Recenzja filmu

Koyaanisqatsi (1982)
Godfrey Reggio

Jakiekolwiek zaklasyfikowanie "Koyaanisqatsi" wydaje się niemożliwe. Nie ma tu z pewnością fabuły, przynajmniej w formie do jakiej przyzwyczaiło nas kino; opowiadanie dziejów dzisiejszej
Jakiekolwiek zaklasyfikowanie "Koyaanisqatsi" wydaje się niemożliwe. Nie ma tu z pewnością fabuły, przynajmniej w formie do jakiej przyzwyczaiło nas kino; opowiadanie dziejów dzisiejszej cywilizacji zdaje się tematem zbyt szerokim, by mówić o fabule. Z drugiej strony - nie jest to standardowy dokument, nie skupia się na jakimś wąskim zagadnieniu, jest zbiorem obrazów, które opowiadają o całym świecie, który nas otacza. Stąd problem z jakąkolwiek klasyfikacją "Koyaanisqatsi". Podstawowym zamierzeniem twórców zdaje się skontrastowanie świata takiego, jakim został on stworzony, ze światem, który dla swoich potrzeb przekształcił człowiek. Początek filmu to piękne zdjęcia rozległych równin, nieba, morza. Takie obrazy prezentuje się widzowi przez kilka czy kilkanaście minut. Wszystko po to, by potem na podobnych równinach ukazać słupy i druty wysokiego napięcia, elektrownię, oczyszczalnię ścieków (?). I pod takim znakiem przebiega prawie cały film. To, co widzieliśmy na początku - ład, ciszę, czystość i spokój przyrody zostaje zanegowane przez zgiełk i brud tego, co wytworzył człowiek. Prezentuje się więc widzom fabryki, brud miast, pośpiech i wszystko, co dla naszego życia charakterystyczne. Uderza napis na świetlnym billboardzie w jednym z amerykańskich miast - "grand illusion" - czyżby aluzja do naszej rzeczywistości? Film kończą zdjęcia katastrofy wahadłowca, który eksploduje w kilka chwil po oderwaniu od ziemi. I oto otwiera się pole do interpretacji. Można w tymże wahadłowcu widzieć ludzkość, której działanie prowadzi ją do zguby, można tę scenę traktować jako apel do swoistego "powrotu na ziemię", do tutejszych problemów. Można wymyślić rozmaite interpretacje, choć wszystkie będą zapewne refleksjami dotyczącym kondycji naszej cywilizacji i kierunku, w którym zmierzamy. Na samym końcu autorzy tłumaczą tytuł - ko.yaa.nis.qatsi - jako "wariackie życie", "niespokojne życie", czy też "stan egzystencji, którym woła o zmianę sposobu życia". To ostanie tłumaczenie (jakkolwiek kulawe by nie było) najlepiej chyba oddaje atmosferę filmu. I z refleksją o "zmianie sposobu życia" wszystkich zostawiam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones