Recenzja filmu

Na nabrzeżach (1954)
Elia Kazan
Marlon Brando
Karl Malden

Jeden z najgłośniejszych filmów lat 50.

Jeden z najgłośniejszych filmów lat 50., dziś już, niestety trochę zapomniany. Inspiracją dla twórców była seria artykułów Malcolma Johnsona, ukazujących się w dzienniku "New York Sun", za
Jeden z najgłośniejszych filmów lat 50., dziś już, niestety trochę zapomniany. Inspiracją dla twórców była seria artykułów Malcolma Johnsona, ukazujących się w dzienniku "New York Sun", za które autor dostał nagrodę Pulitzera. Johnson opisał sytuację w nowojorskich portach, gdzie o wszystkim decydowały potężne związki zawodowe, działające jak mafia i wykorzystujące gangsterskie metody. Wielu zarzucało reżyserowi Elii Kazanowi, że filmem próbuje usprawiedliwić się za wystąpienie przed Komisją ds. Działalności Antyamerykańskiej (komisja McCarthy'ego). Dzisiaj tło wydarzeń nie budzi już tylu emocji, ale prosta historia moralnej odnowy i sposób w jaki opowiedział ją Kazan, nadal może fascynować. Film jest ostatnim wspólnym przedsięwzięciem Kazana i Brando (wcześniejsze to "Viva Zapata!" i "Tramwaj zwany pożądaniem"). "Na nabrzeżach" nagrodzono 8 Oskarami, w tym za film roku, reżyserię, scenariusz, główną rolę męską (Marlon Brando) i drugoplanową rolę żeńską (Eva Marie Saint). Nominacje w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy otrzymało aż trzech aktorów występujących w filmie: Lee J. Cobb, Karl Malden oraz Rod Steiger. Były bokser Terry Malloy (Marlon Brando) pracuje dla szefa związku zawodowego dokerów, Johnny'ego (Lee J. Cobb). Organizacja ta trzęsie całym portem i decyduje kto dostanie pracę przy rozładunku. Terry przyczynił się do śmierci niewinnego pracownika, który chciał zeznawać przed komisją prześwietlającą działalność związku dokerów. Dręczą go wyrzuty sumienia, ale nie chce stracić pracy. Sprawa komplikuje się bardziej, gdy zakochuje się w siostrze zmarłego, Edie Doyle (Eva Marie Saint). Ostatecznie to nie miłość, ale chęć zemsty sprawia, że decyduje się on na walkę z niesprawiedliwością. O wielkości obrazu w dużej mierze decydują wielkie kreacje aktorskie. Marlon Brando, który w "Na nabrzeżach" stworzył swoją najdoskonalszą rolę, hipnotyzuje od pierwszej sceny. Genialnie ukazuje metamorfozę, z wątpiącego w siebie i swoją wartość życiowego outsidera, w pełnego siły i wytrwałości wojownika walczącego o własną godność i prawdę. Obserwujemy proces wewnętrznego dojrzewania bohatera i ujarzmiania jego buntowniczej natury. Brando z powściągliwością i umiarkowaniem wyraża swoje uczucia, ale widz nie ma wątpliwości, że są one jak najbardziej prawdziwe. Kontrast dla zagubionego i pełnego wściekłości Brando stanowi, debiutującą na dużym ekranie, Eva Marie Saint. Jej melancholijne i nieśmiałe, ale zarazem pewne swoich racji spojrzenie pomaga Terry'emu okiełznać swoją dzikość i wejść na właściwą drogę. Pomimo swej kruchości, delikatności i wrażliwości jest silna i pełna determinacji. Każda scena z udziałem Marlona Brando i Evy Marii Saint to perełka (najwspanialsza to ta w barze). Lee J. Cobb jako Johnny Friendly, wszechwładny szef związku zawodowego, nie znosi sprzeciwu i z największą surowością karze wszelkie przejawy nieposłuszeństwa. To on ustala zasady w porcie. Dominuje nad swymi podwładnymi. Jest opanowany i świadomy swojej potęgi. Jednak gdy grunt zaczyna palić mu się pod nogami, na ekranie widzimy zdesperowanego furiata. Karl Malden (ksiądz Barry) jest chyba najbardziej wyrazisty z aktorów drugiego planu. Doskonały jako przeciwnik Lee J. Cobba w walce o sumienie Terry'ego Malloya. Pełen charyzmy i zdecydowania. Rod Steiger wcielił się w starszego brata Terry'ego - Charley'ego, prawą rękę szefa związku dokerów. Scena, w której próbuje odwieść brata od zamiaru zeznawania przed komisją śledczą, jest jedną z najważniejszych w historii kina. Zmieniła ona sposób patrzenia na sztukę aktorską. Elia Kazan znakomicie przedstawił brutalny i drapieżny świat, w którym obowiązuje zasada: "Uderz człowieka, zanim on uderzy ciebie". Czarno-białe zdjęcia podkreślają szarość życia w dokach. Znakomity montaż i muzyka nadają filmowi dynamiki. "Na nabrzeżach" było jednym z pierwszych filmów kręconych w naturalnych plenerach i wnętrzach. Współcześni twórcy mogą zazdrościć filmowi naturalnego wdzięku i realizmu. Po każdym kolejnym seansie mam wrażenie, że film jest lepszy niż poprzednio. Amerykański Instytut Filmowy umieścił "Na nabrzeżach" na 8. miejscu na liście 100 największych filmów w historii amerykańskiego kina.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones