Recenzja wyd. DVD filmu

Iron Maiden: Flight 666 (2009)
Sam Dunn
Scot McFadyen

Lot 666

Są zespoły, które zna każdy i których wstyd wręcz nie znać. Iron Maiden zdecydowanie do nich należy. Mamy rok 2008, Iron Maiden rusza właśnie w nową trasę koncertową, zatytułowaną "SOMEWHERE
Są zespoły, które zna każdy i których wstyd wręcz nie znać. Iron Maiden zdecydowanie do nich należy.

Mamy rok 2008, Iron Maiden rusza właśnie w nową trasę koncertową, zatytułowaną "SOMEWHERE BACK IN TIME WORLD TOUR". Co w niej niezwykłego? - spytacie. Powiem wam. Każdy zna zespoły, które ruszają w trasy koncertowe. Ale znacie taki, który rusza w nią własnym Boeingiem 757 i zabiera ze sobą zespół, całą ekipę i 12 ton sprzętu scenicznego, na dodatek pilotem jest wokalista grupy, i który 23 koncerty na 5 kontynentach przez ledwie 45 dni?

Wydanie DVD "Iron Maiden: Flight 666" zawiera dwie płyty - film i koncert. Sam film został zrealizowany przez dwóch osobników zwanych Sam Dunn i Scot McFadyen oraz ekipę filmową Badger Films, wszyscy oni byli już nagradzani za dokumenty "Metal" i "Global Metal". Mamy w nim pokazaną trasę od podszewki - wszystkie problemy, jakie napotykał zespół, wywiady z muzykami, członkami ekipy i menadżerami grupy. Pojawiają się też znane osobistości (m.in. Lars Ulrich i Kerry King), wszystkie zachwalające i opowiadające, jak to kochają Iron Maiden. Wplecione są też w niego fragmenty koncertów, granych przez formację.

Jak dla mnie, film trochę rozczarowuje - czasami przypomina po prostu jeżdżenie palcem po globusie w rytm największych przebojów zespołu. Owszem, są w nim ciekawe momenty (jest nawet kilka zabawnych, między innymi gdy wieża kontrolna prosi pilota o identyfikację, odpowiada "666, the number of the beast"), ale lekki niedosyt pozostaje.

Druga płyta to 16 klipów z różnych koncertów, na których zespół gra swoje największe przeboje. Usłyszymy tu między innymi "Aces High", "The Trooper", "2 Minutes To Midnight", "The Number of The Beast", "Powerslave", "Heaven Can Wait", "Wasted Years", "Hallowed Be Thy Name", "Iron Maiden", "Run To The Hills"... Prawdziwa uczta. Godne podziwu jest to, że grupa serwuje fanom mieszankę prawdziwych hitów, nie próbuje promować nowych utworów. Tłum na każdym z koncertów zdaje się potwierdzać moją opinię. Do tej płyty nie mam żadnych zastrzeżeń, choć trochę dziwi mnie fakt zagrania "Rime of the Ancient Mariner". To piosenka wyjątkowo długa - 13:39 min. - przez co robi się monotonna i nuży, zwalniając dotychczasowe szalone tempo występów. Na szczęście zaraz po niej następuje "Powerslave" i materiał odzyskuje świeżość.

Trochę o samym wydaniu - jak już wspomniałem, film składa się z 2 płyt DVD. W pudełku znajduje się też cienka książeczka, w której znajdziemy trochę zdjęć z  koncertów, podziękowania oraz spis, na jakim albumie oryginalnie znajduje się każda z zagranych piosenek. Jak byśmy tego niby nie wiedzieli... A, ważne - film nie został opatrzony polskimi napisami. Znajdziemy je tam w języku angielskim, hiszpańskim, francuskim, niemieckim, włoskim, portugalskim, szwedzkim i nawet w hinduskim.

Trochę absurdalne wydaje mi się pisać, że polecam każdemu fanowi grupy, bo każdy fan już to pewnie ma / widział. Jeśli nie lubimy Iron Maiden, raczej nie mamy tu czego szukać. Chociaż kto wie, może zapoznacie się z Eddiem i pokochacie ten zespół całym sercem?
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones