Recenzja filmu

Eastern (2019)
Piotr Adamski
Maja Pankiewicz
Paulina Krzyżańska

Terrarium

Debiutujący na dużym ekranie Piotr Adamski sztuki umowności uczył się chyba u samego Jorgosa Lantimosa. Minimalnym kosztem, biorąc tylko to, co dają wielkomiejskie suburbia, wykreował dystopijną
Na East Coast wieje chłodem. Ponurzy faceci w białych koszulach i czarnych kamizelkach wyglądają jak wystrugani z dębowej beczki po burbonie. Albo z obrotowych drzwi saloonu. Piją mocną kawę, rozmawiają o honorze, zemście, rodzinnych konfliktach i aliansach. A to przecież tylko grodzone osiedle gdzieś pod Warszawą. Znajomy krajobraz polskiej klasy średniej: kuchnia na wysoki połysk, kanapy i stoły z sieciówek, SUV-y o proporcjach żuków gnojowych, doskonale przystrzyżone trawniki. Po asfaltowych uliczkach, między identycznymi domami, na hulajnodze pomyka urocza blond dziewczynka z bronią przewieszoną przez ramię. Deweloper mógłby sobie zawiesić taki obrazek w biurze sprzedaży. Oczywiście gdyby wcześniej wyretuszował karabin z pierwszego planu.



Debiutujący na dużym ekranie Piotr Adamski sztuki umowności uczył się chyba u samego Jorgosa Lantimosa. Minimalnym kosztem, biorąc tylko to, co dają wielkomiejskie suburbia, wykreował dystopijną rzeczywistość potężnej cofki moralnej. I chociaż niewiele się o tym świecie dowiadujemy z samego filmu, to dzięki jego otwartej strukturze sporo możemy sobie uszyć samodzielnie. Na przykład to, że dawno, dawno temu musiało tutaj dojść do jakiegoś ultrakonserwatywnego przewrotu na modłę "Opowieści podręcznej". Stosunki międzyludzkie reguluje babilońskie prawo "oko za oko, ząb za ząb". Splamienie cudzego honoru z automatu ściąga na nas jarzmo zemsty rodowej, a własne życie trzeba wykupować w majestacie prawa, siedząc na skórzanych fotelach kancelarii. Bez broni palnej nikt nie rusza się z domu. No chyba że na stację Orlen po paczkę nabojów do colta. 

Pozornie zimny świat kipi jednak i gotuje się od środka. Działać trzeba szybko i bez ustanku, zgodnie z najbardziej pierwotnym impulsem "zgiń lub zabij sam". Przemoc i zawziętość pochodzą tutaj bez żadnych wątpliwości od współczesnych kowbojów w błyszczących gablotach, którym ktoś nieopatrznie pozwolił zrealizować ich najbardziej kretyńskie marzenia i tępe instynkty. Powstał świat nie tylko niebezpieczny i przerażająco niefunkcjonalny, ale zwyczajnie głupi. Skoro nic nie da się załatwić na drodze zwykłego "przepraszam", a największą wartość mają krew, honor i banknoty, trzeba się nauczyć kombinować na opłotkach tego chorego systemu. I ludzie kombinują, a dokładniej – kombinują kobiety. To w sumie dość niecodzienne w polskim kinie – dwie młode aktorki dostały w "Eastern" zdecydowaną większość czasu ekranowego. Zacięte spojrzenie Mai Pankiewicz i dziecięca zachłanność Pauliny Krzyżańskiej doskonale się uzupełniają i współgrają z konwencją pseudowesternu. Bohaterki usiłują rozsupłać prawdziwie szekspirowską dramę, w którą zostały wciągnięte trochę ze względu na kodeks honorowy, a trochę na własne życzenie. Wrogość stopniowo zamienia się w sojusz, stawka puchnie. Być może świat strzelnic i wykrochmalonych kołnierzyków – to hermetyczne ludzkie terrarium – nie legnie od razu w gruzach, ale przynajmniej jego podwaliny zostaną na chwilę podkopane, robiąc nieco więcej miejsca na empatię. Być może. 


"Eastern" jest także bezprecedensowym na polskim poletku przypadkiem kobiecego kina zemsty bez eksploatacji kobiecych ciał. Jedyną formą zniewalającej cielesnej dyscypliny pozostaje tutaj ćwiczenie w obojętności na ból i śmierć. Oraz nauka bezbłędnego strzelania do ruchomych celów. Tak prawdopodobnie mógłby wyglądać systemowo pielęgnowany nazizm, gdyby świat pozwolił mu trwać i ewoluować. Jest w końcu film Adamskiego gorzkim podsumowaniem festiwalu w Gdyni, który w tym roku pozostał głuchy na odrębne języki i nowatorskie wizje. "Eastern" to oczywiście nie żaden ideał – z małym budżetem i wyraźnie narzuconą potrzebą domknięcia scenariusza czasami za bardzo gubi się we własnych nieuczesanych myślach. Tyle że na tle zachowawczego repertuaru konkursowego (film pokazywano w sekcji bocznej) i tak tchnie świeżością i niekwestionowanym potencjałem. No a tak poza wszystkim, "Eastern" zawiera jedną z najlepszych scen grozy nakręconych we współpracy ze zwierzętami, jakie dane mi było w ostatnim czasie oglądać w kinie. Doceńcie choćby i za to. Jeśli nie macie lepszych powodów.
1 10
Moja ocena:
7
Publicysta, eseista, krytyk filmowy. Stały współpracownik Filmwebu, o kinie, sztuce i społeczeństwie pisze dla "Dwutygodnika", "Czasu Kultury", "Krytyki Politycznej", "Szumu" i innych. Z wykształcenia... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones