Recenzja filmu

Magia w blasku księżyca (2014)
Woody Allen
Emma Stone
Colin Firth

Rzeczy znane

Inżynier Mamoń w "Rejsie" Piwowskiego stwierdził, że podobają mu się te melodie, które już słyszał. Z tą ludową prawdą, którą bez problemu możemy poszerzyć również o inne dziedziny sztuki, takie
Inżynier Mamoń w "Rejsie" Piwowskiego stwierdził, że podobają mu się te melodie, które już słyszał. Z tą ludową prawdą, którą bez problemu możemy poszerzyć również o inne dziedziny sztuki, takie jak choćby film, z pewnością zgodziłoby się wiele osób. Za fakt bierze ją też Woody Allen, który kręcąc co roku nową produkcję, daje światu w zasadzie to co zwykle, z tym że w nowym anturażu.

W "Magii w blasku księżyca" otoczką są lata 20. XX wieku widziane z perspektywy klasy wyższej, z pięknymi willami na południu Francji, drogimi samochodami i wszechobecnym przepychem. To także świat iluzji, a może nawet i magii, uosabiany w postaciach Brytyjczyka Stanleya (Colin Firth), który prowadzi swoje wielkie show jako chiński magik Wei Ling Su oraz Sophie (Emma Stone), podającej się za medium, którą Stanley ma zdemaskować. Resztę znamy: neurotyczny, główny bohater, tajemnicza, piękna nieznajoma i wisząca w powietrzu miłość.

Allen nie wstydzi się wypuszczać na świat kolejnej powtórki z rozrywki, bo i wstydzić nie ma się za bardzo czego. Fakt, nie jest to już ten sam Allen, który kiedyś kręcił inteligenckie i dające do myślenia kino o nowojorskiej bogatszej klasie średniej. Raczej ten, który podróżując po Europie zaczął wypuszczać, taśmowo wręcz, kolejne romantyczne komedie. Produkcje te nie schodzą jednak poniżej pewnego poziomu realizatorskiego, wszakże jest to twórca doświadczony. Tak więc dostajemy przede wszystkim bardzo zręcznie poprowadzone dialogi z umiejętnie rozmieszczonymi żartami i puentami, będące znakiem rozpoznawczym autora. Oglądamy dobre role Firtha i Stone, która choć swoją urodą "dziewczyny z sąsiedztwa" wydaje się trochę nie przystawać do epoki, to aktorsko radzi sobie bardzo dobrze, w niczym nie ustępując wcielającemu się w "allenowskiego bohatera" Firthowi, któremu udaje się przemycić do postaci swój osobisty urok.

Problemem tych seryjnych produkcji, do których niewątpliwie należy "Magia w blasku księżyca", jest brak polotu. Allenowi, który kończąc jeden film, kręci już następny, pisząc równocześnie scenariusz kolejnego, brakuje czasu, by skupić się na jednym, konkretnym wytworze i zmienić go w "dzieło". Z tego względu dla widza jest to raczej mniej lub bardziej sentymentalna podróż do wcześniejszych filmów twórcy, niż szukanie nowych wrażeń. Współcześnie są to bowiem produkcje podobne do siebie, a przez to trudno wyławialne z bezkresów pamięci. "Magia w blasku księżyca" nie zostanie zapamiętana jako nic więcej niż "film Allena" i to nawet nie jeden z tych czołowych, do którego to miana może aspirować chociażby "O północy w Paryżu", który ukonstytuował pewną modę na twórczość Woody'ego, swoim frekwencyjnym sukcesem.

Woody Allen nie jest już i nie będzie twórcą, na którego filmy się czekało i które stanowiły świetną zabawę dla aspirujących inteligentów. Stając się twórcą głównego nurtu stracił to, za co wielu go ceniło, zyskał jednak coś, za co kochają go tłumy. Wychodząc naprzeciw ich oczekiwaniom, twórca ten powtarza w kółko ten sam repertuar i choć są to melodie znane, to mimo wszystko przyjemnie się ich słucha.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Miłość jest prawem, miłość podług woli", przykazywał w spisanej przez siebie "Księdze Prawa" Aleister... czytaj więcej
W "Magii w blasku księżyca" czaruje nas Colin Firth. To on gra postać, wokół której krąży cały film. Jest... czytaj więcej
Cyniczny bohater (alter ego reżysera?) "Magii w blasku księżyca" jest uznanym iluzjonistą. W wolnych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones