rad. Szkoda tylko, że takich doktorów nie ma więcej.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Stephen Gaghan to ceniony scenarzysta, znany głównie dzięki filmom inspirowanym faktami lub poruszającymi... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones