Recenzja filmu

Koszmar minionego lata (1997)
Jim Gillespie
Jennifer Love Hewitt
Sarah Michelle Gellar

Zabili go i uciekł

Legendy miejskie. Każdy zna choć jedną. Czarna wołga? Proszę bardzo. Znikający z siedzenia autostopowicz? Też popularna. Zabójca z hakiem zamiast dłoni? A jakże. Przykładów takich historii jest
Legendy miejskie. Każdy zna choć jedną. Czarna wołga? Proszę bardzo. Znikający z siedzenia autostopowicz? Też popularna. Zabójca z hakiem zamiast dłoni? A jakże. Przykładów takich historii jest zdecydowanie więcej i wciąż powstają nowe. Dlaczego? Jest wiele powodów: kiedyś rodzice opowiadali je dzieciom, aby te grzecznie wracały do domu, albo nastolatkom, żeby ci zrezygnowali z migdalenia się po zaparkowanych tu i tam samochodach. Teraz miejskie legendy przede wszystkim pomagają znaleźć pomysł na film obdarzonym niezbyt bujną wyobraźnią scenarzystom. Tak właśnie było w przypadku "Koszmaru minionego lata". Co ciekawe, twórcy filmu nawet przez chwilę nie udawali, że ich kreacja mordercy z hakiem jest oryginalna - bohaterowie opowiadają sobie tą jakże znaną w Stanach legendę miejską w kilku wersjach. Sam film jest chyba najsłabszą z nich...

Paczka przyjaciół: nieśmiała Julie (Jennifer Love Hewitt) i zakochany w niej Ray (Freddie Prinze Jr.), przebojowa Helen (Sarah Michelle Gellar) i jej chłopak-macho Bary (Ryan Phillippe) świętują koniec roku szkolnego. Mocno podpici wracają do domu samochodem. Na ciemnej drodze potrącają mężczyznę i są pewni, że go zabili. Postanawiają ukryć ciało. Zanoszą je na pomost z zamiarem wrzucenia do morza na pastwę ryb i silnych prądów morskich. Nagle potrącony odzyskuje przytomność. Młodzi ludzie w panice topią rannego. Mija rok. Paczka się rozpadła, każdy poszedł swoją drogą. Pewnego dnia Julie dostaje list: ktoś wie, co zrobiła ostatniego lata... Przerażona dziewczyna idzie po radę do zapomnianych przyjaciół. Tymczasem zaczynają ginąć ludzie. Kluczem do zagadki jest zabity przed rokiem mężczyzna, który najwyraźniej wrócił zza grobu...

"Koszmar minionego lata" to - obok "Candymana" i "Mrocznych opowieści" - kolejna wariacja na temat historii szalonego mordercy z hakiem. Tutaj jednak do owego narzędzia zbrodni dodatkowej ideologii dorabiać nie trzeba: oto mamy nadmorskie miasteczko, gdzie ostre haki używane są powszechnie przez rybaków i sprzedawców. Dlaczego akurat zakrzywiony kawałek metalu przynosi śmierć? Może bohaterowie sami wywołali wilka z lasu, opowiadając sobie przy obowiązkowym ognisku historie z dreszczykiem?...

Historia Julie i spółki nie wciąga. Ot, czwórka nastolatków kontra Coś Strasznego. Jest jednak mało przerażająco i dosyć przewidywalnie, a twórcy filmu "straszą" tymi chwytami, co zwykle. Z horroru robi się więc mało inteligentny thriller, który podąża dobrze wydeptaną przez innych przedstawicieli tego gatunku ścieżką, aż do mało zaskakującego finału. Mamy też elementy kina czysto obyczajowego: ktoś z kimś tam zrywa, komuś coś się nie udaje itd. Nudno.

Czy coś może się w "Koszmarze minionego lata" podobać? Tak, bo to film z czasów, kiedy nie mieliśmy jeszcze stad(k)a bohaterów, którzy giną w wymyślny sposób zaczynając od głupiutkiej laluni lub klasowego błazna, co jest miłą odmianą przy najnowszych horrorach made in USA. To się tutaj sprawdza. Inna kwestia, że ani Julie, ani pozostałej trójki nie da się polubić: to dosyć stereotypowa gromadka, której jakoś nie żal...

W rolach głównych cztery młodziutkie wtedy gwiazdeczki: Gellar aka Buffy Summers, Love Hewitt (kojarzona pewnie głównie jako "Zaklinacz dusz"), Prinze Jr. (czy tylko ja znam go najlepiej z uroczej komedyjki "Cała ona"?) i Phillippe ze "Szkoły uwodzenia", które robią, co mogą, ale jakoś nie lśnią zbyt jasno. Zwłaszcza ostatni wypada dosyć sztywno.

"Koszmar minionego lata" to film mocno średni, który jest znany z tego, że jest znany. I parodiowany w "Strasznym filmie" oczywiście; ma jednak wierne grono fanów i swego czasu zarobił w kinie dosyć sporo. Nie jest to kamień milowy w historii horroru, ale można go obejrzeć ku przestrodze. Chociaż chyba powszechnie wiadomo, że na drogę w czasie jazdy się patrzy...
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones