Recenzja filmu

Kanibal z Rotenburga (2006)
Martin Weisz
Thomas Kretschmann
Thomas Huber

Życie to nie bajka

Życie to nie bajka. Właśnie taka myśl przychodzi mi do głowy po obejrzeniu filmu „Kanibal z Rotenburga”. Jest to debiutancki obraz niemieckiego reżysera Martina Weisza, który swoją karierę
Życie to nie bajka. Właśnie taka myśl przychodzi mi do głowy po obejrzeniu filmu „Kanibal z Rotenburga”. Jest to debiutancki obraz niemieckiego reżysera Martina Weisza, który swoją karierę rozpoczął od mocnego uderzenia. Film oparty jest na faktach, które wydarzyły się nie tak dawno. Opowiada historię Olivera Hartwina, która wstrząsnęła całymi Niemcami. Za potwierdzenie niech posłuży fakt, że dzieło Weisza nie otrzymało pozwolenia na dystrybucję w kraju. Niemiecka publiczność go nie zobaczyła.   Katie Armstrong jest studentką pochodzącą ze Stanów Zjednoczonych. Wyjeżdża do Niemiec, gdzie ma zamiar pisać pracę magisterską na temat Olivera Hartwina. Bohaterem jej pracy jest kanibal o skłonnościach homoseksualnych, który zamieścił w Internecie ogłoszenie. Nie było to jednak zwykłe ogłoszenie. Hartwin chciał znaleźć osobę, która poświęci się w imię miłości. Pozwoli mu się zamordować a potem zjeść. Zgłasza się do niego Simon Grombeck, który od razu „wpada w oko” Oliverowi.   Prawdziwe imię Olivera Hartwina to Armin Meiwes. Był on informatykiem mieszkającym w Rotenburgu. Poszukiwał w Internecie ludzi o podobnych skłonnościach, aż pewnego dnia natrafił na Bernda Jürgena Armando Brandesa. Brandes zgodził się na zabicie i późniejsze zjedzenie jego ciała. Policja natrafiła na ślad Meiwesa rok później, gdy zamieścił kolejne ogłoszenie.   „Kanibal z Rotenburga” to kolejny przykład filmu, którego scenariusz został napisany przez samo życie. Film próbuje ukazać zakamarki ludzkiej duszy. To co w niej najmroczniejsze. Dzięki użytym w filmie retrospekcją i narracji głównej bohaterki film staje się jeszcze bardziej tajemniczy i zdecydowanie ciekawszy.   Do tego dochodzi muzyka Stevena Gutheinza, która wprowadza jeszcze większy zamęt. Nie jest o jednak typowy niepokój towarzyszący podczas oglądania zwykłego thrillera czy horroru. Film na pewno szokuje, ale zmusza także do refleksji i zastanowienia. Zamiast odpowiedzi rodzą się kolejne pytania. Co spowodowało, że ludzie mogą robić takie rzeczy? Czy można jakoś temu zaradzić? Na te pytania odpowiedzi próbuje znaleźć bohaterka filmu Katie. Dla niej zrozumienie ich natury staje się nie tyle fascynacją, co prawdziwą obsesją. Obsesją, która zostawi ślad na jej psychice.   Na sam koniec zostawiłem sobie aktorów grających u Weisza, którzy świetnie wywiązali się ze swojego zadania. Thomas Kretschmann wcielił się w Olivera. Jego spokój i brak emocji w grze czyni z niego prawdziwego kanibala. Dzięki temu dużo łatwiej uwierzyć w tę historię. Podobnie jest z Thomasem Huberem. Simon w jego wykonaniu to osoba, która również pozbawiona jest emocji w grze. Pomimo tego, że jest w związku z innym mężczyzną, jego największym  przyjacielem jest samotność. Jest to powód, przez który Simon staje się „ofiarą” Olivera. Katie zagrała Keri Russell, która jest zdecydowanie w cieniu swoich kolegów i niestety nie mam tutaj co porównywać.   „Kanibal z Rotenburga” to na pewno nie jest film dla każdego. Jestem pewien, że wielu jest nastawionych do niego bardzo sceptycznie. Może wydawać się nudny, ale na pewno taki nie jest. Jego głównym celem jest ukazanie psychiki głównych bohaterów. Dzięki temu zabiegowi, widz zaczyna odczuwać niedowierzanie w to, co widzi na ekranie. Uważam, że jest to pozycja obowiązkowa dla ludzi, którzy lubią filmy działające na podświadomość. Filmy, o których nie zapomni się po kilku godzinach.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones