Recenzja filmu

Misiek i chiński skarb (2019)
Richard Finn
Tim Maltby
Andrew Toth
Cole Howard

Pozłacane skarby

"Misiek i chiński skarb" jest trzecią częścią animowanego cyklu. Nie sądzę więc, by jakiekolwiek przestrogi mogły zdziałać, jeśli ktoś widział już przygody Miśka w Nowym Jorku oraz...Dwóch
Pozłacane skarby
"Misiek i chiński skarb" jest trzecią częścią animowanego cyklu. Nie sądzę więc, by jakiekolwiek przestrogi mogły zdziałać, jeśli ktoś widział już przygody Miśka w Nowym Jorku oraz...Dwóch Miśków, również w Nowym Jorku. Poczucie obowiązku jednak każe mi ostrzec wszystkich przed tą animacją. "Misiek i chiński skarb" to jedynie kolorowe plamki - i to poruszające się w nieskoordynowany sposób.


Nominalnie jest to historia tytułowego króla Arktyki, który będzie się ścigał z czasem, by wykonać dwa zadania. Po pierwsze, obiecał chińskiemu profesorowi archeologii, że odzyska bezcenny artefakt. Raz na sto lat staje się on kluczem otwierającym mityczny grobowiec cesarza Chin, w którym znajdują się ponoć wielkie skarby. Archeolog boi się, by nie wpadły one w ręce chciwego współpracownika, który sprzeda je za pokaźną sumkę. Jednocześnie Misiek zobowiązał się, że za kilka dni, kiedy na niebie pojawi się zorza polarna, udzieli ślubu dziadkowi. Musi pojawić się na czas, by nie zawieść zaufania najbliższych.

Tak zaczyna się opowieść pełna przygód i szalonej akcji, która na papierze wygląda nieźle. "Misiek i chiński skarb" wydaje się swoją strukturą nawiązywać do klasyki kina przygodowego z "Indianą Jonesem" i "Mumią" na czele. A jednak na ekranie wygląda chaotycznie. Twórcy wrzucają dużo scen akcji, ale nie przywiązują szczególnej wagi do tego, by miały one strukturę lub sens. Zmienia się to wszystko w dziwaczny, frenetyczny taniec; w feerię wspomnianych plam -  imitacji animowanymi postaci.


Jądrem każdej sekwencji są oczywiście lemingi, których wygłupy są tanią podróbką przygód animków z "Looney Toones". Towarzyszy im Misiek, który oprócz slapstickowych gagów sytuacyjnych oferuje również gry słowne i zabawy w skojarzenia. Problem w tym, że to, co mówi, będzie w większości niezrozumiałe dla młodszych widzów - choć być może nie doceniam dzisiejszych przedszkolaków. Możliwe więc, że maluchy nie będą miały problemów ze zrozumiem żartów o wizach, triangulacji, sukcesji czy przepływie kapitału. Osobiście zalecałbym jednak rodzicom zrobienie szybkiego testu z wiedzy o społeczeństwie.

Choć animacja do najpiękniejszych nie należy, i tak stanowi największy atut tej produkcji. Do topornych kształtów postaci można się przyzwyczaić. W każdym razie, dopóki biegają, skaczą i latają (lub próbują latać). Gorzej jest, kiedy stoją w miejscu. Wtedy zazwyczaj poruszają się w dość chaotyczny sposób, co budzi niepokój, czy przypadkiem postacie nie zapadły na jakąś chorobę układu nerwowego lub mięśniowego, która wpływa na ich motorykę. Najdziwniej wygląda to w sytuacjach, kiedy poruszają ustami, a w polskiej wersji językowej nie wypowiadają żadnych zdań.


Trudno w zasadzie ocenić, dla kogo przeznaczona jest ta animacja. W warstwie dialogowej jest zbyt skomplikowana dla dzieci. W warstwie wizualnej bazuje z kolei na najprostszej grze ruchu barwnych plam, co sugeruje, że docelową widownią powinny być najmłodsze pociechy. Tego skarbu szukajcie na własne ryzyko.
1 10
Moja ocena:
2
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones