Nieprzeciętnie przeciętna

Co może dać widzowi ten film? Uruchomi z pewnością wrażliwość. Być może na nowo otworzy oczy na innych, odklei na chwilę od niezbędnej do przetrwania egocentryczności...
Znany z głównej roli w "Blue Ruin" Amerykanin zapiął mocno pasy i zasiadł po raz pierwszy za filmowe stery. Komediodramat z 2017 roku to reżyserski debiut Macona Blaira, którego cenię za scenariusz do "Powstrzymać mrok", a wolałbym zapomnieć o jego wizji z "Drobnych zbrodni". "I Don't Feel at Home in This World Anymore" to historia pielęgniarki Ruth Kimke, miłośniczki fantasy i zimnego lagera rozpoczyna się od włamania do jej domu. Obojętność systemu sprawiedliwości popycha ją do podjęcia kroków na własną rękę. Wraz z ekscentrycznym sąsiadem prowadzą szalone śledztwo, które przenosi ich w niecodzienne sytuacje.


Bohaterowie dramatów z Fabryki Marzeń to zazwyczaj jednostki nieprzeciętne niczym Jordan Belfort, wybitne na swój sposób w stylu Forrest Gump (1994)Forresta Gumpa czy wręcz odrealnione jak Edward Nożycoręki. Ich historie są epickie i to właśnie przez ich niesamowitość chodzimy do zatłoczonych, zaciemnionych hali zwanych kinem. W filmie "I Don't Feel at Home in This World Anymore" jest na odwrót. Twórca odchodzi od tego schematu i skupia naszą uwagę na szarej myszce. Reżyser i scenarzysta zarazem sprawnie manewruje pomiędzy komedią, dramatem oraz kryminałem (główna nagroda jury Sundance – najlepszy dramat). 

Udaje mu się to osiągnąć głównie dzięki Melanie Lynskey, która jest wręcz stworzona do roli Ruth. Udowodniła już to wcześniej analogiczną, wyborną kreacją w "Wielkiej prośbie" z 2013 roku. Jej nihilistyczna i depresyjna postawa w samotnym i pozbawionym szczęścia życiu spowodowana jest dzisiejszym ładem społecznym. Jej ogrom człowieczej przyzwoitości zderza się z równie ludzką, potężną chciwością i egoizmem. Pozorne drobnostki, jak nieuprzejmość pacjentów w szpitalu czy wszechobecne prostactwo klientów spożywczaka, coraz głębiej pogrążają ją w czarnowidztwie. Cytując tytuł, nie czuje się ona na tym świecie jak w domu, a bardziej jak w więzieniu, czekając na opóźniony o dekady egzystencji wyrok śmierci. Jej nastawienie zmienia się, gdy pogwałcona zostaje jej prywatność oraz traci rodzinny dobytek. Zdarzenie popycha ją do konkretnych działań.

I tu właśnie rozpoczyna się cała zabawa. Dostajemy motyw "fish out of water", czyli wepchnięcie naszej wrażliwej bohaterki w niekomfortowe sytuacje z których musi przecież jakoś wyjść obronną ręką. Pomaga jej w tym nierozpoznany z początku przeze mnie (zdecydowanie na plus) Elijah Wood ("Władca Pierścieni", "Hooligans") w roli impulsywnego ale uduchowionego Tony'ego. Raz po raz duet ten znajduje się w tragikomicznych sytuacjach, które de facto mogłyby przydarzyć się każdemu. Ramię w ramię walczą w imię moralnych wartości, których reszta świata zdaje się nie respektować. Czy zachowania tej pary są słuszne? Nie mi to oceniać, zostawiam to Wam. Trzeba co istotne pamiętać, że każda akcja przynosi reakcję. A klasyka mówi "Strzeżcie się gniewu cierpliwego człowieka." W tym przypadku aż dwójki...

Drugi plan to mroczne towarzystwo, czyli podstarzały herszt gangu Marshall (David Yow), jego dziewczyna (Jane Levy), a także znarkotyzowany do maksimum Christian (Devon Graye). Trio to wiernie oddaje przeciwieństwo zasad jakie wyznają Ruth i Tony. Ich paczka jest równie autentyczna, a przy tym tak jak trzeba – obrzydliwa i odtrącająca. W tym miejscu muszę pochwalić pracę kamery, montaż i scenariusz, ponieważ sceny akcji ogląda się z czystą przyjemnością, a dialogi szczerze rozśmieszają. Na oklaski zasługuje kilka scen z uzdolnioną Christine Woods w roli znudzonej życiem żony milionera. Dostała tylko parę minut w willi, a zupełnie kradnie show!

Kończąc pokrótce, uważam, że ten film jest więcej niż solidny, ale nie idealny. Rozwój nieprzeciętnie przeciętnych postaci z krwi i kości oraz ich relacji (pomimo rozpoczętych wątków) został ograniczony do minimum. W mojej skromnej opinii obraz pozostał bez należytego rozwinięcia. Niestety też efektowna i dynamiczna (zrealizowana lepiej niż poprawnie) końcówka spłyciła go intelektualnie. 

Puentując, odpowiem na parę pytań. Co może dać widzowi ten film? Uruchomi z pewnością wrażliwość. Być może na nowo otworzy oczy na innych, odklei na chwilę od niezbędnej do przetrwania egocentryczności... Czego nie da? Obligatoryjnych trzydziestu, może czterdziestu pięciu minut więcej. Brakuje ich do pełni szczęścia i jest to wielka szkoda. Dla kogo jest ten film? Dla ludzi ceniących oryginalność oraz produkcje Quentina Tarantino lub braci CoenJoel Coen, bo "I Don't feel at Home in This World Anymore" na pewno ma najbliżej do ich dzieł. Macon Blair osiągnął poziom niższy, ale mierząc w ośmiotysięczniki wyżej wymienionych, skończył na Kilimandżaro.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones