Recenzja filmu

Jack Reacher: Jednym strzałem (2012)
Christopher McQuarrie
Tom Cruise
Rosamund Pike

Dawid i Goliat

Pomimo wielu zastrzeżeń fanów książkowego bohatera co do obsady w głównej roli Toma Cruisa, w mojej skromnej opinii, wychodzi on z batalii z Reacherem zwycięsko.
Choć wielu znawców tematu uważa, że pierwowzór literacki i jego adaptacja są dziełami autonomicznymi, wiernych czytelników "Reacherów" nie będzie to interesować. Zwłaszcza, gdy w bohatera tak charakterystycznego jak Jack Reacher wciela się obdarzony zupełnie odmienną fizjonomią Tom Cruise. Dla niewtajemniczonych w prozę Lee Childa nie będzie miało to  znaczenia. Zresztą, może to i lepiej.

Christopher McQuarrie nie ingerował zbytnio w fabułę dziewiątej z serii powieści o przygodach ekscentrycznego eksżandarma. W piękny słoneczny dzień tajemniczy snajper zabija, zdawać by się mogło, pięć przypadkowych osób. Policja wkrótce wpada na trop zamachowca. Dowody wydają się niepodważalne, dlatego James Barr (Joseph Sikora) szybko trafia za kratki. Wtedy do akcji wkracza Reacher, który swego czasu miał na pieńku z podejrzanym. Jak przystało na wybitnego śledczego, szybko dochodzi do wniosku, że dowody w sprawie są zbyt ewidentne, a wina Barra - podejrzanie oczywista. Reacher rozpoczyna prywatne śledztwo, jednak wkrótce ginie młoda dziewczyna, a cień podejrzeń pada również na niego. Z pomocą młodej pani adwokat musi rozwikłać zagadkę snajpera, aby również siebie oczyścić z podejrzeń.

Pomimo wielu zastrzeżeń fanów książkowego bohatera co do obsady w głównej roli Toma Cruisa, w mojej skromnej opinii, wychodzi on z batalii z Reacherem zwycięsko. Kiedy trzeba jest tajemniczy i przenikliwy, w innej sytuacji bezczelny i zawadiacki, a do tego celnie ripostuje swoich adwersarzy, zawsze z dużą dawką humoru. Fabryka snów na szczęście skutecznie niweluje różnice w posturze, które nie rażą nawet w świetnie zrealizowanej scenie bijatyki przed barem. Cruise udanie, na swój własny sposób, wydobywa z postaci Reachera to, co dla niego najbardziej charakterystyczne.

Rosamund Pike w roli pani adwokat jest nieco bezbarwna. Szkoda, bo to główna postać kobieca, a te w powieściach Childa zawsze odgrywały bardzo istotną rolę. Czarne charaktery są niestety do bólu przerysowane i jednowymiarowe. Z kolei doskonałe uzupełnienie Cruise'a w finałowej potyczce zapewnia Robert Duvall, który pomimo osiemdziesiątki na karku dzielnie sekunduje Reacherowi.

Kolorytu całości, poza soczystymi dialogami i bijatykami, dodaje perfekcyjnie zrealizowany pościg, który mknie ulicami Pittsburgha z zawrotną szybkością. Zrezygnowanie z efektów specjalnych wyszło w tym przypadku na dobre. Finałowa potyczka niestety nieco psuje końcowy efekt. Scenarzyści, w tym przypadku, poszli na skróty i wyszło trochę drętwo. Zdecydowanie brakuje wisienki na torcie.

"Jack Reacher: Jednym strzałem" to lekkostrawny, bardzo sprawnie zrealizowany kryminał z lekkim przymrużeniem oka. Wszystkich fanów książkowego bohatera z pewnością nie przekona, ale dla pozostałych film powinien świetnie sprawdzić się jako rozrywka po ciężkim dniu. Podobnie jak w przypadku powieści Childa, nie należy nastawiać się na intensywny wysiłek szarych komórek.
 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Mało kto ostatnio zawraca sobie głowę nowymi filmami z Tomem Cruisem, kiedy tyle ekscytujących dramatów z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones