Recenzja filmu

Mumie (2023)
Juan Jesús García Galocha
Agnieszka Matysiak
Óscar Barberán
Ana Esther Alborg

Zawiń mnie jeszcze raz

Choć ambicje twórców nie sięgają nieba, obraz Juana Jesúsa Garcíi Galochy jest kompetentnie zrealizowaną animacją. Wygląda przyzwoicie, brzmi bez zarzutu, trajektoria tekstu jest sensownie
Zawiń mnie jeszcze raz
Jaka mumia jest, każdy widzi. Z maskarą na oku, złotym wisiorem na szyi i podkręconym lokiem wozi się po współczesnym Londynie w towarzystwie gadającego krokodyla, piegowatego huncwota oraz wojowniczej księżniczki. Charczący pod nosem Boris Karloff i wymiotujący szarańczą Imhotep przewracają się w sarkofagach, ale kto by się tam nimi przejmował. Dzieciaki będą zachwycone. A dorośli jakoś to zniosą – w końcu czego się nie robi dla miłości? 

Zaczyna się w starożytnym Egipcie. Czyli pod ziemią. Dosłownie, gdyż dzięki fantazji scenarzystów królestwo faraonów przetrwało pod piaskami czasu do dziś. Rodacy Tutenchamona zbudowali sobie cywilizację z grubsza przypominającą naszą, to jest ceniącą recykling i kultywującą celebrytów. I właśnie z tego ostatniego rodu zabawiaczy tłumów wywodzi się nasz bohater, prażący się w blasku słońca oraz w błysku fleszy jeździec rydwanów. Na głowie ma sporo: niewygodne, ustawione małżeństwo i spowodowany wypadkiem paraliżujący strach przed powrotem na tor. Na domiar złego musi odszukać złodzieja najcenniejszej rodowej pamiątki. A co będzie, gdy zabierze swój kuferek z problemami do rozjarzonego neonami i rozwibrowanego popową muzyką Londynu?   

O ile w przeciągu ostatniej dekady widzieliście jakąkolwiek mainstreamową animację z hollywoodzkiego bądź europejskiego taśmociągu, odpowiedź na to pytanie jest oczywista: coś tam będzie, choć w gruncie rzeczy niewiele. Ot, trochę humoru sytuacyjnego, szczypta żartów z współczesnych i starożytnych obyczajów, odrobina slapsticku i komedii charakterów, a na koniec krzepiące przesłanie, by przyjaźń stawiać ponad korumpującą mocą pieniądza. A wszystko to sklejone nośnym i nieśmiertelnym motywem zderzenia kultur, podlane lekkostrawnym soundtrackiem (ok, scenę miłosnej erozji ilustruje tu utwór zespołu Nickelback, ale generalnie nie jest źle), zakorzenione w niespecjalnie efektownej, choć służebnej wobec konwencji poetyce. Nihil novi, ale buja. 

Co prawda o starożytnym Egipcie "Mumie" powiedzą dzieciakom niewiele, ale znalazło się w filmie kilka celnych obserwacji na temat współczesności. Mimo iż fabularny punkt wyjścia jest cienki jak zadek węża, całość wybucha raz po raz odpowiednią, kinetyczną energią. I choć ambicje twórców nie sięgają nieba, obraz Juana Jesúsa Garcíi Galochy jest kompetentnie zrealizowaną animacją. Wygląda przyzwoicie, brzmi bez zarzutu, trajektoria tekstu jest sensownie ustawiona: momenty wzruszeń kontrapunktowane są tutaj i szaloną akcją, i komediowymi miniaturami, zaś każda z postaci w czytelny sposób eksplikuje swoje cele, potrzeby i motywacje. W zalewie telewizyjnych półproduktów i animowanej konfekcji dla najmłodszych, nie śmiałbym prosić o więcej.
1 10
Moja ocena:
6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones