Recenzja filmu

Dzieciak rządzi (2017)
Tom McGrath
Leszek Zduń
Alec Baldwin
Steve Buscemi

Bratem być

Z filmami animowanymi jest ten problem, że trudno je ocenić jednoznacznie dobrze lub źle. Głównie dla tego, że filmy te są skierowane do dzieci, a tym przeważnie niewiele do szczęścia potrzeba -
Z filmami animowanymi jest ten problem, że trudno je ocenić jednoznacznie dobrze lub źle. Głównie dla tego, że filmy te są skierowane do dzieci, a tym przeważnie niewiele do szczęścia potrzeba - grunt, aby historia nie była nudna, można się było uśmiać i aby nic się nie dłużyło. Jednak dorosły oczekuje czegoś więcej, a ładna grafika i humor nie zawsze są tym, czego chce od animacji. Liczy się również przesłanie. A przesłaniem filmu "Dzieciak rządzi" w reżyserii Toma McGratha ("Madagaskar"), jest temat stary jak świat, czyli rodzina.



Kilkuletni Tim uważa, że jego życie jest jak w bajce: ma wyjątkowo bujną wyobraźnię i kochających rodziców, którzy poświęcają mu cały swój wolny czas. Jednak oto pewnego dnia bajka się kończy, bo na progu ich domu ląduje słodki bobas, który z miejsca zaskarbia sobie całą uwagę dorosłych. Jedynie Tim zauważa, że ubrany w garnitur i noszący neseser dzieciak, nie jest zwyczajnym noworodkiem i na różne sposoby stara się ostrzec rodziców, ci jednak lekceważą jego słowa. Gdy Tim w końcu odkryje prawdę, mały Szef zaproponuje mu układ - jeśli chłopiec pomoże mu w wyjaśnieniu tajemnicy "Firmy Szczeniaczek", w której zatrudnieni są ich rodzice, on opuści dom. Dwaj nastawieni do siebie wrogo chłopcy rozpoczynają współpracę, sprawy zaczną się jednak komplikować, kiedy między nimi narodzi się szczera, braterska miłość. 

Film podzielony jest na dwie części. Głównym motywem pierwszej to typowa dla rodzeństwa walka o pozycję w rodzinie. Tim i Szef zastosują wszelkie sztuczki, aby sobie nawzajem dokuczyć. Wkrótce jednak dociera do nich, że mają wspólny cel: aby wszystko wróciło do normy. Jeśli uda im się wykonać trudną misję, dzieciak wróci do swojej "Korporacji Bobas", gdzie czeka go awans, zaś Tim znowu stanie się oczkiem w głowie rodziców. Jeśli nie, będą na siebie skazani do końca życia, a żadnemu z nich się to nie uśmiecha. I wówczas następuje część druga, podczas, której obaj muszą nauczyć się współpracować, aby powstrzymać szefa "Firmy Szczeniaczek".

Część druga jest zdecydowanie lepsza od pierwszej, ukazuje bowiem jakieś wartości dydaktyczne. Główni bohaterowie w chwilach szczególnie trudnych odnajdą w sobie coś niezwykłego: Tim stanie się wspaniałym starszym bratem, zaś Szef przekona się, że dążenie do sukcesu nie jest najważniejszą rzeczą na świecie, a czasami wystarczy jedna osoba, aby być szczęśliwym. 



Sporo tu jednak spraw dyskusyjnych, których nie można zamieść pod dywan, czy zwyczajnie wyśmiać. Chociażby sposób w jaki Szef pojawia się w domu Templetonów. Wg McGratha bobasy są tworzone w specjalnej firmie. Ciekawe jak rodzic ma później wyjaśnić dla swojej pociechy, że tak nie jest. A podejrzewam, że niejedno dziecko zapyta o to. 

Kolejnym kłopotem jest postępowanie dorosłych. Rodzie Tima niczemu się nie dziwią, nie zastanawiają się skąd wziął się ten malec, oddają obu synów pod opiekę wyjątkowo podejrzanej osobie, a w jednej ze scen pewna matka zostawia swoje dzieci i pędzi zobaczyć słodkiego szczeniaczka. Niejedną osobę może to oburzyć, a młodych widzów wystraszyć. 

Niepokojące są tu również sceny wielkich przedsiębiorstw, czy to "Korporacji Bobas", czy "Firmy Szczeniaczek". W obu przypadkach widać, że wszystko - nawet dzieci i psy, są produktami taśmowymi. Większość malców trafia do normalnych rodzin, niektórzy jednak, jak Szef, stają się typowymi biurokratami, biorącymi udział w wyścigu szczurów. Dla niego najważniejsze jest osiągnięcie sukcesu, sądzi, że wszystko można załatwić pieniędzmi, nie przejmuje się, że wykorzystuje dobrych ludzi i nie zważa na cierpienia jakie zsyła na Tima. 



Reżyser postarał się jednak to wszystko zakamuflować i wprowadził tu obrazy z wyobraźni Tima, która jest dla niego odskocznią i ratunkiem w najcięższych momentach. Stanie się ona również wspaniałą gałązką oliwną w zatargu braci. Tim wprowadzi Szefa we własny świat, sprawiając, że dostrzeże on najpiękniejsze wartości dzieciństwa. Pomoże również tym dwóm nauczyć się wzajemnego słuchania i zrozumienia motywów drugiej strony.  

"Dzieciak rządzi" jest kolejną opowieścią o tym, jak ważna jest rodzina i miłość, podaną w całkiem ciekawy i momentami naprawdę zabawny sposób. Jednak jest to zdecydowanie bajka bardzo kontrowersyjna i nierówna. Trudno też przewidzieć, jak zareagują na nią dzieci. Najmłodszego odbiorcę mogą przestraszyć niektóre sceny i filozofia bohaterów. Polecałabym tę bajkę nieco starszym dzieciom niż maluchom z przedszkoli. I dobrze by było, aby rodzice towarzyszyli swoim pociechom na seansie. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ile zabawnych filmów z pieskiem widzieliście w tym tygodniu? A ten z bulterierem wspinającym się na... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones