Lub jak przestałem się martwić i pokochałem Czerwony Alarm

Na samym wstępie zaznaczę, że film jest genialny i próżno szukać drugiej takiej w całej historii filmu satyry wojennej, która jednak ani na chwilę nie popada w parodię. Po obejrzeniu filmu
Na samym wstępie zaznaczę, że film jest genialny i próżno szukać drugiej takiej w całej historii filmu satyry wojennej, która jednak ani na chwilę nie popada w parodię. Po obejrzeniu filmu miałem tylko jedno zastrzeżenie: dlaczego nazywa się on "Doktor Strangelove, lub jak przestałem się martwić i pokochałem bombę"? Tytułowy doktor Strangelove to z pewnością najbardziej barwna i zabawna postać z całego filmu. Bohater, na którego czeka się przez pierwsze 40 minut, by się w końcu pojawił. Tylko po obejrzeniu i głębszym zastanowieniu się nie można rozgryźć, dlaczego jego nazwisko jest w tytule. Nie zrobił ani niczego na skalę światową (to nie on rozpętał III i ostatnią wojnę światową), ani nie jest głównym bohaterem filmu. Po prostu nic. Chyba, że to część żartu Stanleya Kubricka, który chciał nabrać widzów, nadając filmowi tytuł nazwiska epizodycznego bohatera. Żart się udał. Podobnie jak cały film. Akcja filmu dzieje się czasach zimnej wojny, między USA a ZSRR. Generał Jack Ripper (fenomenalny Sterling Hayden) wydaje kapitanowi Mandrake'owi (Peter Sellers) polecenie zabezpieczenia bazy na wypadek ataku komunistów, a sam wysyła całą flotę powietrzną z misją zbombardowania Związku Radzieckiego. O jego planach dowiaduje się prezydent Stanów Zjednoczonych (Peter Sellers), który wraz z całym sztabem musi wymyślić jakiś sposób, by powstrzymać atak, który może skończyć się nuklearną wojną i zagładą całego świata. Stanley Kubrick w każdym swoim filmie tworzy swoistego rodzaju ironię, czy to w "Barry Lyndon" (scena otwierająca film i komentarz narratora), czy w "Mechanicznej Pomarańczy" gdzie każda wypowiedź Alexa ma w sobie coś, co nie sposób wziąć "na poważnie". Tylko w "2001: Odysei kosmicznej" i "Oczach szeroko zamkniętych" próżno doczekać się błyskotliwych i dwuznacznych dialogów. Dlatego w "Doktor Strangelove...", gdy obserwujemy całą bezradność sztabu wojskowego, nie sposób powstrzymać się od śmiechu. Najzabawniejszą postacią z Białego Domu jest generał Turgidson (George C. Scott). Na każdy jego komentarz odnośnie złych komunistów warto czekać z niecierpliwością. Peter Sellers zagrał w filmie aż 3 role: kapitana z bazy, prezydenta USA i dr. Strangelove'a. Oczywiście to w tej ostatniej roli był naprawdę powalający, po prostu "Mein Fuhrer"! Sceny w Białym Domu, gdzie sztab gorączkowo zastanawia się jak zażegnać nuklearną zagładę, przeplatają się ze scenami w bazie, w której żołnierze amerykańscy strzelają do siebie nawzajem, oraz ze scenami z pilotami jednego samolotu lecącego na ZSRR. Film śmiało można nazwać kolejnym dziełem Kubricka, tylko że zabrakło tu kilku charakterystycznych elementów: długich i powolnych ujęć (za to są szybkie najazdy kamery na przyciski w samolocie) oraz muzyki. Jest co prawda piosenka "When Johnny Comes Marching Home Again", która w filmie nabiera wyjątkowego znaczenia), ale zabrakło tradycyjnych dla Kubricka w następnych filmach utworów klasycznych. Film niestety do dzisiaj zestarzał się i to bardzo. Naprawdę podziwiam osoby, które obecnie uważają ten film za zabawny. Większość obejrzy go i od razu zapomni, albo całkowicie nie zrozumie. Najbardziej rażącymi scenami są ujęcia, gdy samolot leci nad górami i zmierza, by rozpętać nuklearną zagładę. Obecnie te sceny irytują, bo widać ich nieprecyzyjne wykonanie. To jest jedyny minus tego filmu, jeśli nie licząc żartu reżysera odnośnie tytułu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wierzcie lub nie, ale "Dr Strangelove" nie był pierwszą w dorobku Sellersa satyrą na wojnę, wiążącą go z... czytaj więcej
Zdecydowanie jeden z najlepszych filmów Kubricka jest jednocześnie jednym z najlepszych filmów... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones