Recenzja filmu

Lolita (1962)
Stanley Kubrick
James Mason
Sue Lyon

Kwestia namiętności

Nie jest tajemnicą, że Kubricka fascynowały namiętności drzemiące w człowieku. Najbardziej zaś te, których zazwyczaj nie wypada ujawniać ze względu na społeczne konwenanse. Do tematu seksualności
Nie jest tajemnicą, że Kubricka fascynowały namiętności drzemiące w człowieku. Najbardziej zaś te, których zazwyczaj nie wypada ujawniać ze względu na społeczne konwenanse. Do tematu seksualności w roku 1999 podszedł bardzo odważnie. Thriller erotyczny z Kidman i Cruisem ociekał seksem, realizmem, można nawet pokusić się o stwierdzenie - naturalizmem. Dla wielu gorszący, dla innych nieprzyjemny, ciężkostrawny - bo obnażający instynkty, których się wstydzimy - zebrał mieszane recenzje. Genezy eksperymentów Kubricka z miłością i pożądaniem należy doszukiwać się w adaptacji powieści Vladimira Nabokova.
 


Mimo że Kubrick kreował dopiero własny styl, jego twardą reżyserską rękę widać w każdej scenie. Obsada gra czysto niczym wiedeńska orkiestra, a Peter Sellers szczególnie zasługuje na wszelkie laury. Wcielając się w ekscentryka - Clare'a Quilty'ego - przymierza maskę, chociażby, nieśmiałego policjanta i szkolnego psychologa. Liczne metamorfozy aktora wypadają co najmniej fascynująco. Zabawny, czarujący facet, z największą łatwością operujący głosem i mimiką, kieruje całą uwagę na siebie.
 
W 1962 roku reżyser "Spartakusa" do scenariusza podchodził bardzo ostrożnie. Film musiał być subtelny, estetyczny i stonowany. Relacji łączących profesora Humberta (James Mason) i Lolitę (Sue Lyon) w bezpośredni sposób pokazać nie mógł, bo nie mieściłoby się to w ramach cenzury. Skandal nie wchodził w grę, więc wszystko opiera się na półsłówkach, niedopowiedzeniach i dwuznacznych sytuacjach. Kubrick wywiązał się z zadania po mistrzowsku - "Lolitę" ogląda się z nieukrywaną przyjemnością, a to, co widoczne na ekranie, w banalny sposób może uzupełnić wyobraźnia widza sięgająca "za kulisy".
 


Ale na tym się nie kończy. Kubrick i Nabokov wystawiają widza na próbę, i to nie byle jaką, bo wyciągają najcięższe działa - testują moralność. Postaci, co prawda, nie są oryginalne - w gruncie rzeczy podążają utartymi schematami, znanymi już w literaturze oświeceniowej. Dojrzały mężczyzna - intelektualista, wielbiciel poezji, człowiek wykształcony i wrażliwy - zakochuje się w młodej, beztroskiej dziewczynie. Po drodze rywalizuje, wprawdzie nieświadomie, z innym typem swojego pokroju i bierze za żonę naiwną wdowę, aby móc obcować z faktycznym obiektem westchnień. 

W tym miejscu zaczynają się filozoficzne schody: czy dążenie po trupach do celu jest właściwe? Miłość toksyczna to jeszcze miłość? Namiętność to klatka, ściana, ograniczenia? "Lolita" ukrywa się w "szufladzie", do której często będziemy zaglądać, aby spróbować odpowiedzieć na te, nigdy nie tracące terminu przydatności, pytania. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones