Recenzja filmu

Małe jest piękne (2003)
Matthew Bright
Gary Oldman
Patricia Arquette

Duże więcej może

Spojrzeć z perspektywy "niskiego człowieka" nie jest łatwo - opowiadać o niepełnosprawności w sposób rzeczowy, szczery, bez popadania w melodramatyzm, czyodwrotnie - marginalizacji problemu, po
Spojrzeć z perspektywy "niskiego człowieka" nie jest łatwo - opowiadać o niepełnosprawności w sposób rzeczowy, szczery, bez popadania w melodramatyzm, czyodwrotnie - marginalizacji problemu, po prostu trzeba umieć. Być może dlatego tematten jest w kinie skrzętnie zamiatany pod dywan, a aktorów dotkniętych karłowatościąmożemy od czasu do czasu zobaczyć jedynie w charakterze ekranowych zapychaczy, czykomicznych przerywników - karzeł zawsze jest żałosnym kaleką albo klaunem wczapeczce skrzata. Być może dlatego produkcja ta ma ogromne znaczenie, choć jak zamoment się okaże - w zasadzie tylko ideologiczne.

Na wstępie poznajemy parę szczęśliwie zakochanych, Carol (Kate Beckinsale) i Stevena
(Matthew McConaughey). On jest strażakiem, ona - artystką. On skrywa wstydliwysekret, ona - nie wie, jak powiedzieć mu, że zaszła w ciążę. Niejako na drugimbiegunie historii obserwujemy inną parę - kumpli Rolfe`a (Gary Oldman) i Maurice`a(Peter Dinklage) - karłów, czy też "ludzi niskiego wzrostu" - zmierzają oni na doroczny konwent dla "niskich" rodzin z całego kraju. Udaje się tam również Steven,który jest bratem Rolfe'a i z całej rodziny tylko on jest normalnego wzrostu.Wkrótce Rolfe zostaje pobity i udaje się pod adres brata, gdzie poznaje zaskoczonąCarol. Ta początkowo zachwycona ciążą, nagle zaczyna obawiać się o zdrowiedziecka, w końcu karłowatość jest dziedziczna. Steven z kolei, nie potrafiąc sobieporadzić z brzemieniem własnych genów, popada w coraz głębszą obsesję na tympunkcie. Ratunkiem dla Carol i dziecka okazuje się prostoduszny Rolfe, który służącradą, z całkowitym oddaniem wprowadza ciężarną kobietę w świat "niskich ludzi".

Za podjęcie trudnego tematu należą się twórcom słowa uznania - na zachętę. Spłodzili jednak film ze wszech miar nierówny, niedopracowany, aco najważniejsze - bez duszy. "Małe jest piękne" sprawia wrażenie filmupropagandowego, albo instruktażowego "Jak postępować z karłem?". Poradnikowy tontej produkcji objawia się w drętwym aktorstwie (Oldman jest bodajże jedynymwyjątkiem) i pustych dialogach, które nachalnie zarzucają nas wiedzą o karłowatościoraz wiążącymi się z nią problemami. Jednocześnie "Małe jest piękne" ukazujeniskich ludzi w jednowymiarowy, uproszczony sposób - są mili, otwarci, gościnni,dowcipni, optymistyczni, zaradni. Jedyną przeciwwagą dla ich obrazu jest postaćMaurice'a - anarchisty o rewolucyjnych zapędach. To niewystarczającezadośćuczynienie dla przekolorowanej, a przez to nieprzekonującej konwencji. "Małejest piękne" sprawia wrażenie filmu zrobionego na zlecenie, w ramach kampaniirównościowej- ogląda się z pewnym zainteresowaniem ze względu na znane twarzeaktorów, ale jako pełnowartościowa fabuła zawodzi na całej linii.

Dobrzy aktorzy nie mają tu czego grać, a reżyser prowadzi ich nader chaotycznie.Fałsz i nieszczerość wręcz odpycha od ekranu. Dopiero w ostatnich trzydziestuminutach zaczyna się coś dziać - pojawiają się emocje i dramat oddalających się odsiebie bohaterów nabiera rumieńców. Ostatnie sceny niweczą jednak i to, serwującprzesłodzony finał, w którym - ku pokrzepieniu "małych" serc - karzeł zdobywadziewczynę. Zasiadając do seansu "Małe jest piękne", oczekiwałem filmu może nieprzełomowego, ale szczerego i prawdziwego. Niestety jedynie wartość dydaktyczna, jakąze sobą niesie, decyduje o tym, że ogląda się go z umiarkowanym zaciekawieniem.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones