Recenzja filmu

Dunkierka (2017)
Christopher Nolan
Fionn Whitehead
Tom Glynn-Carney

Christophera Nolana zabawa z formą

"Dunkierka" stanowi zupełnie nowe podejście do gatunku, jakim jest film wojenny. Kino Christophera Nolana to świetny dowód na to, że nie jest ważne co się opowiada, ale jak to się robi.
Poszatkowana chronologicznie historia mężczyzny cierpiącego na zaburzenie pamięci krótkotrwałej opowiedziana w "Memento" (2000) otworzyła Christopherowi Nolanowi drzwi do kariery. Ten niezwykle kameralny film ma już swoje stałe miejsce w historii kina. Kolejne produkcje niosły ze sobą coraz większy budżet i możliwości. Nolanowi zawdzięczamy m.in.: nową trylogię o Batmanie (2005, 2008, 2012), "Incepcję" (2010) oraz "Interstellar" (2014), a więc obrazy, które wzbudzały wiele dyskusji. Czy podobnie będzie z "Dunkierką"? Twórca "Mrocznego rycerza" zmierzył się z dramatem wojennym i zrobił to w iście „nolanowski” sposób. W "Dunkierce" nie treść jest najważniejsza. Nolan proponuje widzowi zabawę formą.

Bez wątpienia "Dunkierka" stanowi zupełnie nowe podejście do gatunku, jakim jest film wojenny. Historia pokazana zostaje z trzech punktów widzenia. Śledzimy walkę na lądzie, morzu oraz niebie z perspektywy młodego szeregowca (Fionn Whitehead), kapitana jachtu (Mark Rylance) i pilota myśliwca (Tom Hardy). Nolan operuje narracją na kilku płaszczyznach czasowych. Dzięki zastosowaniu montażu równoległego widz jest przekonany, że wydarzenia na ekranie dzieją się jednocześnie. Dopiero w trakcie seansu zaczynamy "łapać" sens całości. Realizatorski majstersztyk sprawia, że mamy ochotę zmierzyć się z "Dunkierką" raz jeszcze, aby ułożyć wszystkie elementy układanki w całość. Nie po raz pierwszy Nolan zdradził słabość do nielinearnego opowiadania historii. Gdybyśmy chcieli odtworzyć "Memento" w porządku chronologicznym, zapewne nie wywarłby na nas tak piorunującego wrażenia. Kino Nolana to świetny dowód na to, że nie jest ważne, co się opowiada, ale jak to się robi.
 
Brak namacalnego wroga to kolejny element wyróżniający "Dunkierkę" na tle innych wojennych produkcji. Sama ewakuacja aliantów cofających się pod naporem niemieckiej ofensywy na Francję jest bardzo widowiskowa, w kadrze zaś ani razu nie pojawia się żaden Niemiec. To kolejny ciekawy zabieg reżysera, który potęguje napięcie wedle zasady mówiącej, że najbardziej boimy się tego, czego nie widać. Nolan uniknął pokazywania rozbryzgów krwi i rozrywanych ciał, tak jak miało to miejsce u Spielberga ("Szeregowiec Ryan"), czy Gibsona ("Przełęcz ocalonych"). Nie znajdziemy tu także przesadnie rozbudowanych dialogów, jak u Terrence’a Malicka ("Cienka czerwona linia"). Nolan pokazuje piekło wojny bez zbędnych ozdobników. Żołnierze giną po cichu, a o tym kto przeżyje decyduje łut szczęścia. Niektórych bohaterów filmu czasem ciężko rozpoznać w tej wojennej zawierusze. Nawet charyzmatyczny Tom Hardy skrywa twarz pod maską. Nikt nie wybija się na plan pierwszy, wszyscy tworzą portret bohatera zbiorowego.

"Dunkierka" to najbardziej emocjonujące dzieło Christophera Nolana od czasów "Memento". Fabuła wzbogacona o eksperymenty narracyjne angażuje szare komórki widza bez reszty. Napięcie budowane czekaniem na kolejny wybuch potęguje muzyka Hansa Zimmera. Dźwięki spadających bomb oraz wystrzałów rozsadzają ekran i uszy potencjalnego widza. Sceny podniebnych starć w obiektywie absolwenta łódzkiej filmówki Hoyte Van Hoytemy przyprawiają o zawrót głowy. Jeden z tych filmów, które zostają z widzem na długie miesiące.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Christopher Nolan jest twórcą wybitnym, ale i w pewnym sensie bardzo specyficznym. Nie sposób wytknąć... czytaj więcej
Nolan ma jaja, bez wątpienia. Jako jeden z nielicznych hollywoodzkich reżyserów może pozwolić sobie na... czytaj więcej
"Memento" jest filmem, który na przełomie wieków wprowadził powiew świeżości do amerykańskich thrillerów.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones