Mój guru to grzyb

Na drodze ku świadomości" to nie doku-esej o Timothym Learym, kontrkulturze i szalonych tripach po LSD, ale seria wywiadów z poważnymi ludźmi: kognitywistami, biolożkami, filozofami, zielarkami i
Mój guru to grzyb
Wrota się uchyliły, płyniemy w stronę światła. Prowadzą nas dziwaczne wzorki, fajne kolorki, przeróżne stworki – żółw z wyłupiastymi oczami, psychopłaszczka, opalizująca meduza. Dryfować jest dobrze, ale szamanka składa dłonie jak do modlitwy i pyta: "Dokąd to?". Chcesz przepracować traumę, pozbyć się lęków, przebić balonik nadmiernie spuchniętego ego? Dotrzeć na kraniec rzeczywistości, przytulić niedotykalne, odkryć, że cały byt jest ze sobą połączony i unosi się w wielkim oceanie kosmicznej świadomości? A może chodzi tylko o dobrą zabawę, co? O dwie, trzy godzinki na kwasie i wygłupy w zaprzyjaźnionym gronie?

Cóż, jedno wiem na pewno – ostatnia opcja odpada w przedbiegach. "Na drodze ku świadomości" (oryginalny tytuł to po prostu "Aware") Erica Blacka i Frauke Sandig to nie doku-esej o Timothym Learym, kontrkulturze i szalonych tripach po LSD, ale seria wywiadów z poważnymi ludźmi: kognitywistami, biolożkami, filozofami, zielarkami i praktykami medytacji. Próba skonfrontowania – bez uprzedzeń typowych dla radykalnego scjentyzmu – wiedzy potocznej z naukową analizą, w myśl holistycznej zasady, że świat to sieć naczyń połączonych, a jej redukowanie do oddzielnych, wyizolowanych fenomenów na dłuższą metę tylko rozmywa obraz. Temat filmu jest przy tym tak nośny, że klękajcie narody – chodzi o różne sposoby badania świadomości, jej poszerzenia i redefiniowania. O medyczne zastosowanie psychodelików – to najważniejszy wątek – ale też o nasze tradycyjne, zakorzenione w egoizmie gatunkowym postrzeganie świadomości jako czegoś stopniowalnego, co może być "lepiej" lub "gorzej" rozwinięte (u ludzi oczywiście najlepiej), zależne od posiadania odpowiedniej liczby połączeń neuronalnych w mózgu. Nie będę owijał, dla mnie te refleksje były pasjonujące, a film, nieco zbyt krótki jak na ogrom zagadnienia, łyknąłem bez większych "ale".

Nie odstraszyła mnie nawet trudna do przeoczenia stronniczość narracji. Nie ma tu w zasadzie głosów krytycznych, nie pojawia się także żadna wzmianka o niebezpieczeństwach, które wiążą się z popularyzacją badań nad psychodelikami w modelu czysto biznesowym (debata na ten temat toczy się obecnie w Stanach). Formuła dokumentu pozwala jednak na taką afirmację – to w końcu nie tyle rozmowy o etycznych czy praktycznych zastosowaniach konkretnych substancji, ale o doświadczeniach ludzi na różne sposoby "pracujących" z tematem świadomości. Owa praca czasami sama przypomina – albo przynajmniej: w taki sposób została zainscenizowana – praktyki szamańskie. Stary profesor z Johns Hopkins University aplikuje ochotnikom różne dawki psylocybiny – substancji występującej naturalnie w setkach gatunków grzybów – a następnie zamyka ich głowy w ciasnych tubach tomografów pozytonowych, gdzie laserowe światełka migoczą jak w kokpicie statku kosmicznego. Maszyna bada aktywność mózgu, asystenci zadają absurdalne pytania ("Czy czujesz większe połączenie ze światem? Określ na skali od 1 do 10"), za laboratoryjną szybą biały fartuch ogarnia całą tę scenę spojrzeniem i uśmiecha się pod nosem. "Zaskakująco wiele osób porównuje swoje pierwsze doświadczenia z psylocybiną do jakiegoś życiowego przełomu: narodzin dziecka, śmierci kogoś bliskiego" – mówi zachwycony profesor, a inny akademik – w zupełnie innym miejscu – demonstruje matematyczne symulacje sieci neuronalnych, z których wynika, że pod wpływem psychodelików ludzkie ego "maleje" i w mózgu robi się miejsce na nowe połączenia. W potocznym rozumieniu – umysł się "otwiera", a tymczasowa "śmierć Ja" pomaga w leczeniu depresji i zespołów lękowych, gdzie hiperaktywność jaźni utrudnia wykonywanie najprostszych codziennych czynności.

Do zbliżonego stanu "otwarcia" usiłuje dotrzeć buddyjski mnich – w młodości pracownik naukowy jednej z europejskich uczelni – tyle że nie na skróty, ale przez żmudną, ciągnącą się od wielu lat praktykę w duchowej alma mater, wewnątrz starych murów nepalskiej świątyni. Pytanie o religijny, duchowy wymiar doświadczeń psychodelicznych – ich podobieństwo do wizji mistyków z traktatów i relacji teologicznych – prowadzi do hipotezy, że ego jest czymś na kształt mechanizmu obronnego: filtra, który chroni nas przed zbyt gwałtownym wtargnięciem rzeczywistości. Film proponuje tutaj piękną metaforę: umysł ma zadanie zamykać "otwór wejściowy", działając niczym przesłona w aparacie fotograficznym i chroniąc nas przed zalaniem nadmiarem informacji; psylocybina natomiast ową przesłonę otwiera i człowieka radykalnie "odsłania": eksponuje na świat, innych, własne życie. Ego jest w istocie dobrodziejstwem, tyle że w dzisiejszej kulturze ma status boskiej dominanty, utrudniając kontakt z rzeczywistością. Stara, wielokrotnie obśmiewana i kompromitowana idea kontrkultury lat 60. – że psychodeliki nas "wyzwolą", dokonają "transformacji społecznej" w stronę otwartości, empatii i współodczuwania ze światem – powraca dzisiaj w nowej odsłonie: naukowego dowodu na dobroczynne skutki poszerzonej świadomości.

Może dlatego spośród wszystkich filmowych głosów, najmocniej przemawia do mnie świadectwo specjalistki od "inteligencji biologicznej" z Uniwersytetu w Sydney. Jej pionierskie badania nad zachowaniami roślin – między innymi reakcją groszku na fale akustyczne – pozwalają zadać pytanie o sensowność mechanicystycznych interpretacji świata przyrody i dotychczasowych podziałów na istoty świadome oraz nieświadome rzeczy-maszyny. Wszystko wskazuje bowiem na to, że dominacja człowieka na tej planecie ma się właśnie ku końcowi, i to nie tylko w nauce, także – w ogóle. Czy "psychodeliczna otwartość" może nas w jakiś sposób uratować? "Na drodze ku świadomości" wskazuje, że tak, być może, prawie na pewno, trudno powiedzieć. Bo definitywną odpowiedź znają tylko grzyby. I miejmy nadzieję, że chętnie się nią podzielą.
1 10
Moja ocena:
7
Publicysta, eseista, krytyk filmowy. Stały współpracownik Filmwebu, o kinie, sztuce i społeczeństwie pisze dla "Dwutygodnika", "Czasu Kultury", "Krytyki Politycznej", "Szumu" i innych. Z wykształcenia... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones