Recenzja filmu

Kroniki mutantów (2008)
Simon Hunter
Thomas Jane
Ron Perlman

Jak odgrzewać kotlety

Film jest zlepkiem takich filmów, jak „Sin City” czy „Sky Kapitan”. Podobne efekty specjalne, podobna stylistyka. Obraz zapewne kręcono w całości na jakimś tam screenie. Natomiast fabuła
Film jest zlepkiem takich filmów, jak Sin City czy Sky Kapitan. Podobne efekty specjalne, podobna stylistyka. Obraz zapewne kręcono w całości na jakimś tam screenie. Natomiast fabuła przypomina tę z Władcy Pierścieni. Jednak zamiast niszczenia pierścienia, trzeba zniszczyć maszynę, która zamienia ludzi w zombie. Trzeba przyznać, że z takiego miksu nie mogło wyjść oryginalne i ciekawe kino. No i nie wyszło. Fabuła jest mizerna. Zero jakiejkolwiek własnej inwencji twórczej. Nie powiem, ale początek był obiecujący. Walka pomiędzy dwoma korporacjami na terenach Polski (na co wskazuje pokazana mapa), nowoczesna wojna światowa. Nagle coś atakuje obydwie strony. Pojawiają się dziwne kreatury, które w dość obrzydliwy sposób eliminują wszystkich dookoła. To tak jakby podczas drugiej wojny światowej do walki włączyli się kosmici. Te pierwsze sekwencje mają fajny klimat i element zaskoczenia. Potem przechodzimy do tzw „narady drużyny”. Ci, którzy od wieków walczą z tą straszną plagą, zbierają grupę żołnierzy, która jest zobowiązana do zniszczenia maszyny. Oczywiście muszą wejść do paszczy lwa, by tego dokonać. Następny etap to oczywiście sama podróż. Mało interesująca, bez ciekawych krajobrazów. Moment ten jest najnudniejszy z całego filmu. Dalej mamy przejście przez kopalnię Moria. Nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale nie da się zamaskować podobieństw. Po wejściu do jej wnętrza oś fabuły zmienia się i przerzuca na coś w stylu Resident Evil. Takie rozwiązanie jest wykorzystywane aż do samego końca. Pełno sieczki, mało sensu. Aktorzy grają byle jak. Nie wiem, co robi w tej produkcji aktor pokroju Malkovicha, szczególnie, że gra jakieś 5 minut. Kroniki Mutantów to jak wcześniej wspomniałem zlepek innych produkcji, w całości zrobiony komputerowo. Mógłbym to zrozumieć, gdyby fabuła mi to zrekompensowała. Nie robi tego jednak, bo jest lustrzanym odbiciem arcydzieła Petera Jacksona. Denerwowały mnie także ruchy kamery. Momentami są szybkie i takie jakieś suche. Na pewno nie pomagają temu filmowi. Nie zabraniam wam oglądać tej produkcji, ale jeżeli nie musicie, nie róbcie tego. To obraz dla niewymagającej widowni, która chce tylko cieszyć oczy fajnymi efektami, a nie dobrym filmem. Dużo przekleństw, mordów i krwi. Typowa, bezmózga sieczka dla rozwichrzonej młodzieży. Dobrze, że twórcy nie zaczęli się bawić w Matriksa. Po co to komu?
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Współczesne filmy coraz częściej są ekranizacjami i to już nie tylko popularnych książek czy komiksów,... czytaj więcej
Na wstępie chcę ostrzec, iż poniższy tekst będzie zawierał wiele spojlerów. Tak więc osobom, które nie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones